Ile kot powinien jeść? Wskazówki dla opiekunów

jajkodlakota czykotmozejescjajka

Funkcjonuje przekonanie, że kot sam potrafi dawkować sobie jedzenie. Specjaliści nie zalecają jednak stałego dostępu do pokarmu dla mruczka. Kotom zdecydowanie służy dieta mieszana, polegająca na podawaniu suchej i mokrej karmy w odpowiednich proporcjach podzielonych na kilka małych posiłków w ciągu dnia. Ile kot powinien jeść? Przeczytaj nasze rady.

Karmienie kota – podstawowe zasady

Zanim przejdziemy do tego, ile kot powinien jeść, warto wspomnieć, jak karmić kota. Optymalna dieta dla tego zwierzęcia powinna opierać się na pełnoporcjowej karmie gotowej. Takie pożywienie jest kompletne i zbilansowane, co oznacza, że dostarcza mu wszystkich niezbędnych składników odżywczych.

Specjaliści zalecają karmienie kota zarówno suchą, jak i mokrą karmą w określonych proporcjach. Jest to tak zwana dieta mieszana. Mokrą karmę podaje się zwierzęciu rano i wieczorem, a suchą na czas dnia (kiedy opiekunów nie ma w domu) i na noc. Ważne jest zachowanie odpowiedniego stosunku pomiędzy ilością mokrej i suchej karmy, który powinien wynosić 9:1 pod względem masy produktu (z przewagą mokrego pokarmu).

Dieta mieszana jest bardzo lubiana przez koty, ponieważ spełnia ich instynktowną potrzebę zmiany smaku i tekstury pokarmu. Ponadto niesie ze sobą wiele innych korzyści. Sucha karma pomaga w oczyszczaniu zębów z płytki bakteryjnej, natomiast mokra zawiera więcej wody i cztery razy mniej kalorii niż sucha, dlatego wspiera funkcjonowanie układu moczowego i służy utrzymaniu prawidłowej masy ciała.

Ile kot powinien jeść?

To, ile kot powinien jeść, zależy od kilku czynników, a w szczególności od:

  • wieku zwierzęcia,
  • masy ciała
  • aktywności,
  • przebytego zabiegu kastracji lub sterylizacji,
  • stanu zdrowia.

Większe zapotrzebowanie energetyczne (w przeliczeniu na masę ciała) mają koty rosnące. Tempo metabolizmu maleje wraz z wiekiem zwierzęcia, więc starsze mruczki potrzebują mniej kalorii w stosunku do masy ciała niż kocięta. Warto też wiedzieć, że po zabiegu sterylizacji lub kastracji następują zmiany hormonalne w organizmie czworonoga, które powodują zwiększony apetyt, a jednocześnie wolniejszy metabolizm.

Kiedy już wybierzemy odpowiednią karmę, np. „junior” dla kocięcia lub „sterile” dla kota po kastracji, trzeba ustalić, ile kot powinien jeść, a dokładnie ile kalorii powinien przyjmować każdego dnia. Można obliczyć to na podstawie masy ciała zwierzęcia i tabelki znajdującej się na etykiecie karmy. Jeszcze lepiej poradzić się specjalisty – lekarza weterynarii lub dietetyka dla zwierząt. Znając zapotrzebowanie kaloryczne kota, możemy odmierzać dokładną dobową porcję jedzenia. Nie powinniśmy jej przekraczać, ponieważ może to skutkować nadwagą, a następnie groźną w skutkach otyłością u mruczka.

Pamiętajmy również o przekąskach, które koty uwielbiają. Podawanie smakołyków nie może jednak zaburzyć dziennego zapotrzebowania na składniki odżywcze i kalorie, dlatego nie powinny one przekraczać 10% wartości energetycznej wszystkich posiłków. Jeśli decydujesz się na podawanie przysmaków, zmniejsz porcję karmy o ilość odpowiadającą kaloriom w nich zawartych. Wybieraj smaczki specjalnie opracowane dla kotów – są nie tylko smaczne, lecz także bezpieczne.

Jak często karmić kota?

Z natury koty jedzą często, ale mało. Mogą polować nawet 20 razy na dobę. Nie oznacza to, że kot żyjący na wolności tyle razy dziennie jada małe zdobycze. Łowy nie zawsze są owocne.

Koty niewychodzące mają podobne potrzeby, a dieta mieszana jest w stanie je zaspokoić, ponieważ zapewnia regularny dostęp do karmy. Ile razy dziennie karmić kota? Dobową porcję jedzenia należy podzielić na kilka małych posiłków w ciągu dnia (co najmniej cztery), zachowując odpowiednie proporcje pomiędzy mokrą i suchą karmą. Pamiętajmy, aby jedną z porcji suchego jedzenia kot otrzymał na noc, ponieważ jest wtedy wyjątkowo aktywny. 

Więcej sprawdzonych porad ile powinien jeść kot, znajdziesz na stronie Whiskas: https://www.whiskas.pl/poradnik/zywienie/ile-kot-powinien-jesc-poradnik-jak-karmic-ale-nie-przekarmic-kota

Żywienie psa – jak powinno wyglądać prawidłowe odżywianie czworonoga?

czyryzdlapsajestzdrowy min

Psy są względnymi mięsożercami. Oznacza to, że w toku ewolucji przystosowały się do spożywania zarówno pokarmów pochodzenia zwierzęcego, jak i roślinnego. W prawidłowym żywieniu psa główną zasadą jest to, by jedzenie, jakie dla niego wybieramy, było pełnoporcjowe. Oznacza to, że posiłki powinny być kompletne i zbilansowane – dopasowane do wielkości, wieku, aktywności i stanu fizjologicznego zwierzęcia pod względem kaloryczności i zawartości składników odżywczych. Dietetycy i lekarze weterynarii zalecają więc stosowanie pełnoporcjowych karm gotowych, które są dostosowane do potrzeb różnych czworonogów.

Żywienie psa od pierwszych dni – jak karmić szczenię?

Żywienie szczeniąt różni się od żywienia psów dorosłych przede wszystkim dlatego, że ich organizmy wciąż się rozwijają i w związku z tym wykazują inne zapotrzebowanie na składniki odżywcze. W pierwszych tygodniach życia szczenięta żywią się wyłącznie mlekiem matki. Niewielkie ilości pokarmów stałych można podawać im już około 3.–4. tygodnia życia i regularnie zwiększać porcje aż do całkowitego odsadzenia od mleka matki, które następuje około 6.–8. tygodnia.

Ważne, aby żywienie młodego psa było dostosowane do jego potrzeb. Karma powinna być kompletna i zbilansowana, a także atrakcyjna i łatwa do pobrania. Warunki te spełnia gotowa karma typu „junior”. Kilkutygodniowe szczenię nie ma jeszcze dobrze wykształconych zębów, dlatego należy zacząć od podawania mu mokrej karmy. Dobrą praktyką jest również żywienie psa suchymi granulkami namoczonymi w wodzie lub preparacie mlekozastępczym.

Pojemność żołądka szczenięcia jest niewielka, więc serwowane porcje muszą być odpowiednio małe, a posiłki stosunkowo częste. Po całkowitym odsadzeniu od matki zaleca się podawanie młodemu czworonogowi małych porcji pokarmu 4–5, a potem 3-4 razy dziennie. Taki sposób żywienia psa można stosować do około 6. miesiąca życia. Później należy podawać mu 2 lub 3 posiłki dziennie.

Żywienie psów dorosłych – jak przestawić czworonoga na karmę „adult”?

Gdy nasz podopieczny osiągnie dojrzałość fizyczną, możemy zacząć mu podawać karmę dla dorosłych czworonogów. Ważne, aby żywienie psa opierało się na posiłkach pełnoporcjowych, zawierających wszystkie niezbędne składniki odżywcze. Najlepszym wyborem jest gotowy pokarm typu „adult”, dobrany zgodnie z wielkością zwierzęcia, np. Pedigree® dla psów ras małych, średnich lub dużych.

Gramatura i kaloryczność posiłków powinna być obliczana indywidualnie dla konkretnego osobnika. Podpowiedzią są tabele znajdujące się na etykietach karm gotowych. Znajdziemy w nich najważniejsze wskazówki dotyczące wielkości porcji zalecanej dla czworonoga o konkretnej masie ciała. W kwestii żywienia psa warto skorzystać z porady lekarza weterynarii lub zoodietetyka.

Podstawą diety psa dorosłego może być zarówno sucha, jak i mokra karma pełnoporcjowa. Specjaliści zalecają stosowanie diety mieszanej w proporcji 1:1 pod względem masy pokarmu.

Dieta psa seniora – jak dbać o dietę starszego czworonoga?

O psim seniorze mówimy wówczas, gdy podopieczny osiągnął wiek odpowiadający 75% przewidywanej dla niego długości życia.

Jak karmić psa, który ma już swoje lata? W starszym wieku szczególnie ważna jest odpowiednio dostosowana kaloryczność posiłków. Seniorzy mają spowolniony metabolizm i najczęściej są znacznie mniej ruchliwi niż za młodu. Zwiększa to ryzyko nadwagi i otyłości, dlatego warto zadbać o prawidłowe określenie zapotrzebowania energetycznego czworonoga.

Psy w podeszłym wieku mogą mieć też pewne trudności związane z jedzeniem, takie jak brak apetytu spowodowany osłabieniem węchu czy problemy stomatologiczne. W takich sytuacjach trzeba więc zadbać, aby podawana zwierzęciu karma miała odpowiednią konsystencję i była dla niego smakowita. Często dobrym rozwiązaniem jest żywienie psa karmą mokrą lub spulchnioną wodą karmą suchą.

Czy pies może jeść surowe mięso?

czypiesmozejescslonecznik

Na temat surowego mięsa dla psa słyszy się wiele odmiennych opinii. Opiekunowie czworonogów dzielą się na dwa obozy – zwolenników i przeciwników surowej diety. Wśród lekarzy weterynarii zdania również są podzielone, jednak większość z nich rekomenduje karmienie zwierząt gotowym, pełnoporcjowym pokarmem, który jest kompletny, zbilansowany i bezpieczny. Warto podkreślić, że Światowa Organizacja Lekarzy Weterynarii Małych Zwierząt (WSAVA) wydała negatywną opinię na temat diet opartych na surowym mięsie (w tym diety BARF). Zatem czy pies może jeść surowe mięso jak jego dzicy przodkowie?

Surowe mięso dla psa – aspekty zdrowotne

Surowe mięso dla psów to nie najlepszy pomysł. Dlaczego? Najważniejszym argumentem przemawiającym przeciwko podawaniu czworonogom surowych produktów jest zagrożenie mikrobiologiczne. Niedogotowane lub surowe mięso i inne surowce pochodzenia zwierzęcego mogą zawierać chorobotwórcze bakterie, wirusy oraz pasożyty.

Podawanie surowego mięsa psu jest również niebezpieczne dla jego opiekuna, zwłaszcza dla osób o obniżonych zdolnościach immunologicznych (dzieci, kobiet w ciąży, osób starszych i chorych). Czworonogi żywione niedogotowanymi produktami pochodzenia zwierzęcego, zawierającymi groźne bakterie, wydalają drobnoustroje z kałem i zanieczyszczają środowisko życia człowieka. W ten sposób przebywając z psem na co dzień w jednym mieszkaniu, nietrudno się zakazić bakteriami lub zarazić pasożytami.

Nie tylko surowe mięso dla psa, lecz także gotowane niesie ryzyko niedoborów pokarmowych. Dieta oparta głównie na mięsie nie jest kompletna i zbilansowana. Samo mięso posiada nieodpowiednie proporcje wapnia do fosforu, dlatego karmy gotowe zawierają także podroby (tzw. produkty pochodzenia zwierzęcego) i surowce roślinne. Nieprawidłowo zbilansowana dieta domowa, opierająca się głównie na mięsie, może spowodować poważne zaburzenia w organizmie psa i przyczynić się m.in. do nieprawidłowego wzrostu i rozwoju szczeniąt.

Jakie mięso dla psa jest odpowiednie?

Wiemy już, że surowa dieta nie jest bezpieczna dla zwierząt, zatem jakie mięso dla psa będzie odpowiednie? Czy można podawać mu mięso gotowane? Odpowiedź jest negatywna, pies nie powinien również dostawać mięsa po obróbce termicznej, chyba że w formie małej przekąski raz na jakiś czas. Taki smakołyk musi być dogotowany, nie może zawierać soli ani innych przypraw. Lepszym wyborem będą specjalne przekąski dla psów, które zostały opracowane z myślą o czworonogach – zwierzęta je uwielbiają, a do tego mogą przynieść im dodatkowe korzyści, takie jak:

  • usuwanie płytki bakteryjnej z powierzchni zębów,
  • zaspokajanie potrzeby żucia i gryzienia,
  • wspomaganie nauki i treningu,
  • dostarczanie dodatkowej porcji witamin i minerałów.

Warto zaznaczyć, że smakołyki nie mogą stanowić więcej niż 10% dziennej dawki energii dla psa.

Optymalna dieta czworonoga powinna być kompletna i zbilansowana, a więc ma zapewniać wszystkie niezbędne do prawidłowego funkcjonowania składniki odżywcze w odpowiednich proporcjach. Musi być też strawna, bezpieczna i smaczna. Te wszystkie warunki spełnia gotowa karma pełnoporcjowa – zarówno sucha, jak i mokra. Sposób żywienia oparty na surowym mięsie dla psa nie jest ani bezpieczny, ani kompletny i zbilansowany.

Więcej informacji na temat żywienia psów, znajdziesz na stronie Perfect-fit.pl

Dieta kluczem do sukcesu

pexels cats coming 406152

Zmiana masy ciała jest ściśle uzależniona od ilości kalorii, jakie otrzymuje organizm w długofalowej perspektywie. Aby spalić tkankę tłuszczową lub rozbudować mięśnie, nie wystarczą jedynie ćwiczenia. Można spotkać się z opiniami, że 80 procent sukcesu w osiągnięciu wymarzonej sylwetki leży w kuchni. Zbilansowana dieta to jednak nie tylko korzyści wizualne, ale też zdrowotne.

O kaloriach słów kilka

Ilekroć poruszany jest temat zdrowego odżywiania, nie sposób pominąć tematu produktów kalorycznych. Piętnowane są słodycze czy produkty wysokotłuszczowe. Należy jednak zrozumieć, dlaczego są one szkodliwe. Na przykładzie słodyczy można przybliżyć termin gęstość kaloryczna. Gęstość kaloryczna bierze pod uwagę ilość kalorii znajdujących się w danej objętości produktu. W przypadku słodyczy lub produktów wysokotłuszczowych gęstość kaloryczna jest duża, oznacza to, że w małej objętości produktu znajduje się sporo kalorii. Dla kontrastu, w warzywach sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie.

Uczucie sytości uzależnione jest w dużym stopniu od objętości zjadanego posiłku, dlatego można zjeść nawet całą tabliczkę czekolady, dostarczając również ogrom kalorii, albo zdecydować się na zbilansowany posiłek uwzględniający warzywa i pokonać uczucie głodu bez dużego nakładu kalorycznego. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że przykładowa czekolada w rozsądnych ilościach (np. jedna lub dwie kostki) nie spowoduje od razu odkładania tkanki tłuszczowej. Problemem jest natomiast to, że słodycze można zajadać bez uczucia sytości, dostarczając ogromne ilości kalorii, których organizm nie jest w stanie wykorzystać. Odkłada je więc w postaci tkanki tłuszczowej.

Makroskładniki i ich rola

W dietetyce makroskładnikami określa się trzy główne źródła pozyskiwania energii w wyniku trawienia: białka, tłuszcze i węglowodany. Każdy z makroskładników pełni określoną rolę w procesie żywienia:

  • Węglowodany, czyli cukry (monosacharydy, oligosacharydy i polisacharydy) charakteryzują się mało skomplikowaną budową z punktu widzenia łatwości rozkładu, dlatego też najszybciej dostarczają energii organizmowi. 
  • Tłuszcze posiadają nieco bardziej skomplikowaną budowę, dlatego ich rozkład jest znacznie dłuższy. Są one niezbędne do prawidłowego funkcjonowania układu hormonalnego. W tłuszczach następuje też rozpuszczanie witamin, więc ułatwiają wchłanianie tych właśnie elementów diety.
  • Białka to podstawowy budulec wszelkiego rodzaju komórek, w tym komórek mięśniowych. Wysoka podaż tego makroskładnika w diecie jest szczególnie wskazana w przypadku aktywnego trybu życia (np. regularnych ćwiczeń siłowych). Dzięki wysokiej podaży białka organizm może w efektywny sposób odbudować mikropęknięcia włókien mięśniowych powstałe w wyniku wzmożonej aktywności fizycznej

Mikroskładniki, czyli główny atut zdrowej żywności

Gęstość kaloryczna i makroskładniki to nie wszystko. W dietetyce istnieje również pojęcie mikroskładników, czyli wszelkiego rodzaju witamin i pierwiastków dostarczanych w posiłkach. W mikroskładniki bogate są posiłki pełnowartościowe, czyli warzywa, owoce, pieczywo ciemne, mięso czy zamienniki wegetariańskie. Jedząc zbilansowane posiłki, można więc dostarczyć organizmowi wiele witamin i pierwiastków niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania mięśni, układu odpornościowego czy hormonalnego. W przypadku śmieciowego jedzenia mikroskładników jest wyraźnie mniej, a dodatkowo są obciążone dużą ilością kalorii. 

Produkty zdrowe i smaczne

Obecnie w komponowaniu zbilansowanej diety mogą pomóc sklepy ze zdrową żywnością, które oferują produkty o korzystnym bilansie makroskładników i mikroskładników. Dodatkowo charakteryzują się niską gęstością kaloryczną, dzięki czemu nie trzeba się obawiać drastycznego wzrostu wagi. Należy jednak pamiętać, że zapotrzebowanie kaloryczne jest ściśle uzależnione od wagi czy nawet płci osoby stosującej dietę, a przekroczyć dzienny bilans kaloryczny można nawet podczas jedzenia zdrowych posiłków. Warto opierać się na zdrowej żywności, ponieważ pozwala ona dostarczyć wszelkie witaminy i pierwiastki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu.

Kot nie chce jeść – jaka może być tego przyczyna?

kotwymiotujepojedzeniu jakamozebyctegoprzyczyna

Brak apetytu u kota może mieć różne podłoże. Zdarza się, że zwierzęciu nie smakuje podawany pokarm, jednak niekiedy brak chęci do jedzenia jest też oznaką poważnych zdrowotnych problemów. Ważna jest więc nie tylko szybka reakcja, lecz także poznanie przyczyny braku apetytu. Poznaj powody, dla których kot nie chcieć jeść.

Kot nie chce jeść – przyczyny behawioralne

Powodem, dla którego kot nie chce jeść, mogą być jego przyzwyczajenia. Nasi mruczący ulubieńcy wykazują instynktowną potrzebę różnicowania posiłków pod względem smaku i konsystencji, a zatem brak apetytu może być spowodowany zwykłym znudzeniem. Jego przyczynę często stanowią także dolegliwości związane ze zbyt gwałtowną zmianą pokarmu, kiedy zwierzę wkracza w nowy etap życia i np. zamiast jedzenia dla juniorów zaczyna dostawać karmę typu „adult”, a następnie „senior”. Nowy pokarm należy więc  wprowadzać stopniowo, by zapobiec takim problemom, jak: wymioty, ból brzucha czy biegunka. Zdarza się również, że kot nie chce jeść ze względu na brudną miseczkę lub nieświeże jedzenie, a nawet z powodu warunków atmosferycznych (takich jak np. wysoka temperatura powietrza).

