Smycz dla kota – jak ją wybrać? Obroża czy szelki i smycz dla pupila?

smycz dla kota

Wiele kotów, gdy poznało uroki spacerów, potrafi przynosić smycz i szelki w pyszczku, aby oznajmić opiekunowi, że mają ochotę się przejść. Dziś kot na smyczy jest widokiem zupełnie normalnym. Wystarczy nauczyć kota chodzenia w szelkach, a następnie wybrać spokojny teren, po którym przechadzka dostarczy kotu miłych wrażeń, a nie stresu. Sprawdź, jak to zrobić.

Szelki i smycz dla kota – jak je wybrać?

Nawet jeśli nie zamierzasz wychodzić z ulubieńcem na spacery, pamiętaj, że szelki mogą być niezbędne podczas wyjazdów czy nawet krótkiego transportu kota do lecznicy. Wiele transporterów dla kotów, zwłaszcza tych w formie toreb na ramię, ma wewnątrz karabińczyk do przypięcia szelek. Z tego powodu szelki i smycz dla kota powinien posiadać każdy opiekun mruczka. 

kot na smyczy

Postój w trakcie dłuższego wyjazdu warto wykorzystać na rozprostowanie kocich łapek. Wtedy wystarczy przyczepić do szelek smycz dla kota. Z takim zabezpieczeniem mruczek będzie bezpieczny nawet na obcym terenie. Ponadto w sklepach zoologicznych dostępne są również specjalne szelki samochodowe z pasem bezpieczeństwa. Wpina się je w zatrzask na tylnym siedzeniu, jak standardowe pasy.

Szelki czy obroża dla kota?

Pamiętaj, aby nie przypinać smyczy do obroży. Szelki są bezpieczniejsze i dają ci większą kontrolę nad zwierzakiem, gdy ten się czegoś wystraszy i będzie chciał uciec. Kot ma zbyt delikatną szyję, aby móc komfortowo spacerować ze smyczą przypiętą do obroży. Obroża dla kota może spowodować nawet uszkodzenie kręgosłupa szyjnego. W szelkach część, do której można przypiąć smycz dla kota, jest na górnym pasku. To rozwiązanie bezpieczniejsze i wygodniejsze.

Szelki i smycz dla kota – wybór modelu

Wybierając szelki, zwróć uwagę na wielkość kota. Dla kociąt przeznaczone są specjalne, mniejsze modele o niewielkim obwodzie klatki piersiowej – najczęściej od 19 do 33 cm. Z kolei szelki dla kotów dorosłych powinny być regulowane. Te standardowe przeznaczone są dla zwierząt o obwodzie klatki piersiowej w granicach 42-46 cm. Istnieją również modele XXL dla dużych kotów, o obwodzie klatki piersiowej nawet do 57 cm.

Najczęściej spotykane modele szelek mają postać dwóch pasków szerokich na mniej więcej 1 cm i połączonych prostopadłym do nich paskiem na grzbiecie. Na nim znajduje się kółko, do którego przyczepisz smycz dla kota. Do wyboru są jednak także inne wersje, tzw. pełne szelki, wyglądające trochę jak ubranko, znakomicie dopasowujące się do ciała kota. Są one bezpieczniejsze od szelek standardowych – wyswobodzenie się z nich jest niełatwe, poza tym szelki te nie przesuwają się w trakcie spaceru.

Bez względu na to, czy wybierzesz szelki pełne, czy standardowe, zwróć uwagę na materiał, z którego zostały wykonane. Muszą pozwalać skórze oddychać, nie mogą jej uciskać. Bardzo delikatne dla kota są na przykład szelki welurowe. Modele z nylonu są natomiast bardzo wytrzymałe.

kot na smyczy

Smycz dla kota – o czym pamiętać?

Smycz dla kota dołączona do szelek ma zazwyczaj długość 120 cm. Jeśli planujesz wspólne spacery z kotem, pomyśl jednak o zakupie smyczy automatycznej, która ma długość od 3 do 5 m. Da ona kotu więcej swobody podczas eksploracji otoczenia, a tobie umożliwi kontrolę za pomocą guzika blokującego. W czasie spaceru nigdy nie puszczaj kota luzem! Owszem, może być on wzorowo nauczony przychodzenia na komendę i chodzenia blisko ciebie, ale jeśli coś go przestraszy czy zdenerwuje, nie będzie panował nad chęcią ucieczki.

Kot na spacerze – krok po kroku

Chodzenia na smyczy najłatwiej nauczyć kocięta, ale nawet w przypadku dorosłego kota nie generuje to zwykle problemów. 

Smycz dla kota – trening w domu

Na początek przyzwyczaj zwierzaka do samych szelek. Połóż je w domu, w miejscu, które chętnie odwiedza. Niech je powącha, oznaczy swoimi feromonami, przywyknie do ich widoku. Drugi etap to założenie szelek. Delikatnie załóż je kotu, najlepiej w porze jego aktywności lub blisko czasu karmienia. Po założeniu szelek podaj kotu smakołyk. Zdejmij szelki. Następnym razem możesz założyć je na nieco dłużej.

Gdy zwierzę przywyknie do szelek, przypnij do nich smycz dla kota – najpierw tę krótką. Zrób z pupilem w ten sposób obchód mieszkania. Równocześnie naucz kota reagować na imię bądź inną komendę przywołującą. Pamiętaj, że kota prowadzi się inaczej niż psa. Kot na spacerze nie będzie chodził przy nodze, tylko na luźnej smyczy. Gdy zwierzę zatrzymuje się, żeby coś powąchać, poczekaj na nie. Trenuj też komendy przywołujące.

Kot na spacerze po raz pierwszy

kot na smyczy

Pierwszy spacer poza domem powinien odbyć się w spokojnym miejscu, z dala od ruchu ulicznego. Nie powinno być to miejsce, gdzie przechadza się wielu ludzi, a tym bardziej – ludzi z psami. Jeśli masz taką możliwość, na początek zabieraj go do prywatnego ogrodu. Spacer nie powinien być długi. Na zakończenie podaj kotu smakołyk. Z czasem, jeśli kot polubi takie wypady, możecie spacerować dłużej.

Pupil na smyczy – wspólna aktywność

Wspólny spacer to znakomita forma spędzania z kotem wolnego czasu. Ale pamiętaj – gdy twój czworonóg polubi te eskapady, będzie się ich domagał! Nawet wówczas, gdy ty akurat nie będziesz miał ochoty wyjść. Smycz dla kota może stać się często używanym akcesorium, zwłaszcza w przypadku kotów, które przedtem żyły poza domem.

Choroba od kota – poznaj choroby, którymi można zarazić się od kotów

choroba od kota

Na wstępie uspokajamy! Choroba od kota jest trudna do złapania. Większość schorzeń występuje rzadko, natomiast profilaktyka tych częstszych polega po prostu na przestrzeganiu podstawowych zasad higieny. Ważna jest też dbałość o zdrowie kota i regularne badaniach zwierzęcia u lekarza weterynarii. Warto pamiętać o tym, że to nie zawsze człowiek zaraża się od kota. Są i takie choroby, którymi zwierzę może zarazić się od opiekuna. Na początek wymienimy jednak choroby przenoszone przez koty.

Choroba kociego pazura – czyli kocia choroba u ludzi

Bartonellozą, znaną szerzej jako choroba kociego pazura, można zarazić się po podrapaniu przez kota (rzadko – po ugryzieniu). „Sprawcą” tego schorzenia jest bakteria Bartonella hensleae, roznoszona przede wszystkim przez pchły. I to właśnie te pasożyty są przyczyną zarażania się bartonellozą przez koty.

Kot jednak na bartonellozę nie choruje – jest jedynie nosicielem drobnoustrojów. Jeśli bakterie dostaną się do krwi człowieka poprzez rankę po zadrapaniu, możliwych jest kilka scenariuszy. Najczęściej ta choroba od kota nie daje u człowieka objawów. U niektórych mogą wystąpić symptomy grypopodobne bądź inne, bardziej specyficzne. Postać kliniczna ujawnia się zwykle u dzieci i młodzieży oraz osób z obniżoną odpornością.

Objawy tej kociej choroby przenoszonej na ludzi mogą obejmować:

  • zmiany skórne umiejscowione w okolicach rany po zadrapaniu lub ugryzieniu: zaczerwienienie skóry, wystąpienie grudki lub pęcherzyka;
  • powiększone, twarde i bolesne węzły chłonne;
  • rzadko – zropienie węzłów chłonnych, a przy braku leczenia – wydostawanie się ropy na zewnątrz i utworzenie się przetoki;
  • zapalenie spojówek (10% chorych).

Osoby o obniżonej odporności lub chorujące na cięższą postać choroby kociego pazura leczone są antybiotykami.

Jak uchronić się przed kocią chorobą u ludzi? Profilaktyka pasożytów zewnętrznych u kotów jest jednocześnie profilaktyką bartonellozy. Jeśli zauważysz jakiekolwiek oznaki wskazujące na to, że kota zaatakowały pchły (na przykład pchle odchody, sypiące się z kota jak ziemia czy pieprz, które po rozgnieceniu są ciemnoczerwone), udaj się do lekarza weterynarii po środki pasożytobójcze dla kotów. Przydadzą się też bezpieczne dla zwierząt preparaty do walki z pchłami w otoczeniu. Ponadto każdą ranę powstałą w wyniku zadrapania czy ugryzienia przez kota dezynfekuj.

Toksoplazmoza – czy to kocia choroba przenoszona na ludzi?

Toksoplazmoza należy do najbardziej znanych chorób odzwierzęcych i – zupełnie niesłusznie – za głównego winowajcę w przypadku zarażenia się nią kobiety w ciąży uznaje się kota. Toksoplazmozę wywołuje pierwotniak Toxoplasma gondii. Koty mogą się nim zarazić, natomiast przechodzą chorobę bezobjawowo. U niektórych jedynym symptomem jest biegunka. Poważniejsza postać toksoplazmozy może wystąpić tylko u kotów z obniżoną odpornością, np. cierpiących na kocią białaczkę czy zarażonych wirusem FIV. Koty mogą być natomiast – przez krótki okres – nosicielami pasożytów.

W większości przypadków również dla człowieka toksoplazmoza jest zupełnie niegroźna. Ta choroba od kota niekiedy może dawać objawy podobne do grypy. Zazwyczaj jednak osoba zarażona przechodzi chorobę bezobjawowo i nabiera odporności. 