Inną przyczyną, dla której koty nie chcą jeść, jest ich podeszły wiek. Starsze zwierzęta mają wolniejszy metabolizm niż młode dorosłe osobniki. Ponadto nie wykazują już takiej samej chęci do aktywności fizycznej jak dawniej. W związku z tym ich zapotrzebowanie na kalorie maleje. Jest to naturalne. Dodatkowo osłabieniu ulega węch seniora, co także może pogarszać apetyt. Jako opiekunowie powinniśmy zatroszczyć się o to, aby nasz czworonożny senior otrzymywał atrakcyjny pokarm o optymalnym dla jego wieku składzie, a także by był regularnie badany przez lekarza weterynarii.

Wyżej wymieniliśmy najczęstsze i jednocześnie najłagodniejsze przyczyny tego, że koty nie chcą jeść. Jeśli jednak żadna z powyższych nie znajduje odzwierciedlenia w przypadku Twojego mruczka, warto przeanalizować inne możliwe powody. Zdarza się, że kot nie chce jeść i jest osowiały z powodu stresu lub smutku. Emocje te mogą być spowodowane tęsknotą za opiekunem, pojawieniem się nowego zwierzęcia w domu czy wizytą u lekarza weterynarii. Tak naprawdę każda, nawet najmniejsza zmiana w życiu czworonoga może sprawić, że kot nie chce jeść. Jeśli apetyt nie wróci po 24 godzinach od ostatniego posiłku, należy wybrać się najpierw do lekarza weterynarii. Niedożywienie może mieć negatywne skutki zdrowotne i prowadzić m.in. do odwodnienia czy anemii. Jeśli brak apetytu mruczka wynika z czynników psychogennych, należy udać się do zwierzęcego behawiorysty

Choroby i dolegliwości powodujące brak apetytu u kota

Jeśli kot nie ma ochoty na jedzenie, przyczynę może stanowić również choroba, np. wywołana zarażeniem pasożytami, a także podrażnienie układu pokarmowego spowodowane m.in. pilobezoarami. Zdecydowanie poważniejszym źródłem braku apetytu bywa też np. cukrzyca czy triaditis – zespół trzech chorób: zapalenia trzustki, zapalenia dróg żółciowych i idiopatycznej choroby zapalenia jelit (IBD). Jeśli  kot nie ma apetytu i wymiotuje, może to być związane z wieloma różnymi problemami dotyczącymi układu pokarmowego mruczka, ale nie tylko. 

Kolejnymi chorobami, które sprawiają, że kot nie chce jeść i pić, są: niewydolność nerek, nadżerki na języku, zapalenie dziąseł czy nawet obfity kamień nazębny. Ponadto brak apetytu u kota może być spowodowany również operacją, bólem czy okresem rekonwalescencji.

Przyczyn braku apetytu u kota może być naprawdę wiele, dlatego bardzo ważne jest diagnozowanie problemu w klinice weterynaryjnej.

Jak należy postępować, gdy kot nie ma apetytu?

Jeśli chcemy się dowiedzieć, dlaczego kot nie chce jeść, niezbędna jest wizyta u lekarza weterynarii. W klinice zostaną przeprowadzone dokładne badania, które pozwolą wykryć ewentualną chorobę. Jeśli okaże się, że mruczek jest chory, należy wdrożyć odpowiednie leczenie.

Jeśli jednak specjalista nie wykryje u naszego mruczącego przyjaciela żadnej choroby, należy szukać przyczyn natury behawioralnej. W tym celu warto się zastanowić, czy w ostatnim czasie zaszły jakieś zmiany w otoczeniu naszego podopiecznego oraz, czy kot nie znalazł się przypadkiem w sytuacji stresowej. Przewlekły stres i smutek czworonoga mogą prowadzić do wystąpienia u niego depresji, więc nie można tego lekceważyć. Warto wybrać się do behawiorysty, który poradzi, jak w takim przypadku postępować. Szybka reakcja jest niezwykle ważna, jeśli chcemy, by kot wrócił do prawidłowego trybu odżywiania się.

Więcej informacji na temat żywienia kotów znajdziesz na stronie Sheba.pl

Koniec ery chowu klatkowego coraz bliższy! Jest poparcie ze strony komisarza Wojciechowskiego

chowklatkowy

Wiele wskazuje na to, że era chowu klatkowego niedługo przejdzie do lamusa. „Jest pełne poparcie Komisji dla takiej transformacji” – mówił komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski.

Polski polityk w tracie wczorajszego wysłuchania komitetu obywatelskiego „Koniec Epoki Klatkowej – End the Cage Age”, które to miało miejsce w Parlamencie Europejskim, poparł tę inicjatywę. Jak informują media, to ostatni etap przed podjęciem przez Komisję Europejską decyzji w tej sprawie.

W klatkach żyje w Europie aż 340 milionów zwierząt

Zmiany są niezwykle poważne i jak informuje Jakub Belina-Brzozowski z Compassion Polska, w samej tylko Polsce chodzi aż o 43 miliony zwierząt hodowlanych. W skali europejskiej to już 340 milionów zwierząt.

Jak zaznaczyła Małgorzata Szadkowska, które jest prezesem Compassion Polska oraz członkiem komitetu Koniec Epoki Klatkowej, taka decyzja byłaby istną rewolucją dla rolnictwa w całej Europie. Wskazała, że mimo wszystko jest to możliwe do wprowadzenia już w tej chwili, a na dodatek ekonomicznie opłacalne. Zwróciła też uwagę, że podobny system stosowany jest już teraz w wielu krajach Europy.

Zmiany popiera Komisja Europejska

Zmiany są popierane przez Komisję Europejską. W trakcie wysłuchania Janusz Wojciechowski podkreślił:


Dobrostan zwierząt leży w samym sercu Zielonego Ładu i mnie osobiście zależy na tym, żeby go poprawić. Chów klatkowy jest częścią szerszego problemu jakim jest intensyfikacja produkcji, która nie była wyborem rolników. I rolnicy też na tym cierpią.

Polski polityk wskazał również, że są unijne fundusze, których można użyć dla transformacji w kierunku alternatywnych metod hodowli i jest to wspierane przez KE.

Wygląda więc na to, że już niebawem pożegnamy całkowicie system chowu klatkowego w hodowli zwierząt. To z pewnością zmiana, którą docenią miłośnicy zwierząt. Od lat podnosili oni wielokrotnie alarmy na temat tego, jak bardzo złe są warunku zwierząt, które całe życie spędzają w klatkach. Teraz ich los może się całkowicie odmienić.

za: PAP, farmer.pl

Ogromne problemy Przystani Ocalenie. Opiekunowie 500 porzuconych zwierząt proszą o pomoc

schronisko

Ćwiklicka Przystań Ocalenie ma ogromne problemy finansowe. Bez odpowiednich środków nie będzie możliwe zapewnienie godnego życia jej podopiecznym. Przystań prosi miłośników zwierząt o pomoc w ratowaniu tego miejsca.

„Nasza Przystań powstała właśnie po to, żeby być ostatnim a czasem pierwszym domem dla tych, o których świat zapomniał, dla tych które są chore, niepełnosprawne, dla tych których życie dobiega końca, dla tych które nigdy nie zaznały w swoim życiu niczego dobrego…”

– pisze Przystań na Facebooku.

500 zwierząt liczy na pomoc

Dodano, że w tym miejscu znajduje się aż 500 zwierząt, które bez jej pomocy nie mają szans na normalne życie. W tej chwili sytuacja jest niezwykle trudna i pieniędzy brakuje na wszystko. Dalej napisano:

„Czujemy, że się poddajemy. Czy nasza Przystań przestanie istnieć? Zaciskamy pasa jak się da, szukamy oszczędności gdzie to tylko możliwe, każdą złotówkę oglądamy dwa razy z każdej strony i wybieramy co kupić, a z czego zrezygnować”.

Zaczyna brakować nawet na karmę

Pracownicy we wpisie w mediach społecznościowych zaznaczają, że zwierzęta, którymi się zajmują, nie jedzą wyszukanych dań. Opiekunowie zwierząt dokładają jednak wszelkich starań, aby można było nakarmić je dobrą jakościowo karmą, jednak w rozsądnej cenie.

Podkreślają też, że koszta utrzymania to nie tylko samo jedzenie, ale i słoma, pasze czy lekarstwa lub usługi weterynaryjne. Jak czytamy, Przystań nie jest już w stanie finansować wszystkich potrzeb zwierzaków i zwraca się do internautów o pomoc. Dodano, że magazyn świeci pustkami i wszyscy obawiają się, że zwierzęta nie będą miały nawet co jeść. W apelu o pomoc czytamy:

„Każda forma pomocy jest dla nas na chwilę obecną na wagę złota i życia naszych ponad 500 podopiecznych… Bardzo prosimy o karmę dla psów, kotów, królików, ptaków, makaron, kasze, płatki kukurydziane, wszelkiego rodzaju warzywa i owoce, mokre chusteczki, podkłady higieniczne, rękawiczki gumowe, wszelkiego rodzaju środki czystości, ręczniki papierowe”.

za: Facebook

„Lagun” na drzewie? Przerażona mieszkanka zadzwoniła po inspektorów KTOZ, a ci… pękali ze śmiechu

telefon

Kuriozalna sytuacja miała miejsce na jednym z krakowskich osiedli. Inspektorzy Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami zostali wezwani do „laguna”, który miał zawisnąć na drzewie. Po rozwiązaniu zagadki musieli pękać ze śmiechu.

„Zabierzcie tego stwora!”

„Przyjedźcie i go zabierzcie!” – niemal krzyczała do telefonu dzwoniąca do KTOZ kobieta, która najwidoczniej nie na żarty wystraszyła się tego, co zobaczyła na drzewie za swoim oknem.

Gdy pracownicy dopytywali o co chodzi, ta odpowiedziała:

„Tego stwora!!! Od dwóch dni siedzi na drzewie naprzeciwko bloku! Ludzie okien nie otwierają, bo się boją, że im to do domu wejdzie!”.

„Lagun” na drzewie


„Jest brązowe, siedzi na drzewie i to jest ten… noooo, ten.. lagun!”.Inspektorzy dopytywali, o jakie zwierzę może chodzić kobiecie i jak ono wygląda. Upewniali się, czy to nie jest przypadkiem ptak. Tymczasem kobieta odparła:

Pracownicy dopytywali, czy może chodzi o legwana. Dzwoniąca do KTOZ odpowiedziała:

„Tak, legwan! Siedzi tu od dwóch dni i wszyscy się go boją! To kiedy po niego przyjedziecie?”.

To nie był żart

Ostatecznie postanowili pojechać do zgłoszenia, choć obawiali się że mają do czynienia z żartem primaaprilisowym. Gdy przyjechali na miejsce, w końcu udało się odnaleźć owo „zwierzę”:

„Jest, mamy go! Brązowy stwór siedzi na gałęzi bzu, bez rośnie mniej więcej w połowie długości bloku, stwór siedzi i się nie rusza – dokładnie tak, jak opisała nam pani zgłaszająca. Jego brązowa skóra pobłyskuje w słońcu, choć gdzieniegdzie widać jakieś zmatowienia. Przyglądamy się dokładniej – biedak nie ma nóg ani głowy”.

Przyznają, że nie mogli mu już pomóc, ponieważ:

„Owym tajemniczym lagunem – legwanem okazał się bowiem… croissant, rogalik z ciasta francuskiego”.

Pracownicy zapewniają, że cała historia nie jest żartem i wspomniane zgłoszenie rzeczywiście do nich wpłynęło. Całą sprawę opisano na Facebooku. Polecamy lekturę całości! Wpis poniżej:

za: Facebook

Wścieklizna na Mazowszu! Wojewoda apeluje do mieszkańców

lis

Na Mazowszu potwierdzono już siódmy przypadek wścieklizny. Pierwszy odnotowano na początku tego roku w miejscowości Izabela (powiat otwocki). Obecnie wśród obszarów zagrożonych są także dwie dzielnice Warszawy.

Wścieklizna u lisów na Mazowszu

Wściekliznę potwierdzono po raz kolejny u lisa. Zespół prasowy Wojewody Mazowieckiego poinformował, że 26 marca tego roku zakończono już akcję szczepień wolno żyjących lisów. Rozporządzenie wojewody pojawiło się zaraz po odkryciu pierwszego przypadku zakażenia.

Drugi z przypadków potwierdzony został 29 stycznia, tym razem w miejscowości Kołbiel. W miejscowości Zakręt wścieklizna pojawiła się 12 lutego, 19 marca w Dębem Wielkim, a 26 marca w Malcanowie i miejscowości Zabieżki.

Dwie dzielnice Warszawy uznane za obszary zagrożone

Obecnie wojewoda w swoim rozporządzeniu wojewoda wskazał na obszary, które zagrożone są wścieklizną w województwie Mazowieckim. To między innymi Sulejówek, część gmin Halinów, Siennica, Wiązowna oraz Kołbiel. Ponadto, zagrożenie dotyczy też dwóch też części dzielnic Warszawy: Wawer i Wesoła.

Na wspomnianych obszarach konieczne jest trzymanie psów na terenie zamkniętym lub na smyczy. Koty muszą pozostać w zamknięciu. Podobne zasady dotyczą też zwierząt gospodarskich – konieczne jest trzymanie ich na zamkniętych wybiegach lub w okólnikach.

Wścieklizna prowadzi do śmierci

Wirus wścieklizny jest niezwykle groźny dla ludzi. Nie ginie poprzez zamarzanie, łatwo jednak można go zniszczyć przez wysoką temperaturę. Ulega zniszczeniu już w 60 stopniach Celsjusza, jeśli temperatura ta utrzymuje się przez więcej niż 5 minut.

Zakażenie człowieka najczęściej odbywa się przez pogryzienie przez chore zwierzę. Możliwe jest też w razie kontaktu z jego śliną. Choroba jest wyjątkowo groźna. Niestety, jeśli pacjent nie zostanie zaszczepiony przed wystąpieniem objawów choroby, wścieklizna prowadzi do śmierci. W razie ugryzienia należy jak najszybciej udać się do lekarza.

za: PAP

Atak watahy wilków w Świętokrzyskiem

wilk 1

Mrożące krew w żyłach wieści z Kielecczyzny. W jednym z gospodarstw agroturystycznych miał miejsce atak wilków. Drapieżniki zagryzły sześć żyjących tam zwierząt.

Wilki to niezwykle silne i mądre zwierzęta. Niezwykle rzadko zdarza się, żeby atakowały ludzi. Wolą omijać nas z daleka i nieprowokowane raczej nie rzucą się na człowieka. Inaczej jest jednak w przypadku zwierząt, także hodowlanych.

Coraz więcej wilków?

Od pewnego czasu coraz częściej słyszymy o wilkach, które zbliżają się do siedzib ludzkich. Zdarzają się również ataki. Niektóre zwierzęta jednak szukają u ludzi pożywienia i potrafią stać się przyjazne. Takie wilki, które nie czują lęku przed ludźmi, nie nadają się jednak do życia w naturze i trzeba je zamknąć, na przykład w zoo. Przypadek dotyczący Kielecczyzny był jednak zupełnie inny.

Wspomniany atak watahy wilków był pierwszym, do jakiego doszło w tym regionie. Informuje o nim serwis novemiasto.com. Kilka wilków poradziło sobie bez problemu ze sforsowaniem siatki przy zagrodzie dla zwierząt. Co ciekawe, nie przeszkodził im nawet elektryczny pastuch.

Wataha zagryzła sześć zwierząt

Wygłodniałe wilki zagryzły zwierzęta, które hodowane były w gospodarstwie agroturystycznym znajdującym się w Woli Łagowskiej (województwo świętokrzyskie). Łącznie ofiarami wilków stało się sześć zwierząt – daniele oraz muflony.

Wilki na własne oczy zobaczył sam gospodarz, jednak gdy tylko dostrzegły jego obecność, uciekły. Eksperci po oględzinach siatki i zagryzionych zwierząt potwierdzili, że ataku dokonała właśnie wataha wilków.

Co robić w razie spotkania z wilkiem?

W pewnych regionach Polski populacje wilków są coraz większe. Donoszono już między innymi o tych zwierzętach, które widziano w pobliżu ludzkich osiedli czy sklepów. Najważniejsze to wówczas nie panikować. To ostrożne zwierzęta, które wolą unikać człowieka. W razie spotkania z nim należy powoli się oddalić, jednocześnie zachowując się głośno i próbując odstraszyć wilka.

za: novemiasto.com,

Łódzki myszojeleń otrzymał już imię

myszojelen

W łódzkim zoo przyszło na świat wielce nietypowe zwierzątko. To kanczyl srebrnogrzbiety, który nazywany jest również „myszojeleniem”. Teraz ten najmniejszy przeżuwacz świata otrzymał imię – mimi.

Gdzie można w Polsce spotkać myszojelenia?

Od pewnego czasu myszojeleń robi istną furorę w sieci. Nic dziwnego. To zwierzę, które rzeczywiście przywodzi od razu na myśl krzyżówkę jelenia z małym gryzoniem.

W Polsce o dziwo wcale nie jest to zwierzę trudno spotykane w ogrodach zoologicznych. Myszojelenie oglądać można chociażby w Warszawie czy Łodzi. Obecnie najmłodszym osobnikiem jest właśnie zwierzątko, które przyszło na świat w łódzkim zoo.

Dlaczego właśnie mimi?

Łódzki myszojeleń to samiczka. Internauci zagłosowali i wybrali dla niej imię – mimi. Informację na ten temat przekazali za pośrednictwem Instagrama przedstawiciele ogrodu zoologicznego. Koniecznie było wybranie imienia na „m”, ponieważ wewnętrzna zasada zoo w tym mieście stanowi, że w tym roku wszystkie nowo narodzone zwierzaki muszą mieć imię zaczynające się właśnie tą literą.

W środowisku naturalnym kanczyl srebrnogrzbiety jest zagrożony wyginięciem

Zwierzątko to jest niezwykle małe, nie większe od królika. Naturalnie występuje tylko na pograniczu Laosu i Wietnamu, w Górach Annamskich. Po raz pierwszy gatunek ten udało się opisać jednemu z brytyjskich zoologów zaledwie sto lat temu.

Zwierzęta te są niestety zagrożone wyginięciem. Powodem jest wycinka lasów tropikalnych oraz rozwój przemysłu na terenach, gdzie naturalnie żyje kanczyl srebrnogrzbiety.

Obecnie mają miejsce działania w celu zachowania tego gatunku w jego naturalnym środowisku. Jest to niestety bardzo trudne, ale wietnamscy naukowcy dokładają wszelkich starań, aby zwierzę nie wyginęło. W sieci zbierane są pieniądze na pomoc tym niezwykle sympatycznym zwierzętom.

za: Onet.pl

źródło zdjęcia: Charles Gates via Flickr, CC BY 2.0

Lulu. Suczka border collie, która została milionerką

bordercollie

Dla zwierzęcia śmierć jego właściciela często jest ogromną traumą. Z pewnością nie inaczej było w przypadku suczki border collie o imieniu Lulu. Ona jednak przy okazji odziedziczyła fortunę.

Obecnie Lulu jest jednym z najbogatszych zwierzą w całej Ameryce. Suczka była towarzyszką biznesmena mieszkającego w Nashville w stanie Tennessee. Zmarł on w listopadzie ubiegłego roku.

Milioner nie miał bliskiej rodziny

Niestety, 83-letni bogacz nie miał żadnej bliskiej rodziny. Do końca życia jednak towarzyszył mu wierny pies. W swoim testamencie to właśnie ośmioletniej suczce Charles William Dorris zapisał wszystko, co posiadał.

Dalszą opiekę nad psem sprawować ma przyjaciółka milionera, Martha Burton. To ona zajmowała się zwierzęciem, gdy jego pan wyjeżdżał w częste podróże służbowe.

Pięć milionów dolarów na potrzeby psa

Kobieta będzie teraz dysponować pięcioma milionami dolarów, które zgodnie z zapisem, jaki znalazł się w testamencie, funkcjonują w funduszu powierniczym. Z niego kobieta ma finansować wszelkie potrzeby psa. Ona sama jednak utrzymuje, że nie ma zamiaru kupować suczce drogocennej miski czy obroży. Wątpi również, że uda jej się wydać całą kwotę.

Milionerzy wśród zwierząt

Kwota, jaką odziedziczyła suczka, jest naprawdę zawrotna i niejeden człowiek byłby w szoku po otrzymaniu wiadomości na temat takiego spadku. W świecie zwierząt nadal jednak jest ona dość daleko w tyle za niektórymi czworonogami.

Najbogatszym zwierzęciem na wiecie jest Gunther IV. To owczarek niemiecki, który po swoim ojcu, Guntherze III odziedziczył 375 milionów dolarów. Wcześniej do psiego rodu trafiło 106 milionów dolarów po śmierci hrabiny Karlotty Libenstein. Kwota ta wskutek inwestycji zdecydowanie się rozrosła.

Inne bogate zwierzęta to chociażby szympans Kalu, na którego koncie znajdują się 62 miliony dolarów, czy kot Blackie (25 mln dolarów) oraz kura Gigoo (15 milionów).

za: psy.pl, polsatnews.pl, huba.news

Zagrożone wyginięciem jaszczurki przyszły na świat we wrocławskim zoo

heloderma meksykanska

Niezwykłe narodziny miały miejsce we wrocławskim zoo. Na świat przyszły helodermy meksykańskie. Te jadowite gady w Meksyku są tępione z wielu powodów. Od lat mówi się o konieczności objęcia ich jeszcze bardziej ścisłą ochroną.

Dwa nowe gady we wrocławskim zoo

We Wrocławiu przyszły na świat dwa osobniki tego gatunku. Jaja zostały złożone przez samicę w sierpniu ubiegłego roku. Pół roku później, które jaja spędziły w inkubatorze na zapleczu Terrarium, młode gady się wykluły.

Opiekunka zwierząt z wrocławskiego zoo Magda Fabiszewska-Jerzmańska podkreśla, że zapewnienie tym zwierzętom odpowiednich warunków do życia oraz rozrodu jest niezwykle trudne. Wrocławskiemu zoo jednak po raz kolejny udało się ta sztuka.

W Meksyku helodermy są coraz bardziej zagrożone

Zwierzęta te pochodzą z Meksyku. Są tam jednak tępione ze względu na liczne przesądy krążące na ich temat, ale i jadowitość. Uważa się tam między innymi, że kobieta w ciąży nie może na nie patrzeć, jeśli nie chce by zaszkodziło to dziecku.

Meksykanie tępią je do tego stopnia, że coraz częściej obrońcy zwierząt wskazują konieczność objęcia tego gatunku ścisłą ochroną. Obecnie posiadają tylko status „najmniejszej troski”.

Jak się okazuje, jadowite helodermy niechętnie atakują. Swojego jadu używają w ostateczności, w obronie przed napastnikami. Zanim jednak do tego dojdzie, przez pewien czas ostrzegają potencjalnego agresora o możliwości ataku.

W jakim stanie są maluchy?

Jak informuje wrocławskie zoo, małe helodermy rozwijają się dobrze i potrafią już straszyć syczeniem swoich opiekunów, gdy nie są z czegoś zadowolone. Możliwe, że trafią później do innego ogrodu zoologicznego.

Prezes wrocławskiego zoo wskazuje, że mimo tępienia tych zwierząt w Meksyku, gatunek uda się zachować. Wszystko dzięki Europejskiemu Programowi Hodowlanemu, którym objęta jest także heloderma meksykańska.

za: gazetawroclawska.pl

Źródło zdjęcia: Wikipedia (PiccoloNamek), CC BY-SA 3.0

Pomaganie poprzez granie. Dzięki Wildchain będziesz mógł ratować zagrożone gatunki

pantera gramobilna

Świetna wiadomość dla wszystkich wielbicieli gier mobilnych oraz zwierząt. Teraz grając w jedną z nich będzie można wspomagać ratowanie zagrożonych gatunków. Premiera już niebawem.

Pomaganie poprzez granie

Chodzi o grę zatytułowaną Wildchain, przeznaczoną na urządzenia mobilne. Gracz będzie miał za zadanie zaadoptować wirtualne zwierzę, które jest jednym z przedstawicieli ginącego gatunku. Jego działania w grze będą jednak miały przełożenie na świat realny i dzięki nim pomożemy także prawdziwym zwierzętom.

Do premiery tej niezwykłej produkcji trzeba jeszcze poczekać. W Wildchain na swoim smartfonie zagrasz za nieco ponad dwa miesiące.

Na czym polega gra?

Każda rozgrywka zaczynać się będzie w momencie narodzin zwierzęcia, które gra przydzieli losowo. Liczba zwierząt każdego gatunku będzie w grze ograniczona do liczby jego przedstawicieli żyjących na świecie. To oznacza, że tylko niecałe 7000 graczy będzie mogło wychować małego geparda.

Gra działać będzie z wykorzystaniem technologii blockchain. Każdemu z graczy przydzielony zostanie token, który potwierdza jego unikalność. Gracz będzie miał za zadanie utrzymywanie przy życiu swojego zwierzęcia.

Przedstawicieli zagrożonych gatunków będziemy między innymi karmić i poić. Choć sama gra będzie do pobrania za darmo, podobnie jak w innych produkcjach tego typu możliwe będzie dokonywanie mikrotransakcji.

Mikropłatności, które mają sens

W środowisku graczy mikrotransakcje często nie są mile widziane. Twórcy mają jednak nadzieję, że w przypadku tej konkretnej produkcji będzie zdecydowanie inaczej. Dochód z takich płatności przeznaczony będzie nie tyle w celu zarabiania przez twórców gry, co na pomoc zagrożonym zwierzętom w świecie realnym.

Jeśli lubisz gry mobilne i jesteś w stanie zapłacić za inny wygląd postaci czy pojazdu, w przypadku tej gry będziesz miał dodatkowo świadomość, że pomagasz zwierzętom zagrożonym wyginięciem. Wydaje się to wyjątkowo atrakcyjną propozycją dla graczy. Szczególnie, że dziś społeczeństwo ma coraz większą świadomość na temat wpływu człowieka na środowisko.

za: gry.interia.pl

Źródła zdjęć: Tony Hisgett from Birmingham, UK (via Wikipedia), CC BY 2.0 / Pixabay (PankeysonPhotos)

Pies spotkał na spacerze… wilka! Zaskakujące zachowanie obu zwierząt

wilk

Właściciel pewnego owczarka belgijskiego miał okazję doświadczyć spotkania jego czworonoga z… wilkiem. Tego, jak zachowały się oba zwierzęta, nikt się nie mógł spodziewać.

Zobacz też: https://filmi.pl/filmy-o-wilkach

Mężczyzna wybrał się do lasu ze swoim psem. Tam obaj trafili na wilka. Można się tylko domyślać, jak bardzo przestraszony musiał być właściciel owczarka. Film z tego niezwykłego w skutkach spaceru trafił do sieci.

Jak wszyscy wiemy, zarówno pies jak i wilk są do siebie niezwykle podobne. Wielokrotnie jednak w trakcie spotkania obu zwierząt dochodziło do krwawej walki. Tym razem jednak zachowanie obu zwierząt było zaskakujące.

Zwierzęta zaczęły się… bawić!

Gdy wspomniany pies natrafił w lesie na wilka, zachowywał się, jakby spotkał dawno niewidzianego, psiego przyjaciela. Oba zwierzęta zaczęły się ze sobą bawić, turlając się po ziemi i podgryzając.

Co zaskakujące, Spotkanie to wyglądało jak zwyczajna zabawa dwóch znajomych psów. W pewnej chwili można odnieść wrażenie, że to pies rasy husky bawi się z owczarkiem. Tymczasem był to z całą pewnością najprawdziwszy wilk.

Nagranie robi istną furorę w sieci. Jak widzimy, zwierzęta w ogóle nie miały zamiaru robić sobie krzywdy i wszystko skończyło się na zabawie.

Idziesz do lasu z psem? Uważaj na wilki

Nie należy tego jednak traktować jako zwyczajnego zachowania psa po spotkaniu z wilkiem. Bardzo prawdopodobne było, że oba zwierzęta rzucą się sobie do gardeł. Jak wyglądało to spotkanie można zobaczyć na poniższym wideo:

Obowiązkowe dwa spacery z psem dziennie? Kuriozalny pomysł niemieckich polityków

spacerzpsem

Niemiecki rząd rozważa możliwość wprowadzenia… nakazu spaceru z psem. Nowe przepisy są mocno krytykowane przez właścicieli zwierząt oraz ich miłośników. Osoby te wskazują na absurdalność takich rozwiązań prawnych.

Każdy niemal pies potrzebuje krótszego lub dłuższego spaceru każdego dnia. Chociażby po to, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. Zdaje sobie z tego sprawę każdy właściciel czworonoga. Niemieckie władze mają jednak zamiar wprowadzić w tej kwestii regulacje prawne. Czy są one w ogóle potrzebne i jak Niemcy mają zamiar egzekwować takie prawo?

Minimum dwa spacery i godzina dziennie na dworze

W myśl przepisów, na właścicieli psów miałby zostać nałożony obowiązek wyprowadzania zwierzęcia co najmniej dwa razy dziennie. Łącznie takie spacery nie mogłyby trwać krócej niż godzinę.

Z pewnością za głowę złapie się każdy właściciel małego psa. Jak politycy wyobrażają sobie półgodzinny spacer o 6 rano w mroźny, styczniowy dzień z takim zwierzęciem? Trudno powiedzieć. Wygląda na to, że tego typu dylematy w ogóle nie przyszły im do głowy.

Miłośnicy zwierząt krytykują absurdalny pomysł

Właściciele oraz miłośnicy zwierząt są zaskoczeni pomysłem rządu federalnego. Wskazują między innymi, że potrzeba spaceru uzależniona jest od stanu zdrowia oraz rasy psa. Nikt przy zdrowych zmysłach nie każe przecież męczyć się psu rasy husky przez godzinę w upał. Dla niektórych ras godzinny spacer dziennie jest też po prostu za długi.

Prawo, które nie ma sensu

Co więcej, Niemcy wskazują na brak sensu wprowadzania prawa, które za chwilę okaże się martwe. Nie sposób w końcu wyobrazić sobie sytuacji, w której urzędnicy kontrolują, jak długo dana osoba przebywała danego dnia z psem i czy na pewno spacer był podzielony na dwie tury.

Każdy miłośnik zwierząt doskonale zdaje sobie sprawę z potrzeb psów w zakresie spaceru. Nie każdy pies jest jednak taki sam, a próba wprowadzania odgórnych nakazów w tym zakresie wydaje się zupełnie nieprzemyślana. Miejmy nadzieję, że politycy pójdą po rozum do głowy.

Chcesz przygarnąć żółwia? Sprawdź, czy to zwierzę dla ciebie

zolw

Żółw to niezwykle popularne zwierzę wśród Polaków. Nie każdy jednak wie, jak się nim opiekować. Oto kilka wskazówek, dzięki którym poznasz odpowiedź na pytanie, czy to zwierzę odpowiednie dla ciebie.

Żółw wydaje się wyjątkowo odpornym i niewymagającym zwierzęciem. Dlatego też wielu Polaków decyduje się na jego wybór, szukając pupila do swojego domu. Tymczasem żółwie mają bardzo specyficzne potrzeby i nie wszystko, co robią ich właściciele, jest dla nich dobre. Przed decyzją o adopcji żółwia warto dowiedzieć się o nich czegoś więcej.

Jak długo żyją żółwie?

W polskich domach dominują żółwie greckie, stepowe czy czerwonolice. Ich długość życia zależy oczywiście od gatunku, jednak są to zwierzęta długowieczne. W warunkach domowych mogą dożyć 100, a nawet 150 lat. Dlatego też decyzja o posiadaniu jest tak poważna. Najpewniej zwierzę nas po prostu przeżyje.

Czy żółw to dobry kompan dla dziecka?

Tym, co wiele osób może zniechęcić do wyboru żółwia jest z pewnością jego stosunkowo niewielkie zainteresowanie zabawami. Niektórym zwierzę to wyda się wręcz… nudne. Co gorsza, wiele z nich może przenosić niebezpieczne bakterie i zarazić człowieka salmonellą lub listeriozą. Dziecko może też zostać przez żółwia dotkliwie podrapane lub ugryzione. Z pewnością więc wiele krążących powszechnie opinii na temat żółwi to niestety mit.

Czy żółw może biegać po mieszkaniu?

Odpowiedź jest krótka: absolutnie nie! Twarda podłoga bardzo mocno szkodzi tym zwierzętom i prędzej czy później częste wypuszczanie ich na spacer po mieszkaniu doprowadzi do poważnych urazów. Niekiedy mogą się one skończyć śmiercią żółwia, a już na pewno przysporzą mu ogromnego cierpienia.

Dla kogo zatem dobry jest żółw?

Żółwie to zwierzęta, które najbardziej przypadną do gustu tym osobom, które lubią je obserwować. Zwierzę to powinno żyć w odpowiednio przystosowanym dla konkretnego gatunku żółwia terrarium. Tylko tam będzie się czuło bezpiecznie. Jeśli więc szukasz niewymagającego zwierzęcia i nie lubisz częstych spacerów, żółw będzie dla ciebie idealnym wyborem. Szczególnie, że może on dosyć długo wytrzymać bez pożywienia i twoja nieobecność przez kilka dni nie zrobi na nim najmniejszego wrażenia.

Czekolada to dla psa trucizna! Oto, co trzeba zrobić, jeśli twój czworonóg ją zje

czekolada i pies 1

Czekolada jest jednym z niewielu produktów, który choć wydaje się niewinny, dla psa może oznaczać śmierć. Nigdy mu jej nie podawaj. Jeśli jednak wiesz, że twój pies sam dobrał się do pozostawionej tabliczki czekolady, trzeba działać szybko. Jest na to kilka sposobów.

Dlaczego czekolada jest trująca dla psów?

W dzisiejszych czasach świadomość ludzi na temat psów jest coraz większa. Wiemy już, że nie należy ich karmić jedynie resztkami ze stoły, czy też podawać do jedzenia gotowanych kości drobiowych. Jednym z największych zagrożeń dla naszych czworonogów jest jednak czekolada. Jeśli do tej pory tego nie wiedziałeś, od tej pory zapamiętaj – dla psa jest ona trucizną!

Spożycie przez psa czekolady niemal na pewno zakończy się fatalnie. Jeśli psiak będzie miał szczęście, czeka go tylko zatrucie. W poważnych przypadkach może to jednak doprowadzić nawet do śmierci twojego pupila.

Za toksyczność odpowiedzialna jest teobromina, która znajduje się w czekoladzie. Ludzie nie mają problemów z jej trawieniem, natomiast psy – owszem. Metabolizują go one bardzo powoli, długo też trwa wydalanie związków, które znaleźć można w czekoladzie. Mogę się one w organizmie psa kumulować, tak więc nawet niewielkie ilości czekolady zjadane przez psa regularnie mogą doprowadzić do zagrożenia zdrowia i życia czworonoga.

Jak postępować, kiedy pies zjadł czekoladę?

Może się jednak zdarzyć, że pies sięgnie po kostkę czekolady, czego na początku nie zauważysz. Wystarczy zostawić ją na stole, a ciekawski zwierzak może zjeść ją bez pytania właściciela o zgodę. Wtedy trzeba działać szybko.

Jeśli wiesz, że do zjedzenia czekolady przez psa doszło nie więcej niż kilkadziesiąt czy kilkanaście minut temu, musisz doprowadzić zwierzaka do wymiotów. Pomóc w tym może woda utleniona wstrzyknięta prosto do pyska. Nie stosuj jednak więcej niż 5 ml płynu na kilogram masy zwierzęcia.

Nie panikuj!

Spokojnie. Choć kostka czekolady jest dla psa trująca, nie powinna stanowić dla niego od razu zagrożenia życia. Z pewnością jednak warto udać się do weterynarza. Objawy zatrucia zauważysz dość szybko, raczej przed upływem pięciu godzin od zjedzenia czekolady.

Widać będzie, że psa boli brzuch, może chwiać się na łapach i mieć duszności. Może się też pojawić ślinotok czy drgawki. W skrajnych przypadkach dojdzie do spadku temperatury, pojawi się biegunka, a nawet sztywność mięśni.

Jeśli wiesz, że twój zwierzak na pewno spożył sporą ilość czekolady – nie panikuj, ale od razu spotkaj się z weterynarzem. Szczególnie jeśli wiesz, że stało się to na przykład kilka godzin temu.

Mężczyzna pomógł leniwcowi, który chciał przejść przez jezdnię. Zobacz, jak zwierzę zareagowało na ten gest!

leniwiec

Nietypowe zachowania zwierząt zawsze budzą nasze zdziwienie. Niezwykłej sytuacji tego rodzaju doświadczył pewien mężczyzna, gdy postanowił pomóc zdezorientowanemu leniwcowi. Do sieci trafiło wideo, na którym można zobaczyć zaskakującą reakcję uratowanego zwierzęcia.

Zagrożone życie leniwców

Leniwce to zagrożone wyginięciem zwierzęta, zamieszkujące las równikowy Ameryki Północnej oraz Środkowej. Ich nazwa odnosi się oczywiście do spokojnego, powolnego trybu życia oraz poruszania się. Nie każdy jednak wie, że zwierzęta te są zagrożone także przez wolne tempo ewolucyjne, co dodatkowo zagraża im w związku z wycinaniem lasów równikowych. Leniwce nie są w stanie szybko przystosować się do innego środowiska. Tym bardziej nie dziwi reakcja mężczyzny, który postanowił pomóc jednemu z przedstawicieli tego gatunku.

Ten spacer mógł zakończyć się źle

Jeśli kiedykolwiek widziałeś leniwca na filmie, z pewnością musisz zdawać sobie sprawę jak długo może zająć mu przejście przez ulicę. Jeden z osobników próbował pewnego dnia przekroczyć ruchliwą drogę, na dodatek w godzinach szczytu. Wszystko mogło zakończyć się tragicznie, gdyby nie pomoc wspomnianego mężczyzny.

Do sieci trafiło wideo, na którym widzimy, jak 50-letni Jose Aldenizio przenosi leniwca na drugą stronę drogi, którą ten próbował przekroczyć.

Reakcja leniwca? Bezcenna!