Choroba od kota a ciężarne kobiety

Uzasadnione obawy toksoplazmoza wzbudza jednak u kobiet w ciąży. Choroba może doprowadzić do uszkodzenia płodu bądź wykształcenia się u niego wad wrodzonych; bywa też przyczyną poronienia. Zagrożenie to dotyczy tylko kobiet, które nie miały wcześniej kontaktu z pasożytem i nie wykształciły odporności. Dlatego wśród badań, które wykonuje każda przyszła mama, jest również badanie krwi w kierunku obecności przeciwciał na toksoplazmozę.

To zagrożenie stało się powodem, dla którego wciąż – i to za radą niektórych lekarzy – kobiety spodziewające się dziecka rozważają pozbycie się kota z domu. Tymczasem większość zakażeń pierwotniakiem to nie choroba od kota! Winne są brak mycia rąk po kontakcie z surowym mięsem, spożycie nieumytych warzyw lub owoców bądź zjedzenie niedogotowanego mięsa.

Czy to choroby przenoszone przez koty? Droga zakażenia

Kot sam może zarazić się pierwotniakiem tylko w wyniku zjedzenia zakażonego mięsa bądź wypicia zakażonej wody. Przez sam kontakt z kotem zarażenie jest niemożliwe, ponieważ oocysty, czyli formy przetrwalnikowe pasożytów, wydalane są wraz z kałem. Do zarażenia się człowieka może więc dojść tylko po kontakcie z kałem, i to na dodatek takim, który długo zalegał w kuwecie. Kot może wydalać oocysty raz w życiu, później nabiera odporności.

Badania wykazały obecność pasożyta w kale 0,8–1% populacji kotów domowych.

Wystarczy więc częsta zmiana żwirku, mycie rąk po każdym kontakcie z kuwetą, a w razie obaw – poproszenie kogoś innego o sprzątanie kociej toalety. Wówczas ta choroba od kota nie niesie ryzyka zakażenia tą drogą. Znacznie istotniejsze jest mycie rąk po kontakcie z surowym mięsem, dokładne mycie owoców i warzyw oraz odpowiednio długa obróbka cieplna posiłków.

Kocia choroba u ludzi – wścieklizna

Wścieklizna to choroba bardzo groźna, ale występująca wśród kotów bardzo rzadko. W Polsce nie stwierdzono jej już od dłuższego czasu u żadnego zwierzęcia domowego. Jej ogniska jednak mogą występować wśród zwierząt dzikich, stąd coroczny obowiązek szczepienia domowych pupili.

Wściekliznę wywołuje wirus z rodzaju Lyssavirus, a do zakażenia dochodzi za sprawą pogryzienia przez chore zwierzę, bo wirus znajduje się w ślinie. W przypadku pogryzienia przez nieznane zwierzę należy niezwłocznie zgłosić się do lekarza. Wścieklizna, która się rozwinęła, prowadzi do śmierci, bo wywołuje zapalenie mózgu. Jednak krótko po pogryzieniu, w okresie inkubacji wirusa, można uodpornić się na jego działanie przy pomocy serii szczepionek oraz antytoksyny. Konieczne jest rozpoczęcie działania, zanim wirus dotrze do układu nerwowego. 

Potencjalnie zagrożone chorobą są koty bezdomne i wychodzące. Jeśli zostaną pogryzione przez chore zwierzę, same mogą przekazać wirusa człowiekowi. W ten sposób ta choroba od kota może przejść na człowieka. Zdarza się to niezwykle rzadko, ale i tak ze względu na zagrożenie, jakie niesie ze sobą schorzenie, zaleca się szczepienie wszystkich kotów wychodzących przeciw wściekliźnie.

Pamiętaj, aby poprosić lekarza weterynarii o podanie szczepionki bez adiuwantu, aby obniżyć znacznie ryzyko rozwinięcia się mięsaka poszczepiennego w miejscu iniekcji. Dodatkowo zaleca się podanie zastrzyku w łapę, a nie w skórę na karku zwierzęcia. Kotów niewychodzących nie trzeba szczepić.

Chlamydioza – choroba od kota

Chlamydioza to choroba wywołująca u kotów przewlekłe zapalenie spojówek. Sprawczynią jest tu bakteria Chlamydophila felis. Chory kot wykazuje charakterystyczne symptomy:

  • obfity wysięk surowiczy z worka spojówkowego;
  • obrzęk spojówek;
  • mrużenie oczu;
  • bardzo rzadko występują objawy ze strony układu oddechowego – w ten sposób można odróżnić chlamydiozę od np. kociego kataru, który również atakuje oczy. 

Leczenie zwierzęcia polega na podawaniu dospojówkowo kropli z antybiotykiem, antybiotyku doustnego i wspomagająco preparatów doustnych podnoszących odporność. 

Chlamydioza należy co prawda do kocich chorób przenoszonych na ludzi, jednak zakażenia zdarzają się niezwykle rzadko. Na wszelki wypadek należy zachować podstawowe zasady higieny, czyli myć ręce po kontakcie z chorym kotem. Kota można zaszczepić przeciwko chlamydiozie.

Grzybice – kocie choroby u ludzi

Grzybice to choroby, które dosyć łatwo przenoszą się pomiędzy ludźmi, zwierzętami, a także różnymi gatunkami.

Do najczęściej występujących u kotów chorób grzybiczych należą dermafitozy objawiające się przerzedzeniem sierści, a nawet miejscowym łysieniem oraz lekkim łupieżem. Zwierzęta leczy się przy pomocy szczepionki przeciwgrzybiczej, a także innych środków likwidujących grzyby – miejscowych i doustnych.

Ta choroba od kota jest zaraźliwa dla osób ze słabą odpornością, dzieci oraz seniorów. Z tego powodu na czas leczenia kota warto, aby ograniczyły one kontakt z pupilem. Do środków ostrożności należy używanie rękawiczek ochronnych, częste mycie rąk oraz odkażanie miejsc, w których kot często przebywa.

Toksokaroza – choroby przenoszone przez koty

To jedna z robaczyc, czyli chorób wywoływanych przez robaki pasożytnicze. Toksokarozę wywołuje glista kocia, którą można się zarazić poprzez spożycie zanieczyszczonej jajami pasożyta żywności lub wody, a także po włożeniu brudnych rąk do ust. Z tego powodu ta choroba od kota jest najgroźniejsza dla małych dzieci. Niekoniecznie jednak do zakażenia dochodzi przez kontakt z kotem – raczej podczas zabawy, np. w piaskownicy.

Żywicielem ostatecznym glisty kociej jest kot, nie człowiek, stąd też u człowieka pasożyt nie przybiera postaci dorosłej. Chorobę wywołują larwy tego pasożyta, które lokują się w różnych narządach. Rodzaje symptomów zależą od umiejscowienia tych larw. Mogą to być objawy grypopodobne, ból brzucha, głowy, upośledzenie wzroku, powiększenie wątroby i inne. 

Jak uniknąć zarażenia glistą? Przede wszystkim dbać o higienę rąk u dzieci i zwracać uwagę, czy nie wykazują one niepokojących objawów. Samemu też należy zachowywać podstawowe zasady higieny oraz oczywiście zapobiegać rozwojowi robaczycy u kota. Obecnie lekarze zalecają regularne badanie kału kota – średnio raz na pół roku – zamiast profilaktycznego podawania środków odrobaczających. Dzięki uprzednim badaniom kot nie będzie otrzymywał preparatów, gdy ich nie potrzebuje, a w razie stwierdzenia pasożytów – lekarz będzie wiedział, co dokładnie zaatakowało kota.

Tasiemczyca – kocia choroba u ludzi

Kot może zarazić się tasiemcem psim, którego żywicielem pośrednim jest pchła. Jeśli kota zaatakują pchły, a zwierzę połknie jedną z nich podczas iskania czy po prostu podczas toalety, może dojść do zakażenia. Dlatego po stwierdzeniu u kota inwazji pcheł profilaktycznie stosuje się też środki przeciw tasiemcom.

Człowiek zaraża się tasiemcem sporadycznie, głównie przez brak higieny. Tak jak w przypadku toksokarozy, przypadki te dotyczą najczęściej dzieci.

Giardioza jako choroba od kota

Inaczej lamblioza; to choroba pasożytnicza wywoływana jest przez pierwotniaka Giardia lamblia. Pasożyt żyje w jelicie cienkim. Samo zakażenie często jest bezobjawowe bądź wywołuje biegunki. Giardia występuje dość powszechnie zarówno wśród zwierząt, jak i ludzi – zwłaszcza dzieci. Jeśli pierwotniak zostanie wykryty u zwierzęcia bądź któregokolwiek z domowników, zalecane jest leczenie wszystkich. Nigdy tak naprawdę nie wiadomo, kto był pierwotnym źródłem zakażenia (może to być choroba od kota albo kot mógł zarazić się od człowieka).

A co z chorobami przenoszonymi przez ludźmi?

Kot może zarazić się od człowieka giardią, ale nie tylko. Istnieją też inne choroby występujące u człowieka, które są groźne dla kotów. Należy do nich gruźlica – prątkujące osoby mogą zarazić kota, kot natomiast bardzo rzadko zaraża człowieka. Kot może zarazić się też od człowieka gronkowcem złocistym, paciorkowcami, salmonellozą czy anginą.

Choroby od kota – profilaktyka to podstawa

Pamiętaj, że podstawą profilaktyki większości chorób odzwierzęcych jest higiena oraz dbałość o zdrowie samego kota. Zdarza się, że choroba od kota nie daje żadnych objawów. Przy odpowiednich zasadach postępowania i odrobinie ostrożności ryzyko zarażenia czymkolwiek od kota jest znikome. Nadal o wiele większym zagrożeniem dla człowieka są przedstawiciele jego gatunku.

Adresówka dla psa – bezpieczeństwo i gwarancja powrotu do domu

adresówka dla psa

Wielu właścicieli zaklina rzeczywistość, wierząc, że ich pies nigdy się nie zgubi. Tymczasem zwierzę może zerwać się ze smyczy, goniąc za ptakiem lub pod wpływem strachu. Według statystyk wiele zagubionych czworonogów nigdy nie wraca do swoich właścicieli. Można to zmienić, odpowiednio oznaczając zwierzę na przykład przy pomocy mikroczipa zarejestrowanego w międzynarodowej bazie. Rozpoznanie tożsamości psa w ten sposób wymaga jednak specjalistycznego sprzętu i poświęcenia czasu. Znacznie szybszy powrót do właścicieli zapewnia tradycyjna, choć niedoceniana adresówka dla psa. 