Jednak nie ludzka dobroć, ale reakcja zwierzęcia jest najbardziej zaskakująca. Mężczyzna po przeniesieniu leniwca na drugą stronę ulicy, pomachał mu. Co zaskakujące, zwierze postanowiło ten gest odwzajemnić!

Ten film trzeba po prostu zobaczyć:

https://youtube.com/watch?v=S9hov8wcsOQ

Idziesz na spacer z psem? Nie zapomnij smyczy! Od soboty obowiązują nowe przepisy

spacer z psem

Już w najbliższą sobotę, 10 kwietnia, w życie wejdą nowe przepisy dotyczące spacerów z psami. Dla nieodpowiedzialnych właścicieli spacer może się zakończyć poważną karą finansową. Szczególnie na baczności muszą się mieć osoby, które posiadają psy ras uważanych za niebezpieczne.

Rozporządzenie dotyczące nowego prawa zostało wydane przez Prezesa Rady Ministrów 26 marca 2021 roku. 10 kwietnia z kolei wejdzie ono w życie. Kara za spacer z psem bez zachowania odpowiednich przepisów może być naprawdę dotkliwa.

Ile zapłacisz za spacer bez smyczy?

Rząd chcąc zadbać o bezpieczeństwo Polaków, postanowił zmienić prawo w zakresie odpowiedzialności za spacer z czworonogami. Od najbliższej soboty „niezachowanie zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia” może oznaczać grzywnę w wysokości od 50 do nawet 250 złotych.

Dalej w przepisach dodano, że jeśli takie zachowanie stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia innych ludzi, grozi nam już mandat w wysokości nawet 500 złotych.

Prawnicy mają jednak wątpliwości co do określenia, jakie znalazło się w przepisach. Zwykłymi środkami ostrożności nie muszą być bowiem smycz oraz kaganiec. Wyszkolone psy, które słuchają swoich właścicieli, mogą nie wymagać smyczy w trakcie spaceru.

Nieodpowiedzialni wielbiciele rottweilerów zapłacą więcej

Szczególnie dotkliwa może być kara dla właścicieli psów ras, które uważane są za szczególnie niebezpieczne. Jeśli nie chcesz pozbyć się z portfela 500 złotych, koniecznie pamiętaj o zakładaniu psu na spacerze smyczy lub kagańca.

Lista ras, które podpadają pod ten przepis jest jednak dłuższa. Rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 28 kwietnia 2003 roku stanowi, że za agresywne uznaje się psy ras:

  • owczarek kaukaski
  • moskiewski stróżujący
  • rottweiler
  • akbash dog
  • tosa inu
  • anatolian karabash
  • amerykański pit bull terrier
  • pies z Majorki
  • buldog amerykański
  • dog argentyński
  • pies kanaryjski

Ukarani mogą zostać także właściciele psów, które bez smyczy lub kagańca znajdują się na nieogrodzonej posesji.

za: money.pl, polsatnews.pl

Jak nauczyć psa chodzić na smyczy? Podstawy szkolenia

jak nauczyć psa chodzić na smyczy

Nauka chodzenia na smyczy to jedna z podstaw pracy z psem. Kiedy do twojego domu trafia szczeniak, wspólne wychodzenie z domu staje się powoli codziennym rytuałem. Piesek sam z siebie nie zna jednak zasad i często nie umie się odnaleźć. Zdarza się, że pies ciągnie albo nawet w ogóle nie chce chodzić na smyczy. Twoją rolą jest nauczenie go tego. Trening nie jest trudny, należy jednak podejść do niego z cierpliwością i konsekwencją.

Uczenie psa chodzenia na smyczy – wybierz odpowiednie narzędzia

Nauka chodzenia na smyczy powinna rozpocząć się od wyboru odpowiednich akcesoriów. Wbrew pozorom ma to bardzo duże znaczenie i to nie tylko w kwestii estetycznej. Absolutnie nie jest wszystko jedno, na jaką smycz się zdecydujesz. Powinna być ona bardzo solidna, dobrze wykonana i – przede wszystkim – bezpieczna. 

Tworzywo, z którego wykonana została smycz, powinno być bardzo dobrej jakości. Zarówno nitkowanie, jak i obicie musi być doskonale wykończone. Istotna jest także grubość samej smyczy. Im większy pies, tym grubszy powinien być materiał. Szczeniak zazwyczaj zadowoli się cieńszą smyczą, pamiętaj jednak, że na tym etapie życia zwierzaki rosną niezwykle szybko. Cienka smycz już po kilku tygodniach może stracić swoje właściwości. Nie tylko wżyna się w rękę, ale także może zerwać się pod ciężarem psiaka.

Oprócz smyczy bardzo istotna jest także obroża. To właśnie ona, a nie szelki najlepiej nadają się do treningu chodzenia na smyczy. Obroża jest doskonałym pośrednikiem pomiędzy przewodnikiem a psem. Świetnie sprawdzi się więc na początek. Warto wybierać taką, która wykonana jest z polipropylenu. Jest bardzo wygodna dla zwierzaka, a jednocześnie trwała, estetyczna i – co istotne dla wielu – tańsza niż obroża skórzana. 

W przypadku obroży bardzo ważne jest także jej dobre dopasowanie do rozmiaru zwierzaka. Odpowiednia będzie taka, pod którą mieszczą się dokładnie dwa palce dorosłego człowieka. 

Nauka chodzenia psa na smyczy – przyzwyczajanie 

Uczenie psa chodzenia na smyczy powinno rozpocząć się od zapoznania szczeniaka z samą ideą takiego spaceru. Zanim jeszcze weźmiesz się do zakładania obroży, pozwól psu się z nią zapoznać. Połóż ją w widocznym miejscu i pozwól na dokładne obwąchanie oraz zapoznanie się z materiałem. 

Pierwsze założenie obroży powinno odbyć w pozytywnym kontekście. Nigdy nie szarp psa i nie zapinaj go w obrożę na siłę. Kiedy pasek znajdzie się już na psiej szyi, nagródź malucha smakołykami i daj mu znać, że bardzo się cieszysz. Niech szczeniak pochodzi trochę w obroży, jednak pozostawienie go w niej cały czas jest dopuszczalne tylko w sytuacji, kiedy obrożę będziesz regularnie kontrolować. Szybko bowiem może stać się za ciasna. 

Nauka psa chodzenia na smyczy

Najlepszym rozwiązaniem na to, jak nauczyć psa chodzenia na smyczy jest duża dawka cierpliwości. Za każdym razem, kiedy pies zaczyna ciągnąć, konsekwentnie zatrzymuj się i nie ruszaj z miejsca, dopóki nie przestanie. Tylko w ten sposób dasz wyraźnie do zrozumienia, że ciągnięcie nie jest skutecznym sposobem na dostanie tego, czego pies oczekuje. Wręcz przeciwnie spowalnia cały proces.
Nauka chodzenia na smyczy nie jest trudna, natomiast musi odbywać się przy pełnej konsekwencji. Jeżeli zwierzak zobaczy, że raz ciągnięcie się opłaca, będzie próbował tego po raz kolejny.

Spacery ze szczeniakiem – ćwiczenia statyczne

Przed wyjściem ze szczeniakiem na pierwszy spacer na smyczy wprowadź tak zwane ćwiczenie statyczne. Polega ono na tym, że piesek, który ma założoną obrożę, jest przez ciebie przetrzymywany jedną ręką za nią, a drugą stabilizowany w taki sposób, aby się nie wiercił. Przyzwyczai go to do przytrzymywania. 

Ćwiczenie jest bardzo ważne, jednak należy wykonywać je odpowiedzialnie i dobrze. Nagradzaj sytuacje, w których zwierzak stoi spokojnie. Jeżeli jednak wyrywa się, panikuje i jest wyraźnie opanowany przez stres, nie przytrzymuj go na siłę. Wyrobisz w ten sposób negatywne skojarzenia, które będą bardzo trudne do odkręcenia. 

Smycz warto włączyć dopiero w momencie, kiedy zwierzak będzie już przyzwyczajony do podtrzymywania. Jak nauczyć psa chodzić na smyczy? Przede wszystkim stosując metody pozytywne. Spacer powinien kojarzyć się szczeniakowi z czymś przyjemnym, najlepiej z zabawą. Nagradzaj pieska smakołykami zawsze w momencie, kiedy stoisz, a on do ciebie podchodzi. Bardzo ważne jest także to, aby odpinać smycz tylko w momencie, kiedy pies znajduje się blisko ciebie. 

Spacer ze szczeniakiem – ćwiczenia ruchowe

Ćwiczenia ruchowe są bardzo ważne, jednak warto rozpoczynać je dopiero w momencie, kiedy szczeniak jest zapoznany z obrożą i smyczą. Możecie wtedy wybrać się na pierwszy wspólny spacer, który będzie dla psa pozytywnym zjawiskiem. 

Na pierwszy spacer weź ze sobą smaczki. Zachęcaj psiaka, żeby szedł za tobą i nagradzaj w momencie, kiedy wykonuje polecenie. Bardzo ważne jest to, aby nie wzmacniać odruchu ciągnięcia na smyczy. W tym wypadku stosuje się wzmocnienie negatywne. Kiedy szczeniak zaczyna ciągnąć, zatrzymaj się i konsekwentnie nie kontynuuj spaceru, dopóki nie rozluźni smyczy i nie wróci do ciebie. Kiedy tak się stanie, pies może otrzymać nagrodę. 

Spacer na smyczy powinien być kojarzony ze spokojnym chodzeniem tuż obok ciebie. Zwierzak musi mieć bardzo silne przekonanie, że ciągnięcie i próba zmiany kierunku nie przyniesie mu żadnych korzyści. Bardzo ważna jest konsekwencja. 

Szczeniak na smyczy – luźno i przy nodze

Z czasem obrożę można zamienić na szelki. Zanim to się jednak stanie, musisz wprowadzić w życie psiaka dwa rodzaje spaceru. Pierwszy z nich polega na luźnym i spokojnym spacerze bez napinania smyczy, ale przed tobą. Drugi natomiast jest tożsamy z chodzeniem tuż przy twojej nodze. 

Chodzenie na luźnej smyczy zostało już omówione. Wystarczy nie nagradzać psa za ciągnięcie. Nieco bardziej skomplikowana jest nauka chodzenia przy nodze. Pamiętaj, że na początku musisz wypracować targetowanie. Co to znaczy? Chodzi o to, aby pies swoim nosem dotykał twojej dłoni. Następnie pies powinien podążać za dłonią i ustawiać się przy twojej nodze. Także w rozproszeniu pies powinien umieć za tobą podążać. 

Nauka spacerowania przy nodze nie jest może prosta, jednak przy konsekwentnej i cierpliwej pracy przynosi bardzo dobre rezultaty. Pozwala na sprawne poruszanie się w tłumie oraz w trudnych warunkach. 

Spacer ze szczeniakiem tworzy więź

Spacer z psem nie powinien wiązać się jedynie z załatwieniem spraw fizjologicznych. Jest bardzo istotny dla prawidłowego funkcjonowania psychiki psa, dlatego raz dziennie powinieneś zabrać go na dłuższą przechadzkę. 

Kiedy zwierzak opanuje już technikę chodzenia na smyczy, nie bój się zabierać go w nowe miejsca. Wspólne zwiedzanie okolicy wam obojgu wyjdzie na zdrowie. Z czasem warto także zacząć zabierać psa na nowe tereny. Nie ograniczaj się wyłącznie do jednego parku. Wspólna wyprawa do lasu albo na górskie ścieżki to świetna przygoda, która wzmaga budowanie więzi między tobą a psem.

Niemal każdy nowy opiekun zastanawia się, jak nauczyć psa chodzić na smyczy. W istocie nie jest to trudne, wymaga jednak konsekwencji i stosowania pozytywnych metod. Jeżeli zaczniesz naukę odpowiednio wcześnie, ciągnięcie na smyczy nie będzie dla ciebie żadnym problemem. Nieco więcej wymaga nauka chodzenia przy nodze, jednak im wcześniej zaczniesz, tym lepsze będą efekty.

Najdroższy pies na świecie – sprawdź, jakie rasy kosztują najwięcej

najdroższy pies świata

Podobno przyjaźni nie można kupić. Osoby, które posiadają psa z zarejestrowanej hodowli, zapewne mają na ten temat inne zdanie. Psy rasowe z reguły są drogie. Ma to zapobiec podejmowaniu nieprzemyślanych decyzji i brania pod swój dach rasy bez refleksji nad jej potrzebami. W praktyce różnie się to kończy, jednak nie da się ukryć, że pies z rodowodem nie kosztuje mało. Poniżej znajdziesz ranking, który przedstawia najdroższe psy świata. 

Najdroższy pies świata – pomeranian

najdroższy pies na świecie - pomeranian

Pomeranian, czyli szpic miniaturowy, zrobił zawrotną karierę w internecie jako piesek Boo. To doskonały towarzysz i pies, który dostosuje się do każdych warunków. W zależności od hodowli cena za szczeniaka wynosi około 10 tysięcy złotych. Z powodzeniem można jednak spotkać także droższe osobniki. Z tego powodu pomeraniany z rodowodem FCI często opisywane są jako najdroższy pies świata. 

Najdroższy pies świata – mastif tybetański

najdroższy pies na świecie - mastif tybetański

Mastif tybetański znany jest jako najdroższa rasa psów. Cena za szczeniaka zaczyna się od 5, a kończy nawet na 15 tys złotych. Niezwykłe futro tego zwierzaka sprawia, że pies przypomina mniejszego lwa. W Chinach rasa ta uznawana jest za świętą. To właśnie w Państwie Środka szczeniaki tej rasy sprzedawane są nawet za miliony dolarów. 

Najdroższe psy – pies faraona

najdroższy pies na świecie - pies faraona

Psy faraona są rasą mało znaną i rzadko spotykaną w naszym kraju. Być może dlatego cena szczeniaka rozpoczyna się od 8 tysięcy złotych. Psy te posiadają osobliwą powierzchowność i bardzo dużą potrzebę ruchu. Uchodzą za zdrowe i długowieczne, a na dodatek bardzo dobrze dogadują się z innymi psami, a nawet kotami. Pies faraona to rasa w typie pierwotnym, która czasami bywa mylona z chartem. 

Najdroższy pies świata – rosyjski Toy

najdroższy pies na świecie - rosyjski toy

Rosyjski toy to jeden z najmniejszych psów świata. Często mylony z chihuahuą, w naszym kraju występuje stosunkowo rzadko. Jeżeli chcesz przyjąć pod swój dach tego psiaka, musisz przygotować kwotę o wartości przynajmniej 10 tysięcy złotych. Psiaki, które mają naprawdę wybitne rodowody, mogą jednak kosztować dużo, dużo więcej. Wiele zależy od indywidualnych cech konkretnej hodowli.

Najdroższy pies na świecie – chow chow

najdroższy pies na świecie - chow chow

Chow Chow to pies, który doskonale łączy w sobie stoicki spokój z mocnym charakterem. Świetnie sprawdza się jako stróż i towarzysz osób, które nie przepadają za nadmierną aktywnością i szalonymi zabawami. Nie jest to może najdroższy pies na świecie, jednak ceny za szczeniaki są obecnie bardzo wysokie. Za pieska z dobrej hodowli trzeba zapłacić od 7 do 10 tysięcy złotych. Tradycyjnie im lepszy rodowód, tym wyższa cena. 

Najdroższy pies świata – pirenejski pies górski 

najdroższy pies na świecie - pirenejski pies górski

Pirenejski pies górski to niezwykle uparty i niezależny wielki zwierzak o imponującym białym futrze. Zdecydowanie nie jest to pies dla amatorów. Jego cena zresztą zdecydowanie odstrasza od podejmowania nieprzemyślanych decyzji. Szczeniak tej rasy z dobrej hodowli FCI to obecnie wydatek od 5 tysięcy złotych w górę. 

Najdroższe psy – akita

najdroższy pies na świecie - akita

Akita to kolejny pies, którego wizerunek podbił strony internetowe i media społecznościowe. W istocie jest to rasa bardzo wymagająca, a akity – pomimo przyjemnego wyglądu – mogą być bardzo groźne, szczególnie dla mniejszych zwierząt. Wychowanie takiego psa wymaga konsekwencji, a on sam zdecydowanie nie jest dostępny dla każdego. Barierą jest cena. Ten pies rodem z Japonii to obecnie wydatek od 4 do 6 tysięcy złotych. 

Najdroższe psy świata – chart perski

najdroższy pies na świecie - chart perski

Chart perski saluki to jedna z najstarszych ras pochodzących z Afryki. Zwierzęta te są bardzo majestatyczne, niezwykle piękne i zdystansowane. Zdecydowanie uchodzą za psy sportowe, które wymagają doświadczonego i zaangażowanego przewodnika. Ich cena jest zresztą zaporowa i szczeniaki nie trafiają do przypadkowych osób. Za szczeniaka z dobrej hodowli FCI trzeba zapłacić od 5 do 10 tysięcy złotych. 

Najdroższy pies świata – thai ridgeback

najdroższy pies na świecie - thai ridgeback

Thai ridgeback to wyjątkowy pies myśliwski, który należy do grupy ras pierwotnych. Jest to zwierzak niezwykle wymagający i zarezerwowany wyłącznie dla bardzo zaawansowanych przewodników. Dobrze sprawdzi się w domu aktywnej osoby, która ma czas i chęci do pracy z psem. Thai ridgeback to pies, który w hodowlach FCI kosztuje przynajmniej 5 tysięcy złotych. Rasa jest stosunkowo rzadko spotykana w naszym kraju. 

Najdroższe psy – pinczer małpi

Pinczer małpi to zdecydowanie jedna z najdroższych ras. Zwierzak ten ma bardzo uroczą twarzyczkę, która wizualnie faktycznie przypomina małą małpkę. Ten mały piesek wywodzi się z Niemiec. Jest bardzo przyjacielski i chętnie się bawi. W naszym kraju nie cieszy się szczególną popularnością, dlatego jej cena również jest bardzo wysoka. Pinczer małpi to nie najdroższy pies świata, jednak zdecydowanie należy do najdroższych ras na naszym rynku. Szczeniak kosztuje średnio 8 tysięcy złotych.

Najdroższy pies świata – cena 

Najgorsze psy świata bywają sprzedawane za kilka milionów dolarów za szczeniaka. Tak dzieje się na przykład w przypadku mastifów tybetańskich, które w Chinach uchodzą za zwierzęta święte. W ich ciele mają bowiem mieszkać duchy zmarłych mnichów. Większość ras, nawet tych rzadkich, jest dużo, dużo tańsza. Mimo wszystko ceny rasowych psów, szczególnie tych najrzadszych, są zaporowe. Dlaczego tak się dzieje? 

Ze względu na wysokie ceny szczeniaków w hodowlach FCI wiele ras, szczególnie tych popularnych, pada ofiarą pseudohodowców. Wówczas pieski kosztują kilkaset złotych. Nie mają jednak potrzebnych badań, a ich rodzice kojarzeni są na chybił trafił, często w karygodnych warunkach. To bardzo niebezpieczne zjawisko. 

Ceny psów rasowych są wysokie głównie ze względu na to, że koszty odchowania szczeniaków również nie są tanie. Psy przechodzą badania genetyczne i przeglądy hodowlane. Objęte są stałą opieką weterynaryjną, są odrobaczane i szczepione. Hodowca inwestuje także w sprowadzanie jak najlepszych reproduktorów, często z zagranicy. Wszystko po to, aby pieski były jak najbardziej zbliżone do wzorca rasy. 

Najdroższe psy – kupować czy adoptować? 

Konflikt między zwolennikami psów rasowych a osobami, które akceptują wyłącznie adopcję, nie jest rozstrzygalny. Pamiętaj jednak, że pies rasowy nie jest lepszy od kundelka, z kolei kundelek wcale nie kocha bardziej. Z psem masz taką relację, jaką sobie wypracujesz. Jeżeli zależy ci na zwierzaku o konkretnych cechach – na przykład do obrony lub sportu – możesz śmiało szukać idealnego psa w hodowlach FCI. 

Jeżeli jednak zależy ci wyłącznie na wyglądzie i czujesz, ze odłożenie kwoty na psa rasowego będzie trudne, wybierz się do schroniska. W fundacjach i boksach żyje mnóstwo psiaków w typie różnych ras. To o wiele lepsze rozwiązanie niż finansowe wsparcie dla pseudohodowcy. Pies bez rodowodu i tak jest wyłącznie w typie rasy, więc jeżeli konkretne cechy charakteru nie są dla ciebie nieco bardzo ważne, najlepiej rozważyć adopcję. 

Psy w hodowlach są drogie właśnie po to, aby nie kupować ich pod wpływem impulsu. Dla większości Polaków wydanie kilku tysięcy złotych lekką ręką jest zwyczajnie niedostępne. Jeżeli myślisz o kupnie konkretnej rasy, zastanów się, czy będziesz w stanie sprostać jej wymaganiom. Rozważ także, czy ona będzie pasowała do twojego stylu życia. Dopiero wtedy możesz zacząć oszczędzać na wymarzoną rasę. 

Najdroższe psy świata mogą kosztować majątek. Im rzadsza i trudniejsza w hodowli rasa, tym większą kwotę należy za nią zapłacić. Pamiętaj jednak, że najlepszy pies to taki, który najbardziej pasuje do ciebie i twojej rodziny. Nawet najdroższa rasa psa nie zapewni ci prestiżu, dobry przyjaciel jest jednak na wagę złota. 

Trawa dla kota – do czego służy? Czy twój zwierzak jej potrzebuje?

trawa dla kota

Koty to drapieżniki, które żywią się niemal wyłącznie mięsem. Nikły procent roślin w ich diecie z natury ogranicza się do resztek ziarna i traw znajdujących się w żołądku jedzonej myszy. Skąd więc twór taki jak kocia trawa? Możesz bardzo się zdziwić, jednak koty chętnie i instynktownie zjadają tę roślinę. 

Trawa dla kotów – dlaczego ją jedzą? 

Bardzo często obserwując wolnożyjące mruczki możemy zauważyć, że koty jedzą trawę. Co więcej, robią to bardzo chętnie. Dlaczego? Służy to przede wszystkim prowokowaniu wymiotów. Jest to najlepszy sposób na oczyszczenie układu pokarmowego przede wszystkim z połkniętych podczas mycia włosów. 

Włosy to jednak nie wszystko. Koty wolnożyjące (albo te żywione whole prey) zwracają także niestrawione resztki zjedzonych ofiar – pióra, futro czy niektóre kości. Tak nadmiar żółci jest przez kota w ten sposób usuwany.

Kocia trawa – co to jest? 

Czy kocia trawa jest jakimś specjalnym tworem, który różni się od tej rosnącej w ogródku? Bynajmniej nie. W ten sposób określa się mieszankę ziaren w specjalnym pudełku lub doniczce. Można w bardzo prosty sposób hodować ją w domu, w miejscu, w którym kociak ma do niej dostęp. 

kocia trawa - co to jest

Trawa dla kotów to najczęściej po prostu owies, bardzo łatwy do wyhodowania w warunkach doniczkowych. W sklepach zoologicznych sprzedawany jest razem z prostą instrukcją, z której dowiesz się jak trawę pielęgnować, aby zdrowo rosła. Podłoże zazwyczaj wyposażone jest w hydrożel, który doskonale wiąże wodę i zapobiega zarówno wyschnięciu rośliny, jak i jej przelaniu. 

Oczywiście gotowa mieszanka nie jest jedyną opcją. Możesz z powodzeniem kupić same ziarna owsa i wysiać je na balkonie lub parapecie w dużej doniczce. Jest to jednak opcja dla osób, które mają rękę do roślin. Gotowe trawy dla kota są zdecydowanie trudniejsze do zepsucia na etapie hodowania. 

Jaką trawę dla kota wybrać? 

Zapewnienie domowemu kotu dostępu do trawy to bardzo często jedyny sposób na uratowanie roślin doniczkowych. Zwierzak ma bowiem silny instynkt, który każe mu przeczyszczać się za pomocą roślin. Czy każda trawa dla kota jest jednak bezpieczna? Niestety nie. 

Wybierając kocią trawę upewnij się, że jej źdźbła są miękkie i delikatne. Zbyt ostre i szorstkie mogą bowiem ranić pyszczek kota i skutecznie odwieść go od spożywania zieleniny. Z twojej perspektywy ważne jest to, aby trawa była łatwa do wysiania i utrzymania w mieszkaniu. Najlepiej sprawdzi się wspomniany już owies, jednak w niektórych mieszankach znajduje się także pszenica i jęczmień. Istotne jest także to, aby trawa nie była w żaden sposób wspomagana za pomocą chemicznych środków. 

Trawę dla kota możesz wysiać samodzielnie albo kupić gotową mieszankę w sklepie zoologicznym. Pamiętaj, aby unikać produktów sprzedawanych w sklepach budowlanych oraz w popularnych marketach. Zdarzały się przypadki masowego zatruwania się kotów, które skonsumowały wątpliwej jakości trawę pochodzącą właśnie z takich miejsc. 

Produkt, który kupujesz, powinien mieć jasno wyszczególniony skład. Wystrzegaj się roślin, takich jak cibory i papirusy. Są one zbyt twarde i przez to nie nadają się do jedzenia przez koty. W skrajnych przypadkach potrafią nawet poranić układ pokarmowy, co skutkuje interwencją chirurgiczną. 

Trawa dla kotów – czy wszystkie zwierzaki mogą ją jeść? 

trawa dla kota - czy wszystkie zwierzaki mogą ją jeść

Zdrowe i dorosłe koty zazwyczaj mogą mieć stały dostęp do trawy. W przypadku kociąt warto zachować ostrożność i wprowadzać roślinę stopniowo mniej więcej od czwartego miesiąca życia. Zbyt wczesne lub zbyt gwałtowne zjedzenie trawy przez malucha może poczynić spustoszenie w niewykształconym jeszcze do końca układzie pokarmowym. 

Kocia trawa – czy ochroni domowe rośliny?

Bardzo często koty, które mają potrzebę przeczyszczenia organizmu, a nie mają dostępu do trawy w ogrodzie, „ratują się” domowymi roślinami. Wielu opiekunów traktuje trawę jako potencjalne wybawienie. Faktycznie, obecność młodego owsa czy jęczmienia może odwrócić uwagę zwierzaka od kwiatków doniczkowych. Niestety, prawda jest taka, że wcale nie musi. 

Właśnie dlatego w obecności kotów trzymaj wyłącznie te rośliny, które są dla nich nietoksyczne. W niektórych przypadkach spożycie nawet niewielkiego kawałka trującej rośliny może skończyć się dla zwierzaka tragicznie. Trawa dla kota w żadnym wypadku nie jest uniwersalnym remedium na zjadanie innych roślin. 

Trawa dla kota jest tanim, prostym i bardzo przydatnym elementem wyposażenia. Warto, aby kot, który nie wychodzi na dwór, miał do niej stały dostęp. W przeciwieństwie do roślinożernych gryzoni koty nie pałaszują trawy za jednym posiedzeniem. Najczęściej podgryzają jedynie pojedyncze źdźbła. To najlepszy i najbardziej naturalny sposób na odkłaczenie. Stanowi doskonałą alternatywę dla past słodowych i innych komercyjnych przeczyszczaczy.

Jak objawia się alergia na kota? Poradnik dla alergików. Objawy i leczenie oraz jak walczyć z uczuleniem na kota

alergia na kota

Uczulenie na kota występuje w momencie, kiedy nasz układ immunologiczny reaguje nieprawidłowo na wydzielane przez zwierzaka alergeny. Tak jak w każdym przypadku alergii spektrum objawów jest bardzo szerokie – od świądu i zatkanego nosa aż po wstrząs anafilaktyczny, który w skrajnych przypadkach prowadzi nawet do śmierci. Oczywiście najczęściej objawy nie są tak straszne, jednak mimo wszystko potrafią skutecznie utrudnić życie. 

Alergia na kota – przyczyny

Alergia na mruczące zwierzaki bardzo często określana jest jako uczulenie na sierść kota. Tymczasem zazwyczaj problemem jest nie tyle samo futro zwierzaka, ile pewien określony rodzaj białka: Fel d 1, który znajduje się w naskórku kota oraz w jego gruczołach ślinowych. 

Jeżeli cierpisz na tego rodzaju problem, zapewne zauważyłeś, że nieprzyjemne objawy pojawiają się nie tylko przy bezpośrednim kontakcie z kotem, ale także podczas przebywania w jego otoczeniu. Białko Fel d 1 zostaje bowiem „rozrzucane” przez zwierzaka razem z komórkami skóry czy właśnie ze śliną. Na domiar złego koty uczulają bardzo często (dużo częściej niż psy), a roznoszone przez nie alergeny niezwykle łatwo się rozprzestrzeniają. Alergia na kota jest wrodzona. 

Objawy alergii na kota

Czasami zdarza się, że nie jesteśmy pewni, czy objawy, które nas dręczą, faktycznie świadczą o alergii na kota. Możesz rozważać taką opcję, jeżeli w obecności mruczącego futrzaka przydarzają ci się takie symptomy, jak na przykład: 

  • łzawienie oczu,
  • zatkany nos,
  • kaszel,
  • swędzenie skóry,
  • wysypki i reakcje alergiczne na skórze,
  • duszności,
  • opuchnięte powieki.

W bardzo rzadkich przypadkach mogą pojawić się także objawy ciężkie, których obecność może zagrażać twojemu życiu. Pod numer alarmowy natychmiast należy zadzwonić, kiedy ty lub ktoś z twojego otoczenia doświadczacie: 

  • obrzęku krtani,
  • mocnej duszności i braku możliwości zaczerpnięcia oddechu,
  • spadku ciśnienia tętniczego,
  • utraty przytomności lub bardzo mocnych zawrotów głowy.

Objawy alergii na kota mogą przytrafić się w trzech sytuacjach. Najbardziej oczywisty jest bezpośredni kontakt ze zwierzęciem. Można spodziewać się ich jednak w bezpośrednim otoczeniu kota – na przykład w mieszkaniu, w którym na co dzień przebywa. Co więcej, bardzo często objawy alergii wywoływane są przez osoby, które mieszkają z kotem i feralne białko przenoszą na ubraniach.

Nie zawsze objawy pojawiają się od razu po kontakcie ze zwierzęciem. Czasami musimy zaczekać na nie od kilkunastu minut do nawet trzech godzin. Jeżeli jesteś alergikiem, unikaj sytuacji, w których kot mógłby cię ugryźć. Zwierzęta te bardzo rzadko atakują ludzi w ten sposób, jednak lepiej dmuchać na zimne i nigdy nie drażnić sierściucha, szczególnie tego, którego temperamentu nie znasz. Odradza się także zabawę z małymi kotami. 

Objawy alergii na kota są najbardziej niebezpieczne dla osób, które cierpią na choroby przewlekłe, takie jak astma czy atopowe zapalenie skóry (AZS). 

Leczenie uczulenia na kota 

Alergia na kota jest nie tylko nieprzyjemna, ale w niektórych sytuacjach może być także niebezpieczna dla naszego zdrowia i życia. Wiele osób zwyczajnie chciałoby móc przygarnąć kota i cieszyć się kontaktem z nim. Z drugiej stron alergia jest wymieniana jako najczęstszy pretekst do pozbywania się zwierzęcia z domu. Czy istnieje sposób na to, żeby pozbyć się uczulenia i móc na co dzień obcować ze zwierzakiem? 

Alergia na koty – leczenie farmakologiczne

Alergicy mogą przyjmować specjalne leki na receptę, które minimalizują objawy i sprawiają, że stają się one mniej dokuczliwe. Warto jednak zaznaczyć, że farmakoterapia nie eliminuje samego problemu. Jest jedynie forma leczenia objawowego. 

O jakich środkach mowa? Są to przede wszystkim leki przeciwhistaminowe oraz takie, które pomagają zmniejszyć uporczywe objawy kataru. W przypadku silnych duszności dodatkowo stosowane są leki, które poprawiają wydolność oskrzeli. 

Pamiętaj jednak, że leki są podawane raz na jakiś czas i nie będziesz mógł przyjmować ich stale. 

Alergia na koty – odczulanie

Leczenie alergii zawsze powinno być dobrze przemyślane i dobrane indywidualnie przez lekarza alergologa. Czasami stosowana jest tak zwana immunoterapia, popularnie zwana odczulaniem. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku uczulenia na koty jest to sposób nieco mniej skuteczny, niż bywa to w sytuacji uczulenia na kurz. Jak najbardziej można jednak próbować, ponieważ skutki bywają naprawdę zadowalające. 

Jeżeli bierzesz pod uwagę odczulanie, musisz pamiętać, że jest to proces długotrwały. Niestety, jedna wizyta u alergologa nie umożliwi ci natychmiastowej wycieczki do schroniska po puchatego kotka. Proces immunoterapii trwa bowiem zazwyczaj od trzech do pięciu lat. 

Na czym polega taka terapia? Osoba uczulone regularnie otrzymuje zastrzyki z porcjami alergenu, które z każdą dawką są coraz wyższe. W ten sposób organizm uczy się tolerować uczulające nas białko. 

Domowe sposoby na złagodzenie objawów uczulenia na koty

Czy istnieją mniej inwazyjne sposoby na pozbycie się alergii dla kota? Istnieje kilka działań, które możesz powziąć na własną rękę w warunkach domowych. Warto jednak pamiętać, że ma to bardzo różne skutki i działa wyłącznie w przypadku, kiedy objawy na ogół są delikatne. 

Jeżeli alergia na kota objawia się wyłącznie delikatnym swędzeniem przy przytulaniu czy ewentualnie okazyjnym katarem, można próbować zatrzymać pupila, zachowując przy tym odpowiednie środki ostrożności. 

Przede wszystkim pamiętaj, aby dokładnie myć ręce po każdym bliskim kontakcie z kotem. Bardzo ważna jest także dbanie o futro pupila. Powinno ono być regularnie wyczesywane. Czasami poleca się także częste kąpiele, chociaż zasadniczo nie jest wskazane, ponieważ może wpędzić zwierzaka w mocny stres. 

Mieszkanie alergika, w którym mieszka także kot, powinno być regularnie wietrzone. Oczywiście tylko w momencie, kiedy zarówno okna, jak i balkon są bardzo dokładnie zabezpieczone i zwierzęciu nie grozi upadek. 

Konieczne jest także regularne odkurzanie wszystkich powierzchni, na których mogą gromadzić się alergeny. Mowa tu nie tylko o dywanach, ale także o meblach, takich jak kanapy, czy fotele. Najlepiej wybrać do tego specjalny odkurzacz z filtrem HEPA. Nie obędzie się także bez częstego wycierania kurzy. 

Czasami przebywanie z kotem w jednym domu sprawia, że objawy alergii z czasem zmniejszają się lub ustępują. Nie jest to jednak żadną regułą i zwykle dzieje się w przypadku lżejszych alergii. Podejście oparte na przekonaniu, że warto wziąć kota do domu i „jakoś to będzie” często kończą się nasileniem objawów. Niewinny zwierzak natomiast traci dom, co jest dla niego prawdziwą tragedią. 

Alergia na kota – czy istnieją hipoalergiczne rasy?

Bardzo często osoby uczulone na koty, które jednak nie chcą rezygnować z towarzystwa zwierzaka, decydują się na kupno rasy bezwłosej. Niestety, jest to bardzo niebezpieczna pułapka, która wynika z niewiedzy. Jak już ustaliliśmy, powodem uczulenia nie jest sierść zwierzaka, a najczęściej jego naskórek i ślina. Nawet perfekcyjnie łysy kot nie będzie w tym wypadku rozwiązaniem problemu. 

Czy istnieją więc rasy hipoalergiczne? Niestety nie. Niektórzy hodowcy próbowali ukształtować koty, które byłyby bezpieczne nawet dla osób silnie uczulonych. Przykładem były słynne koty Ashera, wyhodowane przez jedną z amerykańskich firm i uznawane za najdroższe koty świata. Niestety, nie było żadnych badań, które potwierdzałyby, że zwierzęta faktycznie były hipoalergiczne. Ashery nie są już dzisiaj hodowane, jednak wiele osób uważa je za bardzo ciekawy i w gruncie rzeczy genialny przykład kampanii marketingowej. 

Warto jednak wiedzieć, że jest kilka ras kotów, w których ciele znajduje się nieco mniejsza ilość białka Fel d 1. Zmniejsza to ryzyko wystąpienia alergii. Co więcej, niektóre z nich są rasami naturalnymi i jak najbardziej owłosionymi. Spośród nich wymienić można takie koty jak:

Silna alergia a miłość do kotów – czy jest jakieś wyjście? 

Czasami zdarza się, że bardzo silna alergia uniemożliwia jakikolwiek kontakt z kotami. Farmakoterapia nie może być stosowana ciągle, a immunoterapia w tym rodzaju alergii czasami po prostu nie działa. Czy w związku z tym dla mocno uczulonych miłośników kotów nie ma żadnej nadziei? 

Niestety, przy bardzo silnej alergii najlepszym, co można zrobić, jest po prostu unikanie kotów. Nawet najbardziej hipoalergiczne w teorii koty nie są całkowicie wolne od białka Fel d 1. Co za tym idzie mogą wywoływać alergię. 

Dla własnego bezpieczeństwa marzenie o opiece nad kotem można w takiej sytuacji niestety odłożyć na półkę. Z drugiej jednak strony pamiętaj, że jako miłośnik kotów możesz zrobić wiele dla ich dobra nawet bez fizycznego kontaktu. W naszym kraju kocia bezdomność nadal ma się świetnie. Funkcjonuje także wiele fundacji, które pomagają w kastrowaniu kotów wolnożyjących oraz w znajdowaniu nowych domów tym, które tego potrzebują. 

Warto raz na jakiś czas wesprzeć, którąś z fundacji drobnym przelewem. Alternatywą jest zakup karmy, kocyków czy leków. Skontaktuj się z organizacją, która działa blisko ciebie i dowiedz się, czego najbardziej potrzebuje. Dobrym rozwiązaniem jest także dokarmianie kotów wolnożyjących. Jest to istotne szczególnie zimą. Tak naprawdę każda pomoc jest na wagę złota. Alergia na kota zdarza się o wiele częściej niż uczulenie na psa. Istnieje kilka sposobów na walkę z tą przypadłością. Możemy zastosować specjalne leki lub odczulanie. W lżejszych przypadkach sprawdzi się mocniejsze dbanie o higienę w mieszkaniu. Jeżeli jednak twoja alergia jest bardzo silna, zamiast standardowej adopcji kota możesz rozważyć na przykład adopcję wirtualną. Pomożesz w ten sposób zwierzakowi, a jednocześnie nie narazisz się na przykre konsekwencje.