Identyfikator dla psa – co to jest?

Adresówka to po prostu zawieszka zawierająca dane umożliwiające rozpoznanie zwierzęcia, mocowana przy obroży lub szelkach. Oto, jakie informacje powinien zawierać identyfikator dla psa:

  • imię zwierzęcia – tu zdania są podzielone, bo wiele osób uważa, że imię może stanowić problem przy próbie przywłaszczenia. Na szczęście prawowity opiekun będzie w stanie przedstawić też dokumenty zwierzęcia. Zawieszka z imieniem dla psa to raczej więc kwestia gustu;
  • dane kontaktowe właściciela – najważniejszy jest numer telefonu, resztę można ustalić już podczas rozmowy;
  • wymagania zdrowotne – jeśli pies cierpi na chorobę przewlekłą lub wymaga podawania leków, ta informacja może uratować mu życie;
  • informację o posiadanym czipie – mogą ułatwić identyfikację albo uchronić psa przed przywłaszczeniem.

Podstawowe dane to nie wszystko – dobra adresówka dla psa musi spełniać jeszcze inne warunki. Przede wszystkim musi być na tyle mała i cicha, by nie sprawiać zwierzęciu dyskomfortu. Nie może przeszkadzać w zabawie lub treningu ani uniemożliwiać podrapania się po szyi. Miniaturowe dzwoneczki są urocze, ustawiczne brzęczenie nie będzie jednak dla psa przyjemne. Warto, aby metalowa przywieszka dla psa była zaczepiona tak, aby nie generowała dźwięków podczas obijania o elementy obroży lub szelek.

Identyfikatory dla psów – jakie wybrać?

Aby zawieszka dla psa spełniła swoją funkcję, zwierzę nie może jej łatwo zgubić. Warto odpowiednio przymocować ją do obroży lub szelek. Tradycyjna i najbardziej popularna forma zaczepu, jaką jest metalowe kółko, bywa zawodna, bo może łatwo zerwać się w trakcie zabawy. Rosnącą popularnością cieszą się zawieszki mocowane na rzep – są bardziej wytrzymałe i nie wydają żadnego dźwięku. Najbezpieczniejsze są jednak adresówki nabijane lub naszywane na obrożę – w formie metalowej blaszki, plastikowej adresatki czy nawet haftu wykonanego bezpośrednio na obroży. 

Identyfikatory dla psów powinny być również wytrzymałe i odporne na warunki pogodowe, głównie deszcz i śnieg. Wybierając je, należy zwrócić uwagę na materiał, z którego zostały wykonane. Do wyboru masz zawieszki:

  • plastikowe – najczęściej mają postać kopertki, w którą wsuwa się kartkę z zapisanymi danymi. To najtańsza, ale też najbardziej zawodna wersja adresówki – szybko się niszczy, łatwo ją zgubić, a wilgoć bez trudu dostaje się do środka i rozmywa zapisany tekst. Niektóre plastikowe przywieszki wyposażone są w odblaskową powłokę z winylu, co zwiększa bezpieczeństwo zwierzęcia na drodze;
  • metalowe – występują w formie beczułki, do której wkłada się karteczkę z zapisanymi danymi, lub blaszki z wytłoczonym lub wygrawerowanym napisem. Taka adresówka dla psa jest znacznie trwalsza. Dotyczy to zwłaszcza modelu w formie blaszki, z której deszcz ani śnieg nie usuną grawerowania;
  • w formie pendrive’a z wgranym plikiem zawierającym dane kontaktowe właściciela oraz informacje o psie. Przypomina gustowny breloczek, sprawdza się więc raczej jako ozdoba niż realna pomoc w przypadku zgubienia się czworonoga. Podstawowa wada tego rozwiązania to absolutny brak odporności na deszcz czy śnieg – przy gwałtownej ulewie pendrive może ulec awarii. Poza tym do odczytu danych niezbędny jest komputer, co znacznie wydłuża czas znalezienia właścicieli psa.

Zawieszka dla psa – i ładna i skuteczna

Użyteczne nie musi oznaczać brzydkie – adresówki dla psa mogą pełnić swoją funkcję użytkową jednocześnie ciesząc oko. W sklepach dostępne są modele w fantazyjnych kształtach (takich jak kości, serca lub kwiatki) i pięknych kolorach. Jeśli interesuje cię adresówka dla psa grawerowana, oryginalny wygląd zapewnia nietypowy tekst albo ciekawy font. W sklepach z rękodziełem można kupić niebanalną zawieszkę wykonaną ręcznie z włóczki, haftowaną bądź uszytą na zamówienie. W wielu krajach, np. Wielkiej Brytanii, adresówka dla psa to wymóg prawny. W Polsce nie jest to tak oczywiste: prawodawca zabrania puszczania bez smyczy psa, którego nie można zidentyfikować, nie precyzuje jednak, w jaki sposób ta identyfikacja miałaby się odbyć. Niezależnie od regulacji prawnych adresówka dla psa jest warta nabycia. Może ona bowiem sprawić, że zagubiony pupil wróci do nas bezpiecznie.

Kot z włosami zamiast sierści – czy istnieje? Poznaj rasy dla alergików

kot z włosami

Kot, który nie uczula – marzenie chyba każdego kociarza alergika. Na razie jest to niestety odległe marzenie, ale istnieją na szczęście rasy, które wywołują znacznie słabszą reakcję uczuleniową u osób wrażliwych. I uwaga – sam alergen i jego ilość nie mają nic wspólnego z kocią sierścią! Sprawdź, które rasy mruczków uczulają mniej.

Antyalergiczne koty – co właściwie uczula alergika?

kot z włosami - antyalergiczne

To, czy w domu mieszka kot z włosami, w zasadzie nie ma znaczenia. Alergia na kota to uczulenie na białka, które znajdują się głównie w ślinie i łoju kota. Najczęstszym „winowajcą” (choć niejedynym) jest białko Fel d1.

Podczas mycia futra zwierzę przenosi je wraz ze śliną na sierść, a dodatkowo łój natłuszczający okrywę włosową „dokłada” porcję owego białka. Białko dostaje się następnie do otoczenia wraz z gubionymi włosami i obumarłym naskórkiem. 

Kot z włosami zamiast sierści?

Od pewnego czasu mówi się o psach z włosami zamiast sierści, a wkrótce po powstaniu takiego terminu zaczęto określać w ten sposób niektóre koty. Jest to swego rodzaju chwyt marketingowy. Dlaczego?

Kot z włosami zamiast sierści to każdy kot, bo każda sierść składa się z włosów. Są trzy typy włosów, które tworzą kocie futerko – włosy okrywowe, czyli te zewnętrzne, włosy ościste oraz włosy puchowe, zwane też podszerstkiem.

Zwierzęta określane jako antyalergiczne koty to zazwyczaj rasy, które nie mają podszerstka lub mają go bardzo niewiele. Ich futerko tworzą głównie delikatne, jedwabiste włosy okrywowe.

Podszerstek faktycznie jest istotnym nośnikiem alergenów, ponieważ to on w największych ilościach „wychodzi” z kota w czasie linienia. Koty z grubym podszerstkiem mogą gubić całe kłęby futra i wymagają wyczesywania martwych włosów.

Kot z cieńszą okrywą pozbawioną włosów puchowych, znany jako kot z włosami, gubi znacznie mniej sierści. W efekcie w domu roznosi się mniej alergenów.

kot z włosami - zamiast sierści

Koty syberyjskie i Neva Masquerade – koty hipoalergiczne?

Syberyjczyk to naturalna rasa kota pochodząca z Rosji. Dodajmy – rasa długowłosa, o okazałej okrywie! Czy może to być kot dla alergika? Naturalnie, a to dzięki pewnej niezwykłej dziedzicznej cesze tego zwierzęcia.

W ślinie kotów syberyjskich znajduje się bowiem o wiele mniej białka Fel d1 niż u przeciętnego kota. Właśnie dlatego te koty – choć mogą pochwalić się grubym futerkiem z gęstym podszerstkiem – wywołują znacznie słabszą odpowiedź immunologiczną u alergików niż inni pobratymcy.

Podobnie rasa siostrzana kota syberyjskiego – Neva Masquerade – jest odpowiednim kotem dla alergików. Neva różni się od kota syberyjskiego wyłącznie umaszczeniem (jest to kot colourpoint, czyli typu syjamskiego). Wszystkie inne cechy, w tym niski poziom produkcji alergizującego białka, te dwie rasy mają identyczne. 

Kot syberyjski, jak każdy kot z włosami znacznej długości, powinien być regularnie szczotkowany. To pozwoli jeszcze bardziej zmniejszyć poziom alergenów w powietrzu. Dodatkowo połykanie dużej ilości włosów podczas toalety może być dla kota bardzo niebezpieczne.

Sfinks – czy koty bezwłose to koty, które nie uczulają?

Sfinks nie jest kotem hipoalergicznym – brak sierści nie sprawia, że alergenu jest mniej, ponieważ znajduje się on w ślinie i łoju. Nie stwierdzono, aby poziom białka Fel d1 u sfinksa był niższy niż u innych kotów. Można jednak polecać sfinksy osobom uczulonym, ponieważ kocia sierść to nośnik dla cząsteczek alergenu. W przypadku sfinksa nie dostają się więc one w ten sposób do otoczenia.

Należy natomiast pamiętać, że gruczoły łojowe sfinksa pracują „na wysokich obrotach”. Łój pełni funkcję ochronną dla delikatnej skóry kota bezwłosego. W nim również znajduje się alergizujące białko, takie same, które wytwarza kot z włosami. Z tego powodu nie można zapominać o regularnych kąpielach, które pomogą pozbyć się nadmiaru łoju ze skóry kota.

Sfinksa należy przyzwyczajać do takich kąpieli od kociaka – zapewne zrobi to już hodowca. Kąpanie należy do podstawowej pielęgnacji kotów tej rasy, ponieważ nadmiar łoju nie tylko wygląda nieestetycznie, ale może prowadzić także do chorób skórnych wywołanych nagromadzeniem się bakterii.

Sfinksy to koty przyjacielskie i kochające człowieka – nie powinno być problemu z przyzwyczajeniem ich do regularnych kąpieli. 

Kocie „owieczki” – koty dla alergików?