Szczotka dla kota – jaką wybrać?

szczotka dla kota

Wielu kotom czesanie sprawia prawdziwą frajdę. Relaksują się wtedy i traktują zabieg jako formę pieszczot. Niestety, bardzo często zdarza się, że dla kota czesanie szczotką jawi się jako prawdziwe piekło na ziemi. Jak znaleźć złoty środek i przekonać kota, że czesanie wcale nie jest takie złe? Po co w ogóle to robić? Podpowiadamy!

Czesanie kota – dlaczego to takie ważne?

Zapobieganie powstawaniu kołtunów

Czesanie kota to bardzo ważny element jego pielęgnacji. Najczęściej opiekunowie długowłosych mruczków wiedzą, że jest to niezbędna czynność do zapobiegania tworzącym się kołtunom. Niektóre rasy, na przykład persy, mają bardzo dużą tendencję do kołtunienia się sierści. Problematyczny może być także podszerstek u kota, szczególnie jeżeli jest bardzo gęsty. W takich przypadkach zaniedbanie czesania zazwyczaj kończy się filcowaniem sierści i koniecznością jej zgolenia. 

Zapobieganie zakłaczeniu

Czesanie kota to także doskonały sposób na pozbywanie się nadmiaru martwych włosów. Zwierzęta, tak samo jak ludzie, codziennie tracą określoną liczbę włosów. W okresie linienia jest to zjawisko znacznie wzmożone. Koty, które należą do zwierząt wyjątkowo czystych, przy codziennej toalecie połykają duże ilości sierści. Zazwyczaj jest ona usuwana z organizmu poprzez odruch wymiotny, jednak zbyt duża ilość sierści w przewodzie pokarmowym może doprowadzić do zakłaczenia. 

Kule z włosów gromadzą się w jelicie grubym i prowadzą do nieprzyjemnych dolegliwości, takich jak biegunki, zaparcia czy bóle brzucha. W skrajnych przypadkach włosy blokują układ pokarmowy tworząc twarde kamienie – bezoary, które trzeba usuwać chirurgicznie. 

Pomoc maluchom i starszym kotom

Wraz z wiekiem i obniżaniem się sprawności fizycznej starszy kot może mieć problem z dokładnym myciem swojego futerka. Zwierzak nie jest w stanie dosięgnąć w każde miejsce, dlatego w takich sytuacjach dobrze jest pomóc mu za pomocą szczotki. Usuniemy w ten sposób nadmiar futra i zadbany w momencie, kiedy kot sam nie daje sobie rady. 

Bardzo ważne jest także czesanie maluchów, które wcześnie straciły mamę. Już w pierwszych tygodniach życia kotki rozpoczynają próby samodzielnej pielęgnacji swojej sierści. Zazwyczaj radzą sobie z tym bardzo dobrze, jednak odruch mycia się stymuluje w nich mama. Bez niej maluch może mieć problem z dbaniem o swoją higienę. Możesz mu pomóc używając… czystej szczoteczki do zębów. Wystarczy od czasu do czasu szybkimi ruchami przeczesać delikatne futerko. Zazwyczaj wystarczy to, aby kotek sam zaczął się myć. 

Szczotka czy grzebień? Czym czesać kota? 

Jak wyczesać kota, aby było to nie tylko skuteczne, ale także akceptowalne przez pupila? Bardzo istotny jest wybór odpowiedniego narzędzia! Najlepiej, aby było ono dobrane dokładnie do rodzaju sierści kota.

Pielęgnacja sierści kota długowłosego

W przypadku kotów długowłosych, takich jak na przykład persy, bardzo istotna jest kwestia dokładnego rozczesywania futra w celu uniknięcia kołtunów. Do tego najlepiej sprawdzi się grzebień. Warto wybrać metalowy ze stosunkowo szeroko rozstawionymi zębami. Pamiętaj, żeby nie kupować plastikowych grzebieni i unikać takich, które mają ostre ząbki. Nie tylko są one nietrwałe, ale także drapią skórę zwierzaka i, tym samym, budują negatywne skojarzenie z czesaniem. 

Do wyczesywania martwej sierści najlepiej sprawdzi się grzebień z bardzo gęstymi zębami. Niektóre akcesoria mają dwustronne końcówki, dlatego zamiast dwóch grzebieni można kupić wyłącznie jeden. 

Kolejnym obowiązkowym akcesorium jest zgrzebło, czyli szczotka dla kota z metalowymi i zagiętymi na końcach drucikami. Wybieraj taką, która zakończona jest kuleczkami z tworzywa sztucznego. Pozwala to ułożyć sierść i nadać jej estetycznego wyglądu. 

W przypadku wyjątkowo problematycznych kocich futerek możesz skorzystać z odżywek lub pudrów, które ułatwiają rozczesywanie. Szarpanie sierści jest bolesne i bardzo szybko zniechęci pupila do zabiegów pielęgnacyjnych. 

Bardzo ważna jest także kwestia podszerstka. W tym wypadku najlepiej sprawdzi się furminator w wersji dla kotów długowłosych. Jest on niezrównany w usuwaniu martwych puchowych włosów, które najczęściej wypadają w okresie linienia. Furminatora należy jednak używać rozsądnie i nie częściej niż raz na dwa tygodnie. 

Pielęgnacja sierści kota krótkowłosego

Kotom krótkowłosym nie grożą wprawdzie kołtuny, jednak nie oznacza to, ze nie muszą one być regularnie wyczesywane. Jakie akcesoria najlepiej sprawdzą się w ich przypadku? 

Dobrym rozwiązaniem będzie zaopatrzenie się w tak zwaną szczotkę pudlówkę. Jest ona w stanie skutecznie i delikatnie usunąć martwe włosy. W przypadku kotków z gęstym podszerstkiem również sprawdzi się furminator, tym razem przeznaczony dla zwierzaków krótkowłosych. Zasada jest taka sama jak w przypadku kotów z długą sierścią – trymera używamy rozsądnie i nie częściej niż raz na dwa tygodnie. W przeciwnym razie możemy całkowicie ogołocić zwierzę z podszerstka, który ma przecież wiele istotnych funkcji. 

Koty bez podszerstka, ale z bardzo delikatnym włosem, można czesać specjalną gumową rękawicą, która zbiera luźną sierść i jednocześnie nie niszczy włosów. 

Pielęgnacja sierści kota – jak sprawić, żeby była przyjemnością? 

Czesanie kota zazwyczaj nie jest jego ulubioną czynnością. Niektóre zwierzaki bardzo lubią ten proces, jednak zazwyczaj budzi on w najlepszym wypadku zniecierpliwienie. Czy można zrobić coś, aby szczotka dla kota nie budziła przerażenia? 

Pozytywne skojarzenia buduj już w momencie, kiedy kot pojawia się w twoim domu. Małe kotki, szczególnie krótkowłose, mają bardzo delikatną dziecięcą sierść, która nie wymaga szczotkowania. Jednak już od samego początku warto zapoznawać je z obecnością szczotki i samym procesem czesania. Jeżeli masz w domu bardzo małe kociątko, możesz używać do tego miękkiej szczoteczki do zębów lub szczotki dla niemowląt. Czesanie malucha najlepiej połączyć z momentem głaskania i relaksu, kiedy maluch na przykład zasypia na twoich kolanach. 

A co jeżeli do twojego domu trafia dorosły kot, który na dodatek nigdy wcześniej nie miał do czynienia z czesaniem? Tutaj sytuacja może być różna, ponieważ szczotka czy grzebień budzą w niektórych zwierzakach przerażenie. Na początku warto więc oswajać kota z samą obecnością narzędzia do czesania. 

Szczotka dla kota, grzebień czy trymer nie powinny być elementem grozy, który pojawia się na tapecie tylko w momencie, kiedy nastaje straszny moment czesania. Niech akcesorium leży w miejscu, do którego kot ma dostęp – zapozna się w ten sposób z jego kształtem, zapachem i samą obecnością. 

Szczotka dla kota – jak wybrać odpowiednią?

Czesanie kota będzie efektywne tylko w momencie, kiedy użyjemy do tego odpowiedniej szczotki. W jaki sposób wybrać tę najlepszą? Przede wszystkim zwracaj uwagę na następujące kryteria:

  • sposób wykończenia ząbków,
  • długość i rozstawienie ząbków,
  • jakość wykonania,
  • długość i typ sierści kota.

Skóra kota jest dosyć delikatna i łatwo ją podrażnić. Właśnie dlatego wybieraj grzebienie o zaokrąglonych ząbkach i szczotki, które zakończone są kuleczkami z tworzywa sztucznego. W ten sposób unikniesz bólu przy czesaniu, który można szybko zniechęcić kota do tej czynności. 

Rozstawienie i długość ząbków zarówno w przypadku szczotek, jak i grzebieni ma znaczenie. Grzebienie z szeroko rozstawionymi zębami mają za zadanie rozplątywać sierść. Koty z długą sierścią potrzebują szczotek z dłuższymi ząbkami. 

Dosyć istotne jest to, aby nie oszczędzać na akcesoriach do czesania. Zazwyczaj im tańsza szczotka czy grzebień, tym mniej trwałe jest ich wykonanie. Tymczasem dobre akcesoria muszą być odporne, solidnie wykonane i dobrze leżeć w dłoni. W przypadku grzebieni najlepiej wybierać te wykonane z metalu, a nie z plastiku. Te ostatnie są mniej trwałe a na dodatek mogą elektryzować sierść, co jest dla kotów bardzo nieprzyjemne. 

Czesanie kota – jak to zrobić? 

Czesanie zawsze rozpoczynaj w atmosferze spokoju, najlepiej wtedy, kiedy kot już zasypia na twoich kolanach. Rób to delikatnie od głowy aż do ogona. Brzuszek najlepiej zostawić na koniec i wyczesać go bardzo delikatnie. Niektóre koty nawet jeżeli lubią czesanie, w przypadku tej części ciała robią się nerwowe. 

Koty długowłose najlepiej na początku czesać grzebieniem z szeroko rozstawionymi ząbkami. Pozwoli to na rozczesanie ewentualnych kołtunów. U kotów krótkowłosych najlepiej zaczynać od zgrzebła. Wyjątkiem jest sytuacja, kiedy chcesz użyć furminatora. 

Szczotka dla kota to bardzo ważny element wyprawki zwierzaka. Warto przyzwyczajać go do niej od już od małego i budować wokół czesania pozytywne skojarzenia. Co istotne, nie tylko koty długowłose powinny być regularnie czesane. Nawet krótkowłose zwierzaki pozbawione podszerstka raz na jakiś czas powinny być potraktowane odpowiednim akcesorium.

Ailurofobia – paniczny lęk przed kotami. Czy można się go pozbyć?

ailurofobia

W dzisiejszych czasach koty „atakują” nas na każdym kroku. Nie chodzi tylko o dużą bezdomność i fakt, że koty samodzielnie wychodzą z domu i spacerują po ulicach. Cały internet jest zakochany w mruczkach i ich wizerunek dostrzegamy praktycznie wszędzie. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że wiele osób odczuwa naprawdę paniczny lęk przed kotami. Jak sobie z nim poradzić i jakie są jego źródła? 

Ailurofobia – co to jest?

Ailurofobia to nazwa, która większości z nas nic nie mówi. Jej etymologia wywodzi się z języka greckiego, gdzie rzeczownik ailouros oznacza kota a phobos – lęk. Czasami problem ten określany jest także z łaciny felinofobią. Oznacza nic innego, jak tylko paniczny i niczym nieuzasadniony lęk przed kotami. 

Osoba cierpiąca na ailurofobię z punktu widzenia racjonalnego myślenia i logiki rozumie, że kot nie stanowi dla niej zagrożenia. Jednak nawet pomimo tego odczuwa paraliżujący i przemożny lęk w jego obecności. 

Dla ailurofoba nie tylko fizyczny kontakt z kotami jest nieprzyjemnym doświadczeniem. Problematyczne jest nawet samo oglądanie zdjęć kotów i stykanie się z ich wizerunkiem – nawet bardzo symbolicznym. 

Objawy chorobliwego lęku przed kotami to między innymi:

  • nagły stres,
  • duszności,
  • podwyższone tętno,
  • potrzeba ucieczki,
  • głośny krzyk na widok kota,
  • potliwość,
  • ból żołądka.

W skrajnych przypadkach spotkanie kota może powodować bardzo silne ataki paniki związane z drgawkami i uczuciem dysocjacji. Mogą one także prowadzić do palpitacji serca. 

Strach przed kotami – kogo najczęściej dotyka?

Ciężko dokładnie określić skalę występowania tego zjawiska. Obsesyjny i paniczny lęk przed kotami nie jest bowiem czymś, czym większość osób lubi się chwalić. W dzisiejszych czasach koty są prawdziwymi królami internetu, ich wizerunek jest wszędzie. Filmiki i zdjęcia ze słodkimi kotami udostępniane są we wszystkich social mediach. Trudno też znaleźć grono znajomych, w którym absolutnie nikt nie ma w domu kota. Wiele osób boi się więc przyznać do problemu w obawie przed byciem wyśmianym. 

Warto jednak zwrócić uwagę na to, jak wiele osób deklaruje niechęć do tych zwierząt, która manifestuje się czasami otwartą wrogością. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, w ilu przypadkach jest to mechanizm obronny mający zamaskować smutną prawdę. 

Lęk przed kotami – skąd się bierze? 

Lęk przed drapieżnikami jest czymś całkowicie naturalnym i zapisanym w naszej pamięci genetycznej. Obawa przed małym i puchatym kotem jest jednak dosyć trudna do zakwalifikowania w ten sposób. Ailurofobia jest nazywana fobią właśnie dlatego, że nie ma żadnych racjonalnych przyczyn. 

Fakt, że kot obiektywnie nie może pozbawić człowieka życia nie oznacza jednak, że nie istnieje absolutnie żaden powód do strachu przed nim. Nasze fobie bardzo często powodowane są przez negatywne doświadczenia z wczesnego dzieciństwa. Jeżeli odczuwasz lęk przed kotem, możliwe, że w dzieciństwie podrapał cię lub ugryzł. Nie musisz pamiętać samego wydarzenia, aby zapisało się w twojej podświadomości. 

Nie bez znaczenia jest także stosunek środowiska, w jakim wyrastamy, do zwierząt. Wiele osób, szczególnie na wsiach, wciąż uważa koty za zwierzęta brudne lub wręcz przeklęte. Jeżeli dziecko od wszystkich dorosłych słyszy, że kot przynosi pecha, zaraża groźnymi chorobami czy przegryza ludziom tętnice w czasie snu (wbrew pozorom jest to bardzo popularny przesąd), trudno oczekiwać, aby w dorosłości jego stosunek do tych zwierząt był pozytywny. 

Koty w wielu kręgach uchodzą za zwierzęta fałszywe czy nawet z gruntu złe. Takie przekonanie wynika przede wszystkim z nieznajomości zwyczajów tych zwierząt i braku umiejętności odczytywania wysyłanych przez nie sygnałów. 

Osoba cierpiąca na lęk przed kotami może próbować nieumiejętnie wyleczyć się z niego poprzez zaczepianie obcych zwierząt lub próbę kontaktu z nimi. Nie każdy kot lubi być dotykany przez osoby nieznajome, a naruszenie jego granic nierzadko kończy się boleśnie. Ailurofob jedynie utwierdza się w ten sposób w swoich lękach. 

Ailurofobia – czy można ją wyleczyć? 

Tak jak większość fobii, irracjonalny lęk przed kotami może być poddawany terapii. Należy jednak robić to rozsądnie, ponieważ nawet niewielki błąd jest w stanie doprowadzić do pogłębienia problemu, a nie do jego wyleczenia. 

Jeżeli ciebie albo kogoś z twoich bliskich gnębi strach przed kotami, warto podjąć próbę pomocy. Tego typu zaburzenie nerwowe może bowiem znacząco utrudniać funkcjonowanie w społeczeństwie. Najlepszym rozwiązaniem będzie kontakt z terapeutą, najlepiej takim, który pracuje w nurcie poznawczo–behawioralnym. 

Jakie są najczęstsze metody walki z felinofobią? Najlepiej dobierać je indywidualnie, ponieważ problem nie może być w pełni wyleczony bez dotarcia do jego źródła. Mimo wszystko istnieje kilka ćwiczeń i metod, które często powtarzają się w tym wypadku. 

Przede wszystkim nie warto bać się wiedzy. Osoby, które cierpią na lęk przed kotami, bardzo często chowają w sobie utarte schematy myślenia i stereotypy na temat tych zwierząt. Tymczasem edukacja w zakresie tego, w jaki sposób koty komunikują się z ludźmi, pomoże rozwiać wątpliwości i nauczy cię interpretować dane zachowania zwierzaka. 

Następnym etapem jest oswajanie się ze źródłem lęku. Oczywiście osoba cierpiąca na felinofobię nie zostanie od razu zamknięta w pokoju pełnym kociąt. Wszystko musi odbywać się stopniowo i w określonym czasie. Na początku osoba chora zapoznaje się ze zdjęciami kotów, potem, jeżeli czuje się relatywnie komfortowo, przechodzi do oglądania filmików z nimi. 

Kolejnym krokiem jest modelowanie, czyli obserwowanie, jak inne osoby bezpiecznie obcują z kotem. Kontakt z prawdziwym zwierzęciem jest jednym z końcowych elementów terapii. 

Ailurofobia a felinoterapia

Osoby, które cierpią na chorobliwy lęk przed kotami, bardzo często są pacjentami felinoterapeutów. Terapia z kotem jest jedną z najskuteczniejszych sposobów walki z tym rodzajem fobii. 

Koty terapeuci to zwierzęta specjalnie przygotowane do kontaktu z pacjentem, przewidywalne i zdrowe. Jest to bardzo istotne z punktu widzenia pacjenta, który odczuwa lęk przed zwierzęciem i nawet pomimo teoretycznej wiedzy mógłby źle znieść kontakt ze zwierzakiem bardziej niezależnym czy humorzastym. 

Kot terapeuta jest:

  • przyjaźnie nastawiony do człowieka,
  • z natury spokojny i delikatny,
  • zdrowy – przebadany, zaszczepiony i odrobaczony,
  • cierpliwy.

Oczywiście przed pracą z felinoterapeutą pacjent musi mieć świadomość tego, w jaki sposób obchodzić się ze zwierzakiem. 

Ailurofobia – podsumowanie

Świadomość społeczna w kwestii chorób i zaburzeń psychicznych z roku na rok jest coraz wyższa. Paniczny lęk przed kotami u większości osób nadal budzi jednak pewną dozę zdziwienia.

Felinofobię można skutecznie leczyć i warto to robić. Koty w dzisiejszych czasach towarzyszą nam bowiem praktycznie na każdym kroku. Ponadto, unikając tych wspaniałych zwierząt, osoba zaburzona bardzo wiele traci. Oczywiście nie ma gwarancji, że po terapii staniesz się natychmiast miłośnikiem małych drapieżników. Neutralne podejście do tych zwierząt znacznie podwyższy jednak twój komfort życia. 

Istotne jest to, aby nie działać na własną rękę. Terapia poznawczo–behawioralna w połączeniu z felinoterapia to bardzo skuteczny sposób na pokonanie lęku. Każdy proces dostosowywany jest jednak indywidualnie do pacjenta.