Bardzo ciekawy typ sierści mają Reksy. Rasy te powstały w wyniku spontanicznych mutacji. To koty o krótkiej (poza Selkirk Reksem), kręconej sierści, która przypomina delikatne w dotyku, kędzierzawe futerko jagnięcia.

Alergicy mogą zainteresować się zakupem reksa dewońskiego (Devon) lub kornwalijskiego (Cornish), ponieważ te koty z włosami gubią mało sierści. Uwaga – futerko reksów pozbawione jest włosów okrywowych, czyli tych najdłuższych i najmocniejszych. Dlatego nie należy go czesać szczotką czy grzebieniem, lecz jedynie przecierać irchową szmatką.

Reksy to zwierzęta określane często jako „psy w kociej skórze”. Są niezwykle oddane, przyjacielskie, podążają za człowiekiem krok w krok i lubią być w centrum uwagi.

Kot balijski – kot z włosami jak jedwab

Kot balijski to półdługowłosa wersja kota syjamskiego. Jego umaszczenie jest charakterystyczne dla kotów colourpoint – z jasnym futrem kontrastują ciemne znaczenia na pyszczku, uszach, łapach i ogonie. 

Szata kota balijskiego jest długa, delikatna i jedwabista. To najbardziej oczywisty kot z włosami, bo nie ma podszerstka, a tylko włos okrywowy, którego praktycznie nie gubi. Ponadto u kotów tej rasy poziom produkcji alergizującego białka Fel d1 jest obniżony, podobnie jak u kotów syberyjskich.

Jest to więc rasa godna polecenia alergikom, zwłaszcza że balijczyk to wspaniały przyjaciel! To kot towarzyski, niezwykle inteligentny i silnie przywiązujący się do opiekuna.

Inne koty dla alergików

kot z włosami - inne

Niektóre rasy w typie orientalnym też dobrze sprawdzają się jako kot z włosami. Poznaj rasy kotów, dobre dla alergików!Kot syjamski oraz kot orientalny krótkowłosy (kot w typie syjama, ale bez znaczeń point) to zwierzęta o bardzo krótkiej, przylegającej do ciała sierści, praktycznie bez podszerstka. Zwierzęta te gubią bardzo mało włosów, a ich okrywa jest łatwa w pielęgnacji.

Również koty jawajskie – długowłose wersje kotów orientalnych – nie mają podszerstka i nigdy nie linieją intensywnie. Wszystkie te koty, które nie uczulają w tak dużym stopniu, są zwierzętami aktywnymi, towarzyskimi, „gadatliwymi”, bardzo inteligentnymi i przywiązanymi do człowieka. 

Co ciekawe, kotem, który gubi bardzo mało włosów, jest również jedna z nowszych ras – kot bengalski. Jest to rasa hybrydowa, powstała w wyniku skrzyżowania kota domowego z dzikim kotem bengalskim, zamieszkującym lasy południowej i wschodniej Azji.

Koty bengalskie mają przepiękną sierść w cętki, która nie sprawia kłopotów pielęgnacyjnych. Zwierzęta te wymagają natomiast od opiekuna czasu i zaangażowania. Są bardzo aktywne, ciekawskie i towarzyskie, potrzebują codziennej, porządnej dawki ruchu.

A na koniec… antyalergiczne koty nie na każdą kieszeń

W 2006 r. w Stanach Zjednoczonych wyhodowano kota, który jest podobno całkowicie hipoalergiczny jako kot z włosami. Jedna z jego odmian nie produkuje w ogóle alergizującego białka. Rasa ta nazywa się Ashera, należy do największych ras kotów (podobnie jak koty savannah, jest hybrydą kota domowego i serwala).

Posiada też patent, którego właścicielami są twórcy rasy – firma LifestylePets. Ashera to niestety także jedna z najrzadszych i najdroższych ras świata. Te koty, które nie uczulają, kosztują od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy dolarów.

Kot z włosami a alergik

kot z włosami - alergik

Niezależnie od tego, który kot z włosami zamieszka w twoim domu, nie zapominaj o środkach ostrożności. Powinien się do nich stosować każdy alergik. Nawet wybierając rasę dla alergików, mieszkanie odkurzaj często urządzeniem z filtrem HEPA.

Zrezygnuj z zasłon i dywanów, często wietrz pomieszczenia. Pamiętaj, aby myć ręce po kontakcie z kotem i ograniczyć dostęp zwierzęcia do sypialni.

Dbaj o to, aby nie zaniedbać pielęgnacji kociego futerka oraz… zabiegu kastracji. Gruczoły łojowe kotów wykastrowanych nie wydzielają tak dużo sebum, jak u osobników bez zabiegu, a więc i produkcja alergizującego białka jest u nich niższa.

Nużyca u psa, czyli pasożyty skóry u psa – objawy, leczenie

nużyca u psa

Co za dużo, to niezdrowo – w przypadku nużycy powiedzenie to sprawdza się w stu procentach. Chorobę wywołuje roztocze o nazwie nużeniec psi, głównie z gatunku Demodex canis. Jest to pajęczak o podłużnym kształcie i mikroskopijnych rozmiarach (0,3 mm długości i 0,04 mm szerokości). Bytuje w mieszkach włosowych i gruczołach łojowych większości psów jako jeden z elementów naturalnej fauny kolonizującej skórę zwierząt. Odżywia się łojem oraz zawartością komórek nabłonkowych. 

Nużeńcami nie można się zarazić. Przekazywane są szczeniętom przez matki w pierwszych dniach życia i od tej pory żyją na ich skórze, nie czyniąc gospodarzom żadnej krzywdy. Przyjmuje się, że to dzięki sprawnemu funkcjonowaniu układu odpornościowego psów liczba pasożytów utrzymuje się na stałym, bezpiecznym dla zwierzęcia poziomie. W czym więc problem? W tym, że niekiedy sytuacja wymyka się spod kontroli i pasożyty skóry u psa namnażają się. Wówczas ich populacja osiąga patologiczne rozmiary, wywołując stan zapalny i chorobę. 

Nużyca u psa – rodzaje i etymologia

Lekarze weterynarii mówią o dwóch rodzajach choroby, rozróżnianych w zależności od wieku zwierzęcia. Nużyca u psa może przyjmować formy:

  • młodzieńczą – zazwyczaj występuje u szczeniąt w wieku od 3 do 18 miesięcy. Przyczyna jej rozwoju jest nieznana, choć naukowcy nie wykluczają, że winę ponosi niedojrzały jeszcze układ odpornościowy;
  • dorosłych psów – najczęściej występuje u zwierząt powyżej 4 roku życia i przebiega ciężej niż u szczeniąt. Bodźcem do jej rozwoju jest zazwyczaj inna choroba ogólnoustrojowa, która upośledza działanie układu immunologicznego, np. nowotwór lub schorzenie o podłożu hormonalnym. 

Czynnikiem odpowiedzialnym za to, że nużeniec u psa zaczyna gwałtownie się namnażać, jest najczęściej spadek odporności. To może przydarzyć się każdemu psu, na przykład po zabiegu albo zatruciu. Ponadto niektóre rasy mają genetyczną skłonność do rozwoju nużycy. Szczególnie predysponowane do niej są dobermany, shar pei, owczarki niemieckie, bulteriery, boksery, dogi, dalmatyńczyki, buldogi angielskie, bernardyny, west highland white terriery oraz american staffordshire terriery. 

Nużyca u psa – objawy

Nużyca u psa – zdjęcia dobrze to unaoczniają – występuje też w dwóch postaciach:

  • miejscowej (ogniskowej) – objawia się jako kilka (mniej niż pięć) zmian skórnych, wyraźnie odseparowanych od pozostałej powierzchni skóry. Najczęściej obserwuje się rumień, znaczny ubytek sierści w tych miejscach oraz łuszczenie skóry. Zmiany te nie swędzą ani nie bolą i często goją się samoistnie, w przeciągu maksymalnie dwóch miesięcy. Zdarza się jednak, że przechodzą w znacznie groźniejszą nużycę uogólnioną. Pojawiają się głównie na pysku, zwłaszcza w okolicach oczu, szyi oraz górnej części przednich łap, rzadziej na tułowiu. Miejscowa postać choroby dotyka najczęściej szczeniaki i bardzo młode psy;
  • uogólnionej – dotyczy zarówno psów bardzo młodych, między 3. a 12. miesiącem życia, jak i starszych. Możemy o niej mówić, gdy zmiany skórne obejmują całą powierzchnię ciała zwierzęcia. Pojawiają się wyłysienia, zaczerwienienia skóry i stany zapalne, jak w przypadku miejscowej nużycy u psa; objawy obejmują jednak też grudki na skórze, powiększone węzły chłonne, obrzęki skóry oraz gorączkę. Postać uogólniona nużycy może powstać samoistnie lub rozwinąć się z postaci miejscowej. 

Istnieje ponadto nużyca palcowa, najczęściej towarzysząca postaci uogólnionej u dużych ras psów. W tym przypadku zmiany skórne zlokalizowane są na palcach lub w przestrzeniach między nimi. Nużyca u psa bywa też dzielona na krostkową i łuszczącą. W pierwszej z tych postaci występują krosty wypełnione ropą lub krwią, w przebiegu drugiej natomiast następuje intensywne łuszczenie skóry. Ze względu na bardziej skomplikowany obraz kliniczny wielu lekarzy weterynarii uważa jednak ten podział za zbyt uproszczony. 

Nużyca u psa – leczenie

Diagnoza nużycy nie należy do trudnych. Najczęściej wykonuje się badania zeskrobiny skóry lub wyrwanego z sierści włosa z mieszkiem włosowym. Mogą one potwierdzić obecność nużeńców psich – zarówno postaci dorosłych, jak i jaj i larw. Zeskrobinę wykonuje się przy pomocy tępego skalpela lub szpatułki nasączonej olejem mineralnym, a następnie ogląda się ją pod mikroskopem. Czasami lekarz może zlecić wykonanie biopsji zmienionej chorobowo skóry. Dalsze postępowanie uzależnione jest od postaci zdiagnozowanej choroby. 

Miejsca nużyca u psa – terapia

Nużyca u psa w łagodnej postaci miejscowej często w ogóle nie jest leczona. Właściciel musi jedynie obserwować zmiany i udać się do weterynarza, jeżeli nie ustąpią samoistnie. Jeśli terapia została jednak podjęta, w zależności od stopnia nasilenia zmian obejmuje m.in.:

  • stosowanie miejscowych preparatów roztoczobójczych;
  • kąpiele w szamponach zawierających nadtlenek benzoilu;
  • wprowadzenie leków lub szamponów przeciwgrzybiczych w przypadku dodatkowego zakażenia grzybami;
  • podawanie antybiotyków w razie dodatkowego zakażenia bakteryjnego;
  • wdrożenie środków stymulujących pracę układu immunologicznego oraz preparatów witaminowych.

Pomimo nieestetycznych zmian, które powoduje nużyca u psa, leczenie nie jest skomplikowane. Dzięki prawidłowej terapii nużyca najczęściej ustępuje po ok. 4-6 tygodniach. 

Uogólniona nużyca u psa – leczenie

Znacznie więcej wysiłku wymaga walka z uogólnioną postacią choroby, która obejmuje stosowanie:

  • amitrazy – jest to substancja chemiczna używana do zwalczania kleszczy, roztoczy oraz wszy, np. występująca w obrożach przeciw kleszczom. Stosowana jest miejscowo pod postacią maści o stężeniu 0,05% substancji czynnej. Może wywoływać poważne skutki uboczne, takie jak wymioty, wzrostu poziomu cukru we krwi, apatia, a nawet zaburzenia rytmu serca;
  • moksydektyny w połączeniu z imidaklopridem – występuje pod postacią preparatu spot-on. Ma znacznie łagodniejsze i rzadziej występujące skutki uboczne, do których należą wymioty, zaczerwienienie skóry i łojotok;
  • oksymu milbemycyny – związek ten tylko w niektórych krajach europejskich zarejestrowany jest właśnie do leczenia nużycy. Podawany jest doustnie;
  • izoksazoliny – stosunkowo nowa grupa leków, niezarejestrowana jeszcze do leczenia nużycy, ale dająca bardzo dobre efekty w badaniach wzajemnej oceny. Podawana w formie tabletki co 1–3 miesiące. 

Weterynarze często radzą też stosować szampony przeciwbakteryjne, które oczyszczają skórę i meszki włosowe. Bardzo istotnym elementem terapii jest też identyfikacja choroby podstawowej, przez którą pojawiła się nużyca u psa. Leczenie postaci uogólnionej może być długie i skomplikowane, co więcej – ponieważ nużyca ma tendencję do nawracania – terapię należy kontynuować przez półtora miesiąca po teście potwierdzającym wyleczenie. 

Podsumowanie

Szybkie rozpoznanie i prawidłowe leczenie sprawiają, że nużyca u psa może całkowicie zniknąć. Pamiętaj, że każda zmiana skórna u twojego czworonoga powinna być obserwowana, a gdy nie zanika – pokazana lekarzowi weterynarii. W okresach osłabionej odporności warto też wspierać organizm psa probiotykami.

Krowa wpadła pod pociąg. Zwierzę ofiarą wyzwania z TikToka?

Stado krow

W Niemczech spłoszona krowa wpadła pod pociąg. Według zeznań świadka zwierzę zostało przestraszone przed dwie nastolatki, które hałasowały w pobliżu. Możliwe, że brały udział w popularnym na TikToku wyzwaniu „Kulikitaka-Challenge”. Do zdarzenia doszło w zeszły czwartek. Zdarzeniem zajmuje się policja.

Incydent miał miejsce w Heising (gmina Lauben, w regionie Allgäu). Początkowo całe zajście wyglądało na wypadek, jednak dzięki relacji świadka sprawa przybrała inny charakter. Według informacji przekazanych przez kobietę, dwie nastolatki przebywające na pastwisku miały tańczyć i skakać przy rytmach pewnej piosenki co miało spłoszyć zwierzęta. W wyniku ucieczki jedna z krów zginęła wpadając pod pociąg.

Nikt z pasażerów pechowego pociągu nie odniósł obrażeń, lecz straty szacuje się na kwotę na ok. 20-30 tys. euro. Wypadek sprawił również, że odcinek między Ulm a Kempten został zablokowany na dwie godziny. Funkcjonariusze poszukują nastolatek, które miały dopuścić się tego czynu.

„Kulikitaka-Challenge” – nierozsądny pomysł rodem z TikToka

Niemieckie służby mundurowe potwierdzają, że do incydentu przyczyniło się popularne na TikToku wyzwanie znane jako „Kulikitaka-Challenge”. Uczestnicy tańczą w obecności zwierząt w rytmie piosenki wykonywanej przez dominikańskiego wokalistę, znanego jako Toño Rosario. Zachowanie uczestników płoszy stworzenia i jak dodają rolnicy stwarzają realne zagrożenie dla siebie i ludzi.

Czy zwierzęta potrafią się śmiać? Okazuje się, że tak!

osiol smiech

Badacze z University of California postanowili zbadać, czy zwierzęta, podobnie jak ludzie, potrafią się śmiać. Od tej pory nie jest to już zagadką. Wiemy już, że nie tylko ludzie mogą okazywać rozbawienie czy dobry humor poprzez uśmiech.

Naukowcy zbadali dźwięki wydawane prze zwierzęta

Badaniem nad śmiechem zwierząt przeprowadzili naukowcy, którym przewodniczyli dr zoologii i antropologii Sasha Winkler oraz profesor komunikacji UCLA Greg Bryant. Wyniki zostały opublikowane w czasopiśmie „Bioacoustics”.

Eksperci badali dźwięki wydawane przez zwierzęta. Chodziło o ustalenie, które z nich wykazują podobieństwo do śmiechu człowieka. Sprawdzano, jak bardzo są one głośnie, czy są krótkie lub długie. Badano również czy zwierzęta wydają pojedyncze odgłosy, czy też całe sekwencje dźwięków. Dzięki temu udało się wyodrębnić cechy charakterystyczne dla śmiechu ludzkiego.

Które zwierzęta potrafią się śmiać?

Wyniki badania są zaskakujące. Okazuje się, że wydawanie dźwięków, które można uznać za śmiech, potwierdzono aż u 65 badanych gatunków.

Do śmiejących się zwierząt zaliczyć można na przykład psy, papugi oraz krowy. Oczywiście lista nie jest zamknięta, nie sposób przebadać wszystkich gatunków. Naukowcy są przekonani, że skoro śmieje się tak dużo z przebadanych zwierząt, jest ich na pewno więcej.

Bryant w komunikacie opublikowanym na stronie internetowej UCLA podkreślił, że śmiech do tej pory uważany był za zjawisko typowe jedynie dla ludzi. Teraz okazało się, że emocje w ten sposób wyrażają także zwierzęta. Co więcej, zdaniem dr Winkler, u zwierząt śmiech spełnia takie same funkcje, jak u ludzi. Chodzi o przekazanie innym osobnikom informacji, że zwierzę dobrze się bawi lub ma dobry nastrój.

Źródło: PAP

Źródło zdjęcia: Wendy via Flickr, CC BY-SA 2.0

Rozkładające się ciała zwierząt podrzucone do lasu. Sprawcy poszukiwani

Las

Szczątki rozkładających się zwierząt hodowlanych zostały podrzucone przez nieznanych sprawców na terytorium należącym do Nadleśnictwa Bartoszyce w województwie warmińsko-mazurskim. Przedstawiciele Lasów Państwowych obawiają się komplikacji z wywiezieniem zwłok oraz kosztów całego procederu. Sprawą zajmuje się policja, która szuka winowajców.

Szczątki co najmniej sześciu zwierząt zostały porzucone w olchowym lesie. To nie jedyne miejsce, w którym zostało znalezione bydło. Padlina rozmieszczona była także na terenie sąsiadującym z gruntami, którym zarządzają Lasy Państwowe, o czym komunikuje regionalna dyrekcja. O konsekwencjach całego procederu za pośrednictwem Facebooka wspomina Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Olsztynie:

„To żmudne i skomplikowane zadanie, ponieważ martwe zwierzęta leżą w utworzonym przez bobry rozlewisku. Bartoszyccy leśnicy liczą, że kosztami akcji utylizacyjnej uda się obciążyć sprawcę. O ile ten oczywiście się znajdzie”.

To nie pierwszy taki przypadek

Lasy Państwowe zwracają uwagę, że to nie pierwszy taki przypadek, gdy ktoś na terenie leśnym pozostawia odpady, które nie tylko szkodzą środowisku, ale są również trudne do usunięcia. Dwa lata temu w Kudypach pozostawiono aż 15 tys. zgniłych jaj. Sprawca nie został odnaleziony, a wszelkie koszty związane z utylizacją musiało wówczas pokryć nadleśnictwo.

Policja obwieściła, że w sytuacji znalezienia winnego leśnicy wystąpią w roli oskarżyciela posiłkowego.

Zamiast ptaków znajdują się…foki. Stado ssaków wygrzewa się w rezerwacie Mewia Łacha

Foka

Znajdująca się na Wyspie Sobieszewskiej (nadmorska dzielnica Gdańska) Mewia Łacha, jest rezerwatem ptaków co można wywnioskować po samej nazwie. Od niedawna teren ten jest również miejscem obserwacji fok. Potwierdzają to okoliczni mieszkańcy i turyści, którzy mogą zaobserwować stado ssaków wygrzewających się w słońcu.

Mewia Łacha, podobnie jak Ptasi Raj, to jedno z najcenniejszych rejonów przyrodniczych nad Morzem Bałtyckim w Polsce. Sam obszar jest rezerwatem o charakterze faunistycznym dla ptaków na terytorium Wyspy Sobieszewskiej i Przekopu Wisły o łącznej powierzchni 150 ha. Na terenie Mewiej Łachy można spotkać wiele gatunków ptaków. Warto podkreślić, że wyłącznie w tym miejscu w Polsce gnieżdżą się rybitwy czubate.

Wysepka na cześć fok

Foki szare można już było zaobserwować na terenie Mewiej Łachy już kilkanaście lat temu więc ich obecność nie może zaskakiwać. To jedno z ulubionych miejsc bytowania fok szarych, które przebywają tam przez cały rok. Ze względu na przywiązanie ssaków do tego miejsca, jedna z wysepek na Mewiej Łasze mianowano Foczą Łachą.

Sam rezerwat znajduje się pod ochroną. Foki można obserwować ze specjalnej wieży lub biorąc udział w zorganizowanym rejsie. Spacerowicze często stykają się z fokami na plaży na Wyspie Sobieszewskiej w okolicy wejścia na plażę nr 1.