Choroba kociego pazura – objawy i leczenie. Jak wygląda diagnostyka zakażenia?

choroba kociego pazura

Choroba kociego pazura to choroba przenoszona przez koty. Jej nazwa wzięła się stąd, że najczęściej zapadają na nią osoby, które zostały wcześniej podrapane przez mruczka. Dlaczego niektórych dotyka ta choroba? Czym się objawia i jak ją leczyć? Czy kotów należy się bać? Wszystkie odpowiedzi na te pytania znajdziesz poniżej. 

Choroba od kota – czym jest?

Choroba kociego pazura jest bartonelozą, czyli chorobą wywoływaną przez bakterię zwaną Bartonella henselae. To zakaźne schorzenie odzwierzęce, które powoduje miejscowe zapalenie węzłów chłonnych. 

Bakterie mogą być przenoszone nawet przez 80% populacji wszystkich kotów. Większość z nich jest jednak nosicielami bezobjawowymi, dlatego stworzenie faktycznych statystyk jest bardzo trudne. 

Jak zarażamy się tym schorzeniem? Jest to choroba przenoszona przez koty. Bakterie najczęściej występują właśnie w pazurach, ale zdarzają się także w ślinie. Do zakażenia dochodzi więc w wyniku zadrapania, ugryzienia lub nawet obślinienia przez kota. Bakterie przenoszone są na kota przez pasożyty takie jak kleszcze lub pchły.

Chorobą kociego pazura nie możemy zarazić się od innego człowieka. Najczęściej zapadają na nią dzieci, które nie ukończyły jeszcze piętnastego roku życia. 

Objawy choroby kociego pazura, czyli zakażenia węzła chłonnego

Po zadrapaniu przez kota bakterie wnikają do ciała, a w miejscu rany tworzy się plamka, która po jakimś czasie zamienia się w strup. To jednak nie wszystko. Chorobie kociego pazura towarzyszą także objawy ogólnoustrojowe, takie jak na przykład:

  • gorączka lub stan podgorączkowy;
  • dreszcze;
  • wymioty;
  • nudności;
  • bóle głowy;
  • bóle brzucha;
  • powiększenie węzłów chłonnych.

Jak widać, objawy są naprawdę bardzo ogólne. Właśnie dlatego choroba jest w naszym kraju stosunkowo rzadko diagnozowana. Bardzo często w ogóle nie łączymy rany, która utworzyła się na miejscu zadrapania, z „przeziębieniem”, które nas dopadło.

Rozpoznanie, diagnostyka i leczenie choroby kociego pazura

Jak zdiagnozować chorobę kociego pazura? Przede wszystkim warto zaznaczyć, że profesjonalna diagnostyka odbywa się w przypadku tej choroby stosunkowo rzadko. Obawy zazwyczaj znikają samoistnie po kilku tygodniach. 

Jeżeli węzły chłonne pozostają powiększone dłużej niż trzy tygodnie, konieczne jest postawienie prawidłowej diagnozy, ponieważ może to świadczyć o różnych, także bardzo poważnych problemach zdrowotnych. Podstawowa diagnostyka to oczywiście badanie krwi. Aby jednak potwierdzić ewentualną chorobę kociego pazura, warto wykonać badanie serologiczne w celu identyfikacji przeciwciał IgM oraz IgG. 

Choroba kociego pazura zazwyczaj przebiega łagodnie, jednak może powodować bardzo poważne powikłania. Właśnie dlatego konieczne jest odpowiednie leczenie. Na czym ono polega? W ciężkim przebiegu choroby stosowana jest antybiotykoterapia, która zazwyczaj nie trwa dłużej niż dziesięć dni. Dodatkowo stosowane jest leczenie objawowe, które polega przede wszystkim na zbijaniu gorączki. 

Choroba kociego pazura – powikłania

Choroba kociego pazura rzadko daje powikłania, jednak jeżeli już tak się dzieje, mogą one być naprawdę trudne i poważne. Spośród najpowszechniejszych, chociaż i tak pojawiających się rzadko, wymienić można: 

  • zapalenie płuc,
  • zapalenie opłucnej,
  • bóle stawów,
  • rumień guzowaty,
  • encefalopatię.

Ostatni objaw jest wyjątkowo niebezpieczny i nieprzyjemny. Polega on bowiem na objawach ze strony ośrodkowego układu nerwowego. Są to drgawki, zaburzenia świadomości, a nawet śpiączka. W ekstremalnie rzadkich przypadkach może wystąpić zapalenie mózgu oraz czasowa lub stała ślepota. 

Choroba kociego pazura – jak jej unikać? 

Unikanie choroby kociego pazura nie oznacza bynajmniej unikania samych kotów. Warto jednak zachować szczególną ostrożność w przypadku napotkanych na ulicy obcych bezdomnych lub wychodzących samodzielnie zwierzaków. Nie mamy wiedzy na temat tego, czy są one regularnie odrobaczane oraz, czy są pod regularną kontrolą lekarza weterynarii. 

W kontaktach z kotami warto zachować szacunek do ich cielesności. Co to oznacza? Nie dotykaj obcych kotów, jeżeli wyraźnie sobie tego nie życzą. Nie głaszcz ich na siłę, a już na pewno nie bierz na ręce. 

A co z naszymi kotami domowymi? Każdy opiekun mruczącego futrzaka wie, że zadrapanie czy ugryzienie nie zawsze jest efektem agresji lub obrony. Koty czasami drapią nad podczas zabawy. W takich wypadkach najlepszym rozwiązaniem jest zachowanie odpowiedniej higieny. 

Bakteria przenoszona jest przez pchły i kleszcze. To one infekują nią koty, które z kolei przekazują bakterię nam. Jest to więc kolejny argument ku temu, aby nie wypuszczać kotów na dwór samopas. Nawet zabezpieczenie w postaci odpowiedniej obroży przeciwpchelnej nie zawsze jest w stanie całkowicie ochronić zwierzaka. Istotne jest także regularne odrobaczanie kota. Nie warto tego zaniedbywać, nawet jeżeli nasz pupil nie wychodzi z domu samodzielnie. 

Statystycznie choroba kociego pazura najczęściej diagnozowana jest u bardzo młodych ludzi i dzieci. Warto więc odpowiednio edukować młodzież na temat potrzeb kota i obchodzenia się z nim. Nawet jeżeli twoje dziecko jest ogromnym miłośnikiem kotów, daj mu wyraźnie do zrozumienia, aby napotkane na ulicy futrzaki traktował z sympatią, ale też z odpowiednim dystansem. 

Rozpoznanie choroby kociego pazura u zwierząt

Choroba kociego pazura to schorzenie, które najczęściej u zwierząt przebiega całkowicie bezobjawowo. Najczęściej dzieje się tak w wyniku zakażenia bakterią B. henselae. Objawy i powikłania pojawiają się przy zakażeniu nieco rzadziej występującą Bartonella clarridgeiae. Wówczas u kota pojawiają się takie symptomy, jak: 

  • zapalenie dziąseł;
  • zapalenie jamy ustnej;
  • utrata apetytu;
  • spadek masy ciała;
  • powiększenie węzłów chłonnych;
  • agresja;
  • drgawki;
  • zapalenie wsierdzia;
  • zapalenie mięśnia sercowego.

Pierwsze uogólnione objawy, podobnie jak u ludzi, są bardzo trudne do zdiagnozowania. Najczęściej choroba zaczyna być brana pod uwagę dopiero w momencie, kiedy pojawiają się problemy z sercem. 

Choroba kociego pazura a wzrok 

Jednym z najrzadszych, ale także najbardziej niebezpiecznych i trudnych powikłań po chorobie kociego pazura jest ślepota. Jaki właściwie związek ma ta choroba z narządem wzroku? Chodzi o samą bakterię B. henselae, która może mieć pewne powiązania z chorobami oczu. Może ona wpływać na:

  • zapalenie naczyń siatkówki;
  • zapalenie nerwu wzrokowego;
  • zapalenie błony naczyniowej oka.

Na ten moment nie jesteśmy w stanie stwierdzić, czy jest to wynikiem działania samego patogenu, czy może chodzi o pewną reakcję immunologiczną organizmu w wyniku kontaktu z bakterią. 

W przypadkach, kiedy pacjent zgłasza się do lekarza z gorączką, powiększeniem węzłów chłonnych oraz z pogorszeniem wzroku warto zbadać, czy nie został w ostatnim czasie podrapany przez kota. 

Czy koty są dla nas niebezpieczne? 

Choroba kociego pazura nie jest jedynym schorzeniem, którym możemy zarazić się od mruczącego przyjaciela. Inne choroby, którymi zwierzak może się z nami podzielić to między innymi:

Czy oznacza to, że posiadanie w domu kota jest niebezpieczna? W istocie nie bardziej niż posiadanie jakiegokolwiek zwierzęcia. Jeżeli twój kot jest regularnie odrobaczany i szczepiony, a na dodatek nie kręci się samodzielnie po dworze, w zasadzie nie ma się czego obawiać. Warto jednak obserwować swój organizm i, w przypadku podejrzanych objawów, dać lekarzowi znać, że razem z nami mieszka kot

Choroba kociego pazura zazwyczaj przechodzi sama i nie pozostawia żadnych ciężkich powikłań. Czasem jej przebieg może być jednak trudniejszy. Właśnie dlatego w przypadku powiększenia węzłów chłonnych, które trwa kilka tygodni, czy problemów z widzeniem, nie należy zwlekać z wizytą u lekarza. W najgorszym wypadku czeka cię kilka dni na antybiotyku.

Toksokaroza – choroba pasożytnicza. Jak ją diagnozować i leczyć?

toksokaroza

Toksokaroza wywoływana jest przez pasożyta wewnętrznego – glistę z rodzaju toxocara. Ludzie najczęściej zarażają się gatunkiem toxocara canis, czyli glistą psią. Groźna jest także toxocara cati – glista kocia. Pasożyty te naturalne przenoszone są właśnie przez te dwa zwierzęta domowe. Toksokarozę często nazywa się chorobą brudnych rąk, ponieważ często zarażają się nią dzieci bawiące się w piaskownicy. 

Glista psia – charakterystyka pasożyta 

Toxocara to jeden z najbardziej rozpowszechnionych i najczęściej występujących pasożytów wewnętrznych, które bytują w jelicie cienkim zwierząt domowych. Najbardziej narażone na jej atak są maluchy – kocięta i szczeniaki. Glista psia potrafi w ciągu doby złożyć kilkadziesiąt tysięcy jaj. Wydalane one są z kałem zwierzęcia. 

Niestety, pasożyt ten może przenieść się na człowieka. U naszego gatunku wywołuje chorobę zwaną toksokarozą, która bardzo często nazywana jest chorobą brudnych rąk. Dlaczego? do zakażenia dochodzi bowiem najczęściej po kontakcie z piaskiem lub glebą, w których znajdują się odchody zakażonego zwierzęcia. 

Właśnie dlatego choroba ta często dotyka dzieci. Zarażają się one poprzez zabawę w piaskownicy, gdzie niekiedy zwierzęta załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. 

Cykl życia glisty psiej

Dojrzała samica glisty składa jaja w jelicie cienkim swojego żywiciela. Jaja w monstrualnej liczbie kilkudziesięciu tysięcy na dobę przedostają się na zewnątrz wraz z kałem. Właśnie dlatego najniebezpieczniejszy pasożyt jest właśnie w momencie, kiedy znajduje się w środowisku zewnętrznym. 

Właśnie dlatego, wbrew pozorom, to nie zwierzęta stanowią największe zagrożenie. Pasożytem jesteśmy najbardziej zagrożeni w momencie, kiedy przestajemy przestrzegać higieny. Nie bez powodu tak często stosuje się określenie „choroba brudnych rąk”. 

Toksokaroza u dziecka – jak jej uniknąć? 

Trudno zabronić dziecku zabawy w piaskownicy. Ta z kolei rzadko wolna jest od obecności zwierząt. Problemem są nie tylko zwierzęta bezdomne, ale także masowo puszczane samopas koty domowe, które statystycznie narażone są na atak glisty. Jak więc unikać zarażenia się przez dziecko toksokarozą? 

Do zakażenia dochodzi nie tylko w piaskownicy, ale także podczas zabawy na trawniku czy na ziemi. Toxocara jest pasożytem wyjątkowo odpornym i długowiecznym. Poza organizmem żywiciela jest w stanie przetrwać nawet kilka lat. Do naszego organizmu dostaje się poprzez układ pokarmowy. Jedzenie nieumytymi rękoma, wkładanie do buzi brudnych palców albo spożywanie niemytych owoców w wielu przypadkach prowadzi do zakażenia. Aby go uniknąć, należy więc:

  • zawsze dokładnie myć wszystkie owoce i warzywa niezależnie od ich pochodzenia,
  • nigdy nie karmić dziecka na spacerze ani podczas zabawy w parku lub ogrodzie,
  • uczulać dziecko na mycie rąk przed każdym posiłkiem,
  • uczulać dziecko na mycie rąk po kontakcie ze szczeniakiem, a przed jedzeniem.

Istnieje szansa, że pasożyt dostanie się do organizmu właśnie za pośrednictwem pupila. Jest ona jednak stosunkowo niska, szczególnie w przypadku szczeniaka, który jest zdrowy i nie cierpi na biegunki. 

Pamiętaj, że psy i koty należy regularnie odrobaczać. Koty niewychodzące co pół roku a wychodzące jeszcze częściej – co trzy miesiące. W przypadku psów może być to konieczne jeszcze częściej. 

Toksokaroza – objawy

W jaki sposób rozpoznać toksokarozę? Nie zawsze jest to łatwe zadanie, ponieważ w wielu przypadkach choroba występuje całkowicie bezobjawowo. Niekiedy pojawiają się one bardzo późno po zakażeniu. Toxocara canis jest w stanie przetrwać ukryta w organizmie człowieka nawet przez dekadę od zarażenia. 

Pasożyt dostaje się do organizmu poprzez układ pokarmowy. Połknięte jaja glisty pod wpływem procesów trawiennych pękają, a glisty dostają się do układu krwionośnego. W niektórych przypadkach są w stanie przebijać naczynia krwionośne i dostawać się do okolicznych tkanek. Najgorsze jest to, że mają możliwość zagnieżdżenia się w organach wewnętrznych, w tym także w mózgu. 

Objawy choroby są więc bardzo różne w zależności od tego, w jakim miejscu ulokowały się pasożyty. Każdy organizm na zakażenie reaguje inaczej. Intensywność choroby i tym samym objawów jest uzależniona między innymi od ogólnego stanu organizmu oraz od siły układu immunologicznego. Ogólne objawy zakażenia to między innymi:

  • gorączka lub stan podgorączkowy,
  • powiększenie wątroby i śledziony,
  • ogólne rozbicie,
  • ból mięśni,
  • spadek masy ciała,
  • długotrwałe i męczące bóle brzucha,
  • brak apetytu.

Dodatkowo wyróżnia się objawy specyficzne dla poszczególnych odmian choroby. 

  • toksokaroza oczna – objawia się bólem i zaczerwienieniem oczu. W trudniejszych przypadkach możesz zaobserwować pogarszający się wzrok a nawet problemy takie jak zaćma;
  • toksokaroza płucna – najczęściej można ją zaobserwować poprzez badanie osłuchowe. Zmiany słychać najbardziej ponad płucami. Często pojawia się także bardzo mocny i dręczący kaszel;
  • toksokaroza trzewna – daje objawy ze strony układu pokarmowego. Występuje, kiedy larwy lokują się w organach wewnętrznych, takich jak na przykład śledziona lub wątroba;
  • toksokaroza mózgowa – to najtrudniejsza i najgroźniejsza wersja choroby. W momencie, kiedy larwy pojawiają się w mózgu, dochodzi do bardzo mocnych bólów głowy. W dalszej kolejności mogą pojawić się także objawy ze strony układu nerwowego, na przykład drgawki czy ataki epilepsji. Niestety, czasami dochodzi także do znaczących zmian zachowania chorego; 
  • toksokaroza układowa – nazywana czasami także syndromem wędrującej larwy. Pasożyt wędruje po organizmie żywiciela, dając przy tym bardzo różne i niespecyficzne objawy, które skupiają się wokół tego, gdzie akurat znajduje się larwa.

Małe dzieci najczęściej zapadają na trzewną postać toksokarozy. Często pojawia się także postać oczna, a najrzadziej występuje mózgowa.

Warto zaznaczyć, że u dzieci choroba ta może dawać także objawy skórne, które manifestują się różnego rodzaju wysypkami, często mylonymi z alergią czy uczuleniem pokarmowym. 

Toksokaroza – diagnostyka

Toksokaroza jest trudna do zdiagnozowania ze względu na szereg bardzo niespecyficznych objawów, które daje. Często choroba nie jest diagnozowana przez wiele lat, ponieważ larwy pozostają w organizmie w stanie uśpionym. Czasami ich obecność zaczyna manifestować się dopiero po kilku latach. Bardzo często do diagnozy dochodzi wówczas przypadkowo, na przykład wtedy, kiedy ktoś z rodziny ma wykonywany stosowny test. 

W postaci ukrytej występują niespecyficzne objawy. Chory często diagnozowany jest przez długi czas w kierunku wielu różnych schorzeń, między innymi zapalenia oskrzeli, astmy czy problemów jelitowych. Jak w takim wypadku postawić prawidłową diagnozę? 

Bardzo często w momencie, kiedy kolejne badania nie wykazują niczego konkretnego, lekarz zapisuje choremu leki przeciwpasożytnicze. Jeżeli przyniosą one efekty, diagnoza stawiana jest właśnie na tej podstawie. 

O toksokarozie najlepiej świadczą konkretne wyniki badań krwi. Parametry, które mogą udowadniać chorobę to:

  • leukocytoza,
  • dysproteinemie (podwyższenie globulin i obniżenie albumin),
  • podwyższone stężenie następujących przeciwciał: IgG, IgM, IgE,
  • podwyższona aktywność aminotransferaz,
  • wysoka eozynofilia.

Tego typu parametry mogą być wskazaniem do wykonania konkretnych badań w kierunku toksokarozy. Jakie to badania? Przede wszystkim test ELISA, do którego zaliczają się antygeny larw Toxocara. 

Odczyny serologiczne są wyraźnie widoczne u pacjentów, którzy cierpią na trzewną odmianę choroby. W przypadku toksokarozy ocznej nie zawsze tak się dzieje. Czasami w celu potwierdzenia diagnozy wykonywana jest punkcja przedniej komory oka. Wydobyty płyn poddaje się odczynowi ELISA z antygenami pasożyta. 

W przypadku dzieci bardzo często do diagnozy wystarczy podwyższenie aktywnością enzymów wątrobowych w połączeniu z niedokrwistością.

Toksokaroza – leczenie

Wiemy już jak diagnozować toksokarozę, jednak jaki jest sposób na jej skutecznie wyleczenie? 

Warto zacząć od tego, że postać bezobjawowa nie wymaga leczenia. Jeżeli u jednej osoby w rodzinie choroba zostaje rozpoznana, profilaktycznie leki przeciwpasożytnicze podawane są także pozostałym jej członkom. 

Leczenie farmakologiczne jest absolutnie niezbędne w przypadku osób, u których występują objawy choroby. Najskuteczniejszym sposobem leczenia jest farmakoterapia. W niektórych przypadkach choremu podawane są także leki przeciwzapalne. Dzieje się tak w przypadku wykrycia w badaniu serologicznym wysokiej leukocytozy oraz (koniecznie) po diagnozie odmiany ocznej. 