Foka szara jest gatunkiem chronionym. Głównym źródłem zagrożenia jest dla nich rybołóstwo, gdzie często plączą się w sieci rybackie. W przypadku jeżeli spotkamy zwierzę nie zbliżajmy się do niego i nie przeszkadzajmy.

Projekt nowej ustawy o ochronie zwierząt trafi do Sejmu. Rolnicy już zapowiadają protesty

sejm pies

Posłanka Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Piekarska potwierdziła w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że trwają prace nad nowym projektem ustawy o ochronie zwierząt. Przypomniała, że „piątka dla zwierząt” utknęła w poprawkach Senatu. Już teraz podnoszą się głosy krytyki wśród przedstawicieli rolników. Szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski zapowiedział nawet gotowość do podjęcia ogólnopolskiej akcji protestacyjnej.

Przedstawiciel rolników zapowiada protesty

Izdebski w swoim oświadczeniu napisał, że jest zaniepokojony pojawiającymi się w przestrzeni publicznej informacjami na temat możliwości złożenia w Sejmie już w środę projektu nowej ustawy. Mogłaby ona zakazywać hodowli zwierząt futerkowych. Zdaniem szefa OPZZRiOR:

„[…] jest to działanie niebezpieczne, które narusza interesy całego rolnictwa w czasie szalejącego kryzysu gospodarczego”.

Kwestię likwidacji hodowli zwierząt futerkowych ocenia jako lewicowy i sprzeczny z polską racją stanu pomysł. Padły nawet ostrzejsze słowa. Izdebski stwierdził, że osoba która w tym momencie wniesie projekt likwidacji lub ograniczenia któregoś z sektorów polskiej gospodarki, jest zdrajcą.

Ostrzegał też rządzących przed „sojuszem z lewicą” oraz „zagranicznymi organizacjami antyhodowlanymi”. Kosztem, twierdzi Izdebski, będą przegrane wybory oraz dziesiątki tysięcy rolników na ulicach.

Jakie zapisy mają się znaleźć w ustawie?

Wspomniana już posłanka Piekarska nie tylko przyznała, że rzeczywiście trwają prace nad ustawą. Nie wykluczyła również, że trafi on do Sejmu już w najbliższych dniach. Dodała, że ma nadzieję na współpracę podczas prac nad zmianami w prawie z przedstawicielami rolników, aby możliwe było „wypracowanie jak najlepszych rozwiązań”.

Zapowiedziała, że znajdą się w niej zapisy dotyczące chociażby zakazu trzymania psów na łańcuchach, występu zwierząt w cyrkach czy kwestia „emerytury” dla zwierząt pracujących dla służb mundurowych. Uregulowana ma też zostać kwestia schronisk, a w rzeźniach miałby zostać zamontowany monitoring.

Piekarska podała również, że nie jest obecnie przesądzone, czy znajdzie się tam zapis dotyczący hodowli zwierząt futerkowych. Zapewniła też, że jeśli w ogóle ta kwestia zostanie zapisana, to będzie długie, co najmniej pięcioletnie, vacatio legis. Zapowiedziała też rekompensaty dla hodowców. Nie będzie z kolei poruszany temat uboju rytualnego.

za: PAP

Źródło zdjęcia: Adrian Grycuk via Wikipedia, CC BY-SA 3.0 / Pixabay

Wiemy już, jak często zwierzęta zakażają się koronawirusem od właścicieli

pies 1

Naukowcy z Instytutu Chorób Zakaźnych w Rio de Janeiro oraz innych ośrodków w Brazylii sprawdzili, jak często zwierzęta domowe zarażają się koronawirusem od właścicieli. Okazuje się, że SARS-CoV-2 po potwierdzeniu go u opiekunów, przenosił się aż na 31 proc. psów i 30 proc. kotów.

Zakażone zwierzęta w prawie połowie badanych domostw

Badacze przeprowadzili testy na obecność patogenu u 29 psów oraz 10 kotów. Zwierzęta należały do 21 ochotników, którzy zdecydowali się wziąć udział w badaniu. Testy dały wynik pozytywny aż u 9 psów oraz 4 kotów.

Łącznie koronawirusem zakaziły się zwierzęta w 10 domostwach. Oznacza to, że niemal połowa zakażeń u ludzi kończyła się przeniesieniem patogenu także na zwierzęta domowe.

Jak czytamy na stronie Nauka w Polsce, wirus został potwierdzony w czasie od 11 do 51 dni po ujawnieniu się objawów u właścicieli zwierząt. Jeśli chodzi o przeciwciała neutralizujące koronawirusa, ich obecność naukowcy potwierdzili u jednego psa oraz dwóch kotów.

Wirus łatwiej przenosi się na zwierzęta sterylizowane

Objawy choroby u zwierząt nie były jednak ciężkie. Potwierdzono tylko łagodne oraz odwracalne symptomy. Udało się też ustalić, jakie czynniki sprzyjały zakażeniu zwierząt. Autorzy badania odradzają kontakt ze zwierzętami w trakcie zakażenia. Okazuje się, że zainfekowaniu sprzyjało przede wszystkim przyzwalanie pupilom na spanie w łóżku z właścicielami. Co więcej, łatwiej o zakażenie u zwierząt, które były sterylizowane.

O tym, że zwierzęta mogą zostać zainfekowane koronawirusem przez ich właściciela, wiemy już od dosyć dawna. Po raz pierwszy potwierdzono to na końcu lutego ubiegłego roku u psa rasy pomeranian w Hongkongu. W późniejszych badaniach również potwierdzano możliwość przeniesienia się SARS-CoV-2 z ludzi na zwierzęta domowe. Dlatego też naukowcy nie tylko odradzają kontakt ze zwierzętami w trakcie infekcji. Zalecają również, aby pupilem zajęła się inna osoba, która nie jest zakażona koronawirusem.

za: naukawpolsce.pap.pl

Eksperci w służbie zwierzętom. We Wrocławiu powstała Społeczna Rada ds. Zwierząt

psy

We Wrocławiu powstała społeczna rada ds. zwierząt. Organ ten ma się zajmować między innymi opiniowaniem i rekomendowaniem koncepcji czy aktów prawa miejscowego, które dotyczą traktowania zwierząt. Rada składa się między innymi z naukowców oraz przedstawicieli organizacji pozarządowych.

Gminy mają obowiązek dbać o zwierzęta

Jak informuje wrocławska „Gazeta Wyborcza” w swoim serwisie internetowym, Społeczna Rada powołana została przez prezydenta miasta, Jacka Sutryka. Jej członkami są też lekarze weterynarii.

Mówiąc o powołaniu Rady, Sutryk podkreślił, że często człowieka można poznać po jego stosunku do zwierząt. Zaznaczył, że organ swoimi działaniami ma budować wrażliwość w ludziach w stosunku do naszych „braci mniejszych”.

Eksperci będą służyć swoją wiedzą

Z kolei rzeczniczka prezydenta Wrocławia ds. zwierząt, Barbara Borzymowska przypomina, że gminy mają obowiązek dbania o zwierzęta znajdujące się na jej terenach. Stanowi o tym ustawa o ochronie zwierząt z 21 lipca 1997 roku.

„Nie jest to zadanie łatwe i wymaga wiedzy eksperckiej”

– podkreśla przewodnicząca Społecznej Rady ds. Zwierząt.

Wskazuje, że to właśnie z tego powodu do Rady powołano osoby kompetentne, które pozwolą zwiększyć efektywność działań w kwestii ochrony zwierząt.

Społeczna Rada ds. Zwierząt składa się z 10 członków. To między innymi dyrektorka Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w stanie spoczynku Zofia Białoszewska. Działać w niej będzie także adwokatka z Ekostraży Anna Chrobot, dziennikarka Elżbieta Osowicz czy Edyta Gal z fundacji „Koci Zakątek”.

Za: wroclaw.wyborcza.pl

Indie: Odchody krów narzędziem do walki z koronawirusem

Krowy

Hindusi znaleźli alternatywne rozwiązanie na walkę z koronawirusem. Do tego celu używają…odchodów krów, traktowanych w Indiach jako święte stworzenia. Z ekskrementów produkowana jest masa, którą nacierają się chętne osoby wierząc, że taka forma kuracji skutecznie ich uchroni przed zakażeniem.

Fekalia bronią Hindusów na COVID-19

Ten dziwny rodzaj walki z pandemią jest praktykowany przez niektórych wierzących Hindusów w indyjskim stanie Gujarat. Okoliczni mieszkańcy nakładają i wsmarowują w swoje ciała krowie fekalia oddając w międzyczasie cześć zwierzętom oraz ćwicząc jogę. Taka terapia podobno pomogła wiceszefowi firmy farmaceutycznej, Gautam Manilal Borisa, który borykał się z Covid-19 w minionym roku. Sam zainteresowany przedstawia pozytywne aspekty takiego „leczenia”:

„Jeśli zmieszamy krowie łajno z moczem i rozsmarujemy je na naszym ciele, witamina zostanie wchłonięta. Kiedy wsmarowaliśmy tę mieszkankę była mokra, a teraz wyschła na naszym ciele, to oznacza, że ​​witamina B12 została wchłonięta”.

Lekarze obawiają się rozprzestrzeniania się innych chorób

Lekarze nie podzielają dobrych opinii Manilala Borisy. Ponadto wedle opinii naukowców nie istnieje racjonalne potwierdzenie przedstawionej tezy. Co więcej, według nich istnieje zwiększone ryzyko rozprzestrzeniania się innych chorób o czym mówił Ja Jayalal, lekarz i szef Indyjskiego Stowarzyszenia Medycznego:

„Zgodnie z dostępną wiedzą i różnymi przeprowadzonymi badaniami, nie ma naukowych dowodów na to, że krowie odchody mogą być stosowane jako środek leczniczy lub wzmacniający odporność przeciw koroanwirusowi. Ludzie powinni mieć świadomość, że stosowanie zwierzęcego łajna może skutkować rozprzestrzenianiem chorób odzwierzęcych lub zakaźnych”.

Od początku pandemii w Indiach odnotowano ponad 22 mln zakażeń z czego 246 116 tys. osób zmarło. Zdaniem naukowców zakażeń i zgonów jest jednak zdecydowanie więcej. Powodem jest mocno obciążony system zdrowia oraz brak dostatecznej opieki medycznej w najmniej rozwiniętych regionach.

Wisła: Policjanci i strażacy z OSP uratowali Borsuka, który rozpaczał po utracie matki

Borsuk

Mieszkanka Wisły słysząc w nocy odgłosy przypominające płacz dziecka niezwłocznie zawiadomiła Policję. Kobieta wraz z funkcjonariuszami byli zaskoczeni gdy na miejscu okazało się, że żadnemu człowiekowi nie dzieje się krzywda, a smutny nastrój udzielił się małemu borsukowi, który najprawdopodobniej stracił matkę. Zwierzę znajduje się w Bielsku-Białej, gdzie przebywa pod specjalistyczną opieką.

Policjanci udali do Wisły Łabajowa. Służby mundurowe zostały wezwane przez tamtejszą mieszkankę, która usłyszała niepokojące dźwięki z okolicy potoku. Po przybyciu na miejsce policjanci odkryli, że alarmujące brzmienie wywołuje mały borsuk. Relacjonuje rzecznik cieszyńskich policjantów asp. Krzysztof Pawlik:

„W nocy policjanci zostali wezwani do Wisły Łabajowa, gdzie jedna z mieszkanek usłyszała niepokojące odgłosy dobiegające z okolicy potoku. Według kobiety podobne one były do rozpaczliwego płaczu dziecka. Po sprawdzeniu okazało się, że to mały borsuk. Zwierzę najprawdopodobniej straciło matkę”.

W akcji wzięli też udział przedstawiciele Ochotniczej Straży Pożarnej. Ci złapali borsuka i przekazali sierotę w ręce policji. Następnie dyżurny skontaktował się z Ośrodkiem Rehabilitacji „Mysikrólik” – Na Pomoc Dzikim Zwierzętom w Bielsku Białej.

Borsuk znajduje się pod opieką specjalistów

Przedstawiciele „Mysikrólika” stwierdzili, że słyszalne skomlenie zwierzęcia było spowodowane utratą rodzicielki. Asp. Pawlik apeluje abyśmy nie byli obojętni na los również dzikich zwierząt:

„To zdarzenie pokazuje, jak ważne jest, byśmy nie pozostawali obojętni na los dzikich zwierząt. Wszystko dobrze się skończyło dzięki szybkiej reakcji zgłaszającej i sprawnej interwencji mundurowych. Mały borsuk trafił pod opiekę specjalistów”.

Dziki terroryzują Białołękę! Mieszkańcy są przerażeni

dzik

W Polsce coraz częściej słyszymy o problemach ludzi z dzikami. Wiele razy pojawiały się już informacje o tych zwierzętach w dużych miastach, w tym w Warszawie. Według ostatnich doniesień dziki nie dają spokoju mieszkańcom Białołęki, którzy coraz bardziej obawiają się wychodzić z domów.

Stado dzików na Białołęce

Jak już informowaliśmy na naszym portalu, problemów z dzikami jest tego roku zdecydowanie więcej. Dokładnie trzy razy więcej niż rok temu – wynika z danych Lasów Państwowych na temat zgłoszeń za pierwszy kwartał 2021 roku.

Do redakcji „Super Expressu” przesłane zostały zdjęcia, które pokazują istny nalot dzików na Białołękę. Na jednym z osiedli widać ich dziesiątki. Stado zostało zauważone przez jednego z czytelników w drugiej połowie kwietnia.

Jak czytamy, miało to miejsce na Białołęce Dworskiej. Mężczyzna jechał samochodem, gdy nagle spostrzegł ogromne stado dzików. Miało ich być aż 35. Czytelnik, który nadesłał zdjęcia, przyznał że na osiedlu niektórzy mieszkańcy obawiają się wychodzić z domów.

Dlaczego dziki chętniej wychodzą z lasów?

W ubiegłym miesiącu Karolina Gałecka ze stołecznego ratusza wyjaśniała, że dziki bardzo chętnie wychodzą poza las z kilku powodów. Chodzi między innymi o łatwą dostępność jedzenia na osiedlach, niezabezpieczanie pojemników ze śmieciami czy brak ogrodzeń na niektórych działkach.

Na zwiększenie ilości dzików w pobliżu ludzkich osiedli wpływać też mają dobre warunki klimatyczne oraz cisza, która wynika z obostrzeń. Po prostu większa niż zwykle liczba osób spędza czas w domu.

za: se.pl

Uprowadzenie świni w Warszawie. „Pupcia” odjechała tramwajem z nieznajomym

swinia

W Warszawie doszło do niezwykle nietypowej kradzieży. Nieznany sprawca porwał… świnię imieniem „Pupcia”. Siedmiomiesięczne zwierzę odjechało wraz ze złodziejem tramwajem.

W Warszawie zawisły plakaty ze zdjęciem złodzieja świni

Jak informuje stołeczna „Gazeta Wyborcza” w swoim serwisie internetowym, do kradzieży doszło 1 maja o godzinie 19. W Warszawie pojawiły się ogłoszenia dotyczące kradzieży, na których znalazły się także zdjęcia.

Na fotografii widnieje niewielka świnia, która pije wodę z kałuży. Autorka ogłoszenia oraz właścicielka świnki, pani Alicja, mieszkała ze swoim zwierzęciem w mieszkaniu z ogrodem na Mokotowie.

Na drugim zdjęciu, jakie widnieje na wspomnianym ogłoszeniu, widać mężczyznę prowadzącego na smyczy uprowadzone zwierzę. Zrobiono je na skrzyżowaniu przy Kinie Femina. Pani Alicja informuje, że fotografię przesłano jej w odpowiedzi na prośbę o pomoc w poszukiwaniach, którą zamieściła ona na Facebooku.

Do kradzieży doszło na schodach przy przystanku tramwajowym na Starym Mieście – informuje właścicielka świni. Mężczyzna zapytał, czy może potrzymać smycz, podczas gdy ona może pójść do sklepu po jedzenie dla zwierzęcia. Złodziej miał podać kobiecie także swój numer telefonu, a więc ta się zgodziła. Okazało się, że nie należał on do właściciela, a po powrocie pani Alicji ze sklepu, nie zastała ona ani świni, ani mężczyzny. Pewna kobieta powiedziała jej tylko, że zwierzę odjechało z nim tramwajem.

Kobieta źle zajmowała się zwierzęciem?

Sprawa ma też drugie dno. Internauci pod ogłoszeniem wytykali kobiecie, że ta źle opiekowała się zwierzęciem. Miała je szarpać na smyczy, raz nawet świnia uciekła jej i łapać musieli ją policjanci. „Wyborcza” podaje nawet, że wcześniej inną świnię przywiązała do drzewa, bo właściciel nie pozwolił kobiecie trzymać jej w wynajmowanym mieszkaniu. Pod opiekę trafiło też zwierzę, które trzymała ona w niewielkim mieszkaniu w Londynie.

za: warszawa.wyborcza.pl

Łabędź znaleziony ze skarpetą na szyi. Sprawca poszukiwany przez Policję

Labedz

Policja z hrabstwa Wilconshire (Wielka Brytania) poszukuje osoby, która nałożyła na szyję łabędzia długą skarpetę. Umęczone zwierzę odnaleziono 2 maja, w miejscowości Lincoln. Łabędź został uratowany dzięki pomocy przedstawicieli organizacji charytatywnej Yorkshire Swan & Wildlife Rescue Hospital.

Zwierzę dało się złapać i uwolnić ze skarpety. Sprawa trafiła na policję, która udostępniła stosowny post na Facebooku z prośbą o pomoc w schwytaniu sprawcy. Funkcjonariusze nie mają wątpliwości, że przedmiot został nałożony z premedytacją.

„Uważamy, że przedmiot został celowo umieszczony na głowie łabędzia ze względu na dobre dopasowanie. Umarłby z głodu lub potencjalnie się udusił”.

Ten nieprzyjemny incydent skomentowała również Inspektor organizacji chroniącej zwierzęta (RSPCA) na Wyspach Brytyjskich Kate Burris:

„Konsekwencje tego bezmyślnego żartu mogły zakończyć się cierpieniem łabędzia, a ostatecznie nawet śmiercią”.

Burris zaznaczyła, że do sytuacji doszło w okresie lęgowym ptaków, co w przypadku śmierci łabędzia przełożyłoby się też na dramat jego ewentualnego potomstwa.

Łabędź przeżył, choć konieczna była operacja

Ranne zwierzę zostało poddane operacji, gdyż stan jego szyi był bardzo poważny. Zabieg wykonał weterynarz Alistair Brown. Podkreślono, że powrót do pełni zdrowia potrwa.

Brytyjskie prawo kwalifikuje powyższy czyn do miana przestępstwa, za które grozi do pół roku pozbawienia wolności lub nieograniczona grzywna finansowa.

Barack Obama żegna swojego przyjaciela. Pies „Bo” zmarł w wieku 12 lat po ciężkiej chorobie

Barack Obama

Barack i Michelle Obama za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformowali, że ich pies Bo zmarł po walce z rakiem. „Nie mieliśmy pojęcia, ile będzie dla nas znaczył” – tak napisała odejście swojego pupila była pierwsza dama Stanów Zjednoczonych, Michelle Obama.

Był prezentem z okazji zwycięstwa w wyborach

Bo pojawił się w Białym Domu wraz z początkiem pierwszej kadencji Obamy w 2009 roku. Portugalski pies dowodny był prezentem od senatora Teda Kennedy’ego z Massachusetts i jego żony Victorii. Po kilku latach do Bo dołączyła towarzyszka tej samy rasy, która wabi się Sunny.

B. Obama: „Głośno szczekał, ale nie gryzł”

Były prezydent Stanów Zjednoczonych wspominając czworonożnego przyjaciela napisał:

„Głośno szczekał, ale nie gryzł, kochał latem wskakiwać do basenu i był spokojny w kontaktach z dziećmi. Żył dla resztek ze stołu i miał świetne włosy”.

Jego małżonka natomiast podkreśliła, że Bo wypełnił pustkę, gdy córki wyjechały na studia, a ich życie zwolniło. Jak czytamy w magazynie „People”:

„Michelle Obama była wdzięczna za to, że przez te 12 lat spędzonych razem Bo zawsze witał wracające ze szkoły dziewczęta (Malię i Sashę), im zaś pomógł odnaleźć się w pustym domu, gdy córki wyprowadziły się z niego, aby studiować. Barack Obama był pod wrażeniem stoickiego spokoju psa wobec dzieci i jego pocieszającej obecności, gdy oni – dorośli – mieli kłopoty lub byli zdenerwowani”.

Imię Bo zostało psu na cześć piosenkarza, Bo Diddleya. Portugalski pies dowodny to rasa należąca w Polsce do rzadkości. Szacuje się, że w naszym kraju może znajdować się obecnie maksymalnie kilkadziesiąt jej przedstawicieli.

Szukasz pracy, lubisz wyzwania i kochasz zwierzęta? Zostań opiekunem słoni w warszawskim ZOO!

slonie

Szukasz oryginalnej pracy, w której będziesz mieć kontakt ze zwierzętami? Zajęcie oferowane przez warszawski ogród zoologiczny może się okazać niezwykle interesujące. ZOO poszukuje opiekuna między innymi dla… słoni!

„Fantastyczne zwierzęta, poszukują fantastycznego opiekuna” – pisze Warszawskie ZOO na Facebooku.

Jak czytamy, chodzi o opiekuna słoni, nosorożców, góralków i golców.

Odporność, odporność i jeszcze raz odporność

Podkreślono, że jedną z wymaganych od kandydata cech jest odporność na każdy stres, a także warunki atmosferyczne. Dodano:

„[…] słonie i nosorożce uwielbiają deszcze i wichury, więc wtedy zabawa na świeżym powietrzu jest najprzyjemniejsza”.

Jak czytamy, konieczne jest też ogromne zaangażowanie w rozwijanie wiedzy z zakresu utrzymania hodowli oraz ochrony wspomnianych podopiecznych.

To nie jest praca dla każdego

W rozmowie z serwisem Interia.pl kierownik Działu Hodowlanego warszawskiego ZOO Bartosz Nadolski podkreślił:

„Nosorożce i słonie są uważane za zwierzęta niebezpieczne. Dlatego w naszym ogłoszeniu napisaliśmy, że poszukujemy osoby opanowanej, która będzie sobie zdawała sprawę, że pracuje z dużymi zwierzętami. One nawet nie chcąc, mogą nas skrzywdzić”.

ZOO wymaga od kandydatów na to stanowisko również kreatywności oraz odporności fizycznej i psychicznej. W zamian na przyszłego pracownika ogrodu czekają z pewnością niezwykle wyzwania i bardzo ciekawa praca ze zwierzętami, które wszyscy przychodzą do ZOO oglądać.

za: Facebook, Interia.pl

Cud narodzin we wrocławskim ZOO! Na świat przyszło ponad 100 zwierząt

owieczka

Wrocławskie zoo przeżywa istny cud narodzin. Narodziło się tam ponad 100 zwierząt. To między innymi kozy, owce, ale i dzikie oraz zagrożone gatunki.

Jak informuje wrocławskie wydanie „Gazety Wyborczej”, aż 40 nowych osobników znajduje się na tzw. dziedzińcu. Mamy to do czynienia z małymi kozami karpackimi, karłowatymi czy owcami świniarkami.

Maluchy aż 30 gatunków

Joanna Kij z wrocławskiego ogrodu zoologicznego poinformowała, że łącznie na świat przyszli przedstawiciele aż 30 gatunków zwierząt.

Jednym z niezwykle ciekawych przypadków narodzin jest pingwin przylądkowy. Prezes ZOO Wrocław Radosław Ratajszczyk podkreśla, że wrocławska kolonia jest jedną z największych w całej Europie, a także najbardziej efektywną hodowlą zachowawczą. Zwierzęta mają tam idealne warunki do rozwoju. Co ciekawe, u pingwinów tych panuje równouprawnienie i ptaki dzielą się obowiązkami. W pary łączą się na całe życie.

Pierwsze narodziny leniwca we Wrocławiu

We wrocławskim na zoo przyszedł też na świat w ciągu ostatniego roku leniwiec. Podkreślono, że był on pierwszym w historii ogrodu, który przyszedł tam właśnie na świat. Jako ciekawostkę „Wyborcza” podaje, że zwierzę to oddycha zaledwie 6 do 8 razy na minutę – połowę tego, co człowiek!

W zoo zobaczymy również niezwykle ciekawe helodermy meksykańskie. Są bardzo rzadki jeśli chodzi o ogrody zoologiczne. Spotkać je można w zaledwie 76 spośród nich na całym świecie. W naturze są z kolei zagrożone, ponieważ masowo tępią je ludzie. Wszystko między innymi przez przesądy na temat tych zwierząt. Eksperci uważają, że należy objąć je jeszcze bardziej ścisłą ochroną. Ratajczak zaznaczył, że dzięki Europejskiemu Programowi Hodowlanemu w ogrodach zoologicznych uda się go zachować.

za: wroclaw.wyborcza.pl

Kolejne przypadki wścieklizny na Mazowszu! Zapowiedziano akcję szczepień

lis

Kolejne niepokojące wieści na temat rozprzestrzeniania się wścieklizny na Mazowszu. Łącznie potwierdzono zachorowanie siedemnastu lisów na terenie województwa. Jeszcze w tym miesiącu zwierzęta mają zostać zaszczepione.

Już siedemnaście przypadków zakażenia

Zakażone wirusem wścieklizny zwierzęta odnalezione zostały w miejscowości Mlądz w powiecie otwockim. To już piętnasty przypadek infekcji u lisów w tym roku. Poinformował o tym we wtorek Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii. Kolejne dwa chore lisy znaleziono w Woli Rębkowskiej (powiat Garwoliński).

Będą szczepienia

Zwiększająca się liczba zakażeń wścieklizną wśród zwierząt zmusza władze do podjęcia działań. Wścieklizna jest niezwykle groźną chorobą, także dla ludzi. Dlatego od 14 do 21 maja na Mazowszu przeprowadzona ma zostać akcja szczepienia lisów.

Akcja obejmie powiaty:

  • białobrzeski,
  • grójecki,
  • garwoliński
  • miński,
  • kozienicki,
  • nowodrowski,
  • otwocki,
  • legionowski
  • piaseczyński,
  • grodziski,
  • pułtuski,
  • pruszkowski,
  • wołomiński
  • warszawski zachodni,
  • wyszkowski
  • Warszawę.

Zespół prasowy wojewody mazowieckiego przypomniał, że lis nie podejmie szczepionki, której dotknął człowiek. Zaapelował, aby po wyłożeniu preparatów przez 2 tygodnie psy wyprowadzać tylko na smyczy. Koty powinny z kolei zostać zamknięte w pomieszczeniach.

Przypomniano też o akcji obowiązkowych szczepień dla psów. Ich brak może oznaczać mandat w wysokości 500 złotych dla właściciela psa.

Wojewoda przypomniał, że wścieklizna to choroba śmiertelna. Apelował, aby w żadnym wypadków nie dotykać dzikich zwierząt.

za: PAP

Chiny: Żywe zwierzęta zapakowane w kartony. Niektóre z nich miały do pokonania 1700 km

Szczeniaki

W poniedziałek 3 maja w magazynie w mieście Chengdu (Chiny) dokonano zaskakującego odkrycia. W paczkach znaleziono ponad 160 szczeniąt i kociąt, które miały być częścią procederu o nazwie „blind boxes”. Niemal wszystkie zwierzęta zostały uratowane przez chińskich obrońców praw zwierząt.

Żywa loteria

„Blind boxes” to swego rodzaju loteria popularna w Chinach. Klienci dokonują zakupu nie wiedząc co otrzymają. Czasem ryzyko się opłaca, lecz bywa i tak, że ludzie są stratni, gdyż w paczce mogą być zawarte również bezwartościowe rzeczy.

Tym razem poszkodowane zostały zwierzęta, które były uczestnikami żywej paczki niespodzianki. Paczki były oznaczone jako zwykłe przesyłki i miały trafić do adresatów zlokalizowanych po całym kraju. Jedna z nich miała trafić do Shenzhen oddalonego aż o 1700 km od Chengdu. Większość zwierząt jest chora, natomiast czworo nie udało się uratować.

ZTO Express publicznie przeprasza i zawiesza niektóre usługi

Firma kurierska ZTO Express, która wmieszana jest w całe zajście publicznie przeprasza i jasno deklaruje, że dołoży wszelkich starań aby podobne zdarzenie nie miało już więcej miejsca. Sprawą zajęły się już odpowiednie służby.

Według chińskich przepisów wysyłanie pocztą jakichkolwiek żywych zwierząt jest zabronione i stanowi poważne naruszenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa zwierząt i kontroli chorób.

Psy pogryzły 10-letniego chłopca. Właściciel zwierząt usłyszał zarzuty

40-letni mieszkaniec gminy Biała Podlaska (lubelskie) został zatrzymany przez policję. Mężczyzna jest właścicielem dwóch psów, które we wtorek pogryzły 10-letniego chłopca. Dziecko trafiło do szpitala, jednak jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Chłopiec spacerował sobie nieopodal niezabezpieczonej posesji, z której wybiegły dwa agresywne psy. Zwierzęta zaatakowały i pogryzły dziecko. Rzeczniczka policji w Białej Podlaskiej komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla poinformowała o stanie zdrowia poszkodowanego dziecka:

„Chłopiec odwieziony został do szpitala. – Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo”.

Właściciel psów twierdzi, że psy były zamknięte

40-latkek powiedział, że psy były zamknięte w kojcu na terenie posesji, ale zdołały uciec. Dodał również, że gdy usłyszał hałas zareagował natychmiast odciągając agresywne psy od chłopca.

Wstępny raport policji mocno obciążają zatrzymanego. Według zeznań świadków, psy były bardzo agresywne i często przebywały poza kojcem. Ponadto w momencie zatrzymania mężczyzna znajdował się w stanie nietrzeźwym mając w organizmie 0,8 promila alkoholu.

Prokurator postawił zarzuty

Zatrzymanemu postawiono zarzut narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i zastosował wobec mężczyzny dozór policji.

Okoliczności incydentu są nadal badane wliczając w to warunki życia psów. O całym zajściu zawiadomiono również inspektorat weterynarii oraz Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

Potwierdzono, że psy były szczepione przeciwko wściekliźnie.

Naukowcy: Osy są ważne! Ich praca jest dla człowieka warta setki miliardów dolarów

osa

Osy mało komu wydają się sympatycznymi czy pracowitymi zwierzętami. Jak się jednak okazuje, ich rola dla środowiska oraz samych ludzi jest ogromna. Pomagają między innymi poprzez walkę ze szkodliwymi dla plonów owadami.

Naukowcy są zgodni: osy są niezwykle ważnym elementem ekosystemu

Wynik