Glista psia – kwestia odrobaczania zwierząt

Glista psia u człowieka wywołuje bardzo nieprzyjemną chorobę, jaką jest toksokaroza. Nicienie występują bardzo powszechnie w świecie zwierząt domowych. Zarówno u psów, jak i u kotów toxocara jest najczęściej występującym pasożytem wewnętrznym. Zarażenie się bezpośrednio od zwierzęcia nie jest częste, jednak może się zdarzyć.

Jaja pasożytów w niektórych przypadkach znajdują się w sierści kota czy psa. Najlepszym zabezpieczeniem przed zarażeniem się jest regularne odrobaczanie zwierzęcia. W przypadku psów należy to robić najczęściej, ponieważ zwierzęta regularnie wychodzą na dwór. Pasożytami zarażają się od siebie nawzajem, ale także jedząc śmieci czy pijąc wodę z kałuży. Niestety, koty także nie są bezpieczne. Mają one „swoje własne” glisty – toxocara cati. Nawet koty niewychodzące powinny być regularnie odrobaczane. Najlepiej robić to przynajmniej raz na pół roku. 

Koty, które same wychodzą na zewnątrz są bardziej narażone, dlatego powinny być odrobaczone co trzy miesiące. Dotyczy to także kotów, które spacerują bezpiecznie w szelkach. 

Toksokaroza – podsumowanie

W wielu przypadkach toksokaroza przez wiele lat pozostaje niewykryta. Wynika to z braku jakichkolwiek objawów. Nie możemy więc ocenić ilu z nas jest zarażonych pasożytem. Pamiętaj jednak, że brak objawów oznacza, że choroba nie musi być poddawana farmakoterapii. 

W niektórych przypadkach choroba może powodować bardzo przykre objawy. Najtrudniejsza, chociaż jednocześnie najrzadsza jest postać mózgowa, która może prowadzić do bardzo poważnych zaburzeń. Nie warto jednak wystrzegać się samych zwierząt Nawet jeżeli to one przenoszą pasożyty, w istocie zagrożeni jesteśmy praktycznie wszędzie. Wystarczy przestrzegać podstawowych zasad higieny oraz dokładnie myć owoce i warzywa przed ich zjedzeniem.

Psy i koty – czy mogą żyć razem? Jak pogodzić kota i psa pod jednym dachem

psy i koty

Kot i pies to zwierzęta, które w naszej świadomości zmuszone są do bycia wrogami. Antagonizuje je zarówno popkultura, jak i język. Jak pies z kotem żyją przecież wrogowie, a nie przyjaciele. Istnieją jednak psy i koty, które nie tylko tolerują się nawzajem, ale wręcz są najlepszymi przyjaciółmi. Podpowiadamy, jak pogodzić psa z kotem. 

Pies i kot pod jednym dachem – czy to możliwe?

psy i koty - jak zapoznać psa z kotem

Psy i koty to dwa różne gatunki, których potrzeby i zwyczaje zasadniczo się od siebie różnią. W żadnym wypadku nie oznacza to jednak, że nie mogą mieszkać w jednym domu. Wszystko zależy od nas.

Jeżeli masz w domu kota, ale chciałbyś przygarnąć psa (albo odwrotnie), musisz podejść do sprawy rozsądnie i kompleksowo. Nie chodzi o to, żeby zwierzęta koniecznie darzyły się ogromnym uczuciem i spędzały razem każdą chwilę. Dążymy do tego, aby mogły egzystować pod jednym dachem, odczuwając przy tym jednakowy komfort. 

Kot i pies razem mogą stworzyć naprawdę fajną drużynę. Najbardziej możliwe jest to w przypadku małych zwierząt. Szczeniak i kociak, które mieszkają ze sobą niemal od początku życia, nie będą miały żadnych problemów ze swoją obecnością. Brak wykształconych instynktów (a także brak uprzedzeń) przyczynia się do poprawnej socjalizacji i budowania dobrych relacji. 

Co w przypadku starszych zwierząt? Tutaj sytuacja może być już nieco trudniejsza, jednak w żadnym wypadku nie jest patowa. Jako opiekun masz do dyspozycji kilka przydatnych narzędzi do wzajemnego poznawania się psa i kota. 

Psy i koty – jak zapoznać ze sobą zwierzaki

Na początku warto uświadomić sobie, że procesu łączenia nie można przyspieszać. Czasami zwierzaki przypadają sobie do gustu stosunkowo szybko, jednak nie spodziewaj się, że już pierwszego wieczora zakwitnie między nimi wielka przyjaźń. Najważniejszy jest komfort i dobrostan zarówno psa, jak i kota. Najważniejsze zasady łączenia to:

  • cierpliwość,
  • niezmuszanie zwierząt do niczego,
  • akceptacja faktu, że zwierzęta mają prawo do rezerwy i niechęci.

Zanim rozpoczniesz zapoznawanie się, upewnij się, że obydwa zwierzaki są zdrowe. Istnieje kilka chorób, które mogą przenosić się między gatunkami. Zarówno pies, jak i kot muszą więc być odrobaczone i zaszczepione. Jeżeli do twojego domu trafia zwierzak, którego przeszłości nie znasz, przed zapoznaniem go ze swoimi czworonożnymi domownikami (każdego gatunku) odczekaj przynajmniej dwa tygodnie. 

Chcesz pogodzić psa z kotem? Daj im czas

Socjalizowanie ze sobą psa i kota to proces, który może trwać dość długo. Zanim jeszcze poznasz zwierzęta ze sobą, weź pod uwagę fakt, że wszystko w gruncie rzeczy zależy od ciebie. Nigdy nie zostawiaj ich samym sobie i nie zakładaj, że same jakoś się dotrą. W ten spokój narażasz obydwa zwierzaki na niebezpieczeństwo. 

Przerażony kot ma dwa wyjścia – uciec albo zaatakować. Psi instynkt każe mu gonić uciekającego sierściucha, natomiast kocie pazury są, wbrew pozorom, bardzo groźną bronią. 

Izoluj

Pierwszym etapem poznawania się psa z kotem musi być izolacja. Nowy zwierzak powinien znaleźć się w oddzielnym pokoju, do którego rezydent nie ma dostępu. W małych mieszkaniach zazwyczaj funkcję tę pełni łazienka. 

Raz na jakiś czas poświęć trochę czasu każdemu zwierzęciu. W ten sposób przenosisz zapach jednego na drugie, a one mają szansę wstępnie się z nim oswoić. Po kilku dniach można zamienić pomieszczenia. Niech kot zwiedzi miejsce, w którym przebywa pies i odwrotnie. 

Zachowaj ostrożność

Podczas pierwszego spotkania kot powinien być zabezpieczony w transporterze. Najlepiej wybrać taki, przez którego kratkę nie będzie miał możliwości przyłożyć psu w nos lub w oko. Dopiero po tym, jak zwierzęta się zapoznają w tak dystansowy sposób, możemy pozwolić im na spotkanie bez blokad i przeszkód. 

Pamiętaj, aby nie zostawiać zwierząt samych. Musisz zrobić wszystko, aby w razie konieczności mieć możliwość interwencji. Nawet jeżeli sytuacja będzie wydawała się spokojna i bezpieczna, pierwsze spotkanie jest tylko czasowe. Powtórz je jeszcze kilka razy i dopiero po jakimś czasie zakończ izolację. Pamiętaj, żeby nie zostawiać zwierząt samych ze sobą jeszcze przez jakiś czas. 

psy i koty - zachowaj ostrożność

Obserwuj

Nie da się określić dokładnego czasu, jaki jest potrzebny na każdy z wyżej wymienionych etapów. Zasadniczo jednak lepiej postępować wolniej niż szybciej. Dokładnie obserwuj to, jak rozwija się relacja obydwu zwierzaków. Pośpiech jest twoim największym wrogiem, ponieważ sposób socjalizacji zaważy na przyszłych relacjach psa i kota. 

Obserwuj zwierzęta. Jeżeli czujesz, że coś jest nie tak – któreś ze zwierząt jest wyraźnie zestresowane, jeżeli pojawia się agresja albo panika – jest to wyraźny znak, aby cofnąć się do poprzedniego kroku. 

Nagradzaj

Warto sprawić, aby wszystkie pożądane przez nas zachowania były nagradzane. Przed spotkaniem przygotuj smaczki. Nie szczędź także pochwał. Wszystko jednak powinno odbywać się wtedy, kiedy atmosfera jest neutralna, a kot i pies nie są zestresowane, ani – tym bardziej – spanikowane. 

Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest wzmacnianie dobrych zachowań. Nie karz zwierząt. Nie krzycz na nie, w żadnym wypadku nie stosuj kar fizycznych. Wzmocnisz tylko uczucie stresu i dasz im do zrozumienia, że dzieje się coś złego i groźnego. 

psy i koty - nagradzaj

Zachowaj spokój

Łączenie zwierząt bywa stresujące. Postaraj się jednak zachować spokój, chłodną głowę i trzymaj emocje na wodzy. Twój stres i strach zostaną natychmiast przejęte przez zwierzęta. Automatycznie staną się one bardziej spięte i nerwowe. Jeżeli jest taka konieczność, wypij kubek melisy i postaraj się zrelaksować. 

Kot i pies razem – co zrobić, jeżeli łączenie zwierząt idzie źle?

Jeżeli między zwierzętami pojawia się agresja albo bardzo silna nieufność, bardzo prawdopodobne, że proces socjalizacji z izolacją trwał za krótko. Warto wówczas cofnąć się o jeden krok i wrócić do poprzedniego etapu. 

Jeżeli jednak czujesz, że cały proces idzie źle, a ty sam po prostu nie dajesz sobie rady, bardzo możliwe, że konieczna będzie interwencja behawiorysty albo szkoleniowca. Nie bój się prosić o pomoc, ponieważ kiepskie początki mogą zwiastować trudne relacje w przyszłości. Szczególe jeżeli między kotem a psem istnieje dysproporcja siły, jest to sytuacja bardzo niebezpieczna. 

Czy zawsze się udaje? Niestety nie. W niektórych przypadkach koty i psy nie są w stanie funkcjonować razem bez agresji i strachu. Wówczas grożą sobie nawzajem niebezpieczeństwem i muszą być na stałe izolowane. 

Psy i koty razem – na takim samym poziomie

Jeżeli w twoim domu pies i kot mają mieszkać pod jednym dachem, musisz pamiętać, że te zwierzęta są sobie równoważne. Niestety, wiele osób ma tendencję do traktowania kota jako gościa, który raczej bywa w domu, niż w nim mieszka. Tymczasem zwierzak ten ma wiele potrzeb i zarówno behawioralnych, jak i emocjonalnych. 

Kiedy w domu pojawia się nowy zwierzak, jesteśmy zazwyczaj bardzo podekscytowani. Chcemy, żeby nowy domownik poczuł się dobrze i robimy wszystko, aby zbudować z nim jak najlepsze relacje. Bardzo ważne jest jednak to, aby nie zaniedbywać rezydenta. Niezależnie od tego, czy jest nim kot, czy pies. 

Dla naszego pierwszego domownika pojawienie się na jego terenie obcego zwierzęcia jest niezwykle stresującym doświadczeniem. Warto okazać mu w tym momencie jeszcze więcej wsparcia i czułości, które dadzą mu do zrozumienia, że niezależnie od wszystkiego jest on w swoim domu bezpieczny. 

Psy i koty mogą mieć między sobą naprawdę dobre relacje. Dla ciebie jednak najważniejsze powinno być to, aby obydwa zwierzaki czuły się w swojej obecności komfortowo. Nie zmuszaj ich do tego, żeby się pokochały. Już sam fakt akceptacji powinien być traktowany jako bardzo duży sukces. Podstawą udanego łączenia jest cierpliwość, spokój i trzymanie się konkretnych kroków. Rezydent powinien mieć w tobie bardzo dużo wsparcia, a nowy zwierzak ma prawo do rozeznania się w nowym środowisku.

psy i koty -  razem na takim samym poziomie

Kundel

kundel

Z drugiej strony właściciele psów rasowych często spotykają się z niezrozumieniem, a nawet wrogością. Czy faktycznie adopcja kundelka jest jedynym słusznym rozwiązaniem? Jak dobrze się przygotować do przygarnięcia mieszanki dwóch odrębnych ras psów? Sprawdź!

Pies kundel, czyli jaki?

Pies kundel, czyli jaki?

Kundel to pies, który nie posiada rodowodu. Warto zaznaczyć, że na to miano zasługuje nie tylko standardowy „burek” ze schroniska, który nie przypomina z wyglądu żadnej rasy. Za kundle uznawane są także psy bardzo mocno przypominające przedstawicieli danej rasy. Także psy z pseudohodowli, które hodowane są w celach zarobkowych tak, aby wyglądały na rasowe, są uznawane za kundle. 

Jeżeli planujesz kupić yorka za kilkaset złotych od człowieka, który rozmnaża psy na własną rękę, lepiej wybierz się do schroniska. W boksach mieszka wiele psiaków, które bardzo przypominają yorki, a zaoszczędzone pieniądze możesz na przykład wpłacić na rzecz fundacji lub kupić psiakowi fajną zabawkę. 

Psy kundle – gdzie je znaleźć?

Psy kundle – gdzie je znaleźć?

Kundel mieszaniec to przedstawiciel najliczniejszej na świecie grupy psów. Do stania się jego właścicielem wiedzie wiele szlaków – jedne będą wymagały od ciebie dużego zaangażowania, inne są dostępne praktycznie od ręki. 

Adopcja z domu tymczasowego 

Dom tymczasowy jest miejscem, w którym zwierzak przebywa, zanim znajdzie swojego stałego opiekuna. Domy tymczasowe mogą działać w ramach jakiejś fundacji lub być całkowicie niezależne. Adopcja kundla z takiego miejsca jest najbezpieczniejsza, ponieważ jego tymczasowy opiekun ma wiedzę na temat jego ewentualnych problemów i kwestii, nad którymi trzeba pracować. Na podstawie ankiety będzie w stanie dobrać konkretnego psa do twoich potrzeb i stylu życia.

Adopcja ze schroniska

Kundel adoptowany ze schroniska będzie wymagał od ciebie mniej formalności niż adopcja z domu tymczasowego. W takim przypadku zazwyczaj nie jest wymagana wizyta przedadopcyjna, ale przygotuj się na to, że będziesz musiał podpisać umowę adopcyjną. 

Kundel przygarnięty z ulicy

Kundel przygarnięty z ulicy

W przeciągu ostatnich trzydziestu lat z polskich ulic zniknęła ogromna liczba błąkających się bezdomnych psów. Niestety, szczególnie w okresie letnim oraz poświątecznym na ulicach ląduje wiele niechcianych i wyrzuconych zwierzaków. Niekiedy zdarza się, że znaleziony przypadkowo psiak staje się przyjacielem na całe życie. Pamiętaj jednak, że twoim obowiązkiem jest sprawdzenie u lekarza weterynarii, czy pies nie ma chipa, a także ogłoszenie go jako znalezionego.

Pies nierasowy – o czym pamiętać przed adopcją kundla?

Nierasowy pies – o czym pamiętać przed adopcją?

Adopcja jest szlachetnym gestem, który przynosi wiele korzyści obydwu stronom. Do twojego domu trafia psi przyjaciel, a sam kundel zyskuje nowe życie. Warto jednak pamiętać, że pod tą lukrowaną wizją kryje się wiele pułapek. Zanim zdecydujesz się na adopcję psa, musisz pamiętać o kilku ważnych kwestiach. Aby do nich dotrzeć, rozprawmy się z najczęściej występującymi mitami. 

Kundel kocha najbardziej

Kundel kocha najbardziej

Niestety, to nieprawda. Zanim przyjmiesz do swojego domu psa, musisz uświadomić sobie, że twoja relacja z nim będzie taka, jaką sobie wypracujesz. Psy słyną z ogromnej miłości do opiekunów, a przede wszystkim z wierności. Dobra relacja polega jednak na wspólnej pracy, dobrej komunikacji i na zrozumieniu. 

Absolutnie nie jest tak, że zwierzę rasowe wymaga szkolenia, a kundelek kocha i jest posłuszny z natury. Szkolenie, przynajmniej podstawowe, powinno odbyć każde zwierzę. 

Adoptowany mieszaniec jest wdzięczny za ratunek

Wdzięczność jest emocją nazwaną i odczuwaną przez ludzi. Projektowanie jej na zwierzęta mija się z celem i często doprowadza do rozczarowania. Pamiętaj, że kundel adoptowany ze schroniska lub z fundacji bardzo często ma za sobą trudne doświadczenia. Kiedy trafia do nowego domu, może okazać się, że jego zachowanie i problemy odbiegają od twoich wcześniejszych wyobrażeń. 

Często doprowadza to do frustracji i w skrajnych przypadkach bywa powodem zwrotów z adopcji. Kundelek nie miał sikać na dywan, nie miał warczeć na dzieci, nie miał bać się rowerzystów. Miał być wdzięczny, wierny i kochający bez względu na wszystko. 

Adoptowany kundel może sprawiać problemy. Wymaga wychowania i szkolenia. Nie jest bezproblemową wersją zwierzęcia rasowego, a twój szlachetny gest adopcji nie zwalnia cię z dbania o potrzeby kundelka. 

Kundel jest zawsze zdrowy

Kundel jest zawsze zdrowy

Przekonanie o tym, że kundel jest psem o niemal żelaznym zdrowiu, wynika z tego, że niektóre psy rasowe obciążone są konkretnymi schorzeniami genetycznymi. Właśnie dlatego rasowce chorują, a mieszańce żyją wiele lat w doskonałym zdrowiu. Jaka jest prawda? Nieoczywista. 

Faktycznie wiele ras, szczególnie tych nienaturalnych, cierpi za problemy związane z ich budową anatomiczną lub doborem genów. Niemniej warto zaznaczyć, że wiele zależy od planu hodowlanego. Ryzyko choroby jest dużo większe w pseudohodowlach. Kundel, nawet najzdrowszy, powinien być pod opieką lekarza weterynarii i być dobrze karmiony. W przeciwnym razie jego zdrowie także może być zagrożone.

Informacje o kundlach – kupować czy adoptować te czworonogi?

Informacje o kundlach – kupować, czy adoptować?

Spory między zwolennikami adopcji i miłośnikami konkretnych ras nie milkną od lat i nic nie wskazuje na to, aby miały wkrótce zniknąć z dyskursu. Ten istotny dylemat jest jednak stosunkowo prosty do rozwiązania. Odpowiedź brzmi bowiem: nie kupować i nie adoptować, jeżeli nie jest to decyzja przemyślana i odpowiedzialna. 

Każdy pies, także kundel, może wymagać kosztownego leczenia. Każdy może mieć problemy behawioralne. Każdy jest członkiem rodziny, istotą czującą i potrzebującą. Pułapką jest myślenie, że jedyną potrzebą psa jest pełna miska i dach nad głową. 

Kundel może być najlepszym przyjacielem i doskonałym towarzyszem. Tak samo, jak ten rasowy. Adopcja nie czyni z ciebie szlachetnego człowieka, a odpowiedzialna opieka owszem. Warto pamiętać, że najlepszym sposobem na ograniczenie bezdomności jest kastracja.

Popularne imiona dla psa kundelka

Popularne imiona dla psa mieszanej rasy to:

  • Luna;
  • Lexi;
  • Bella;
  • Max;
  • Leo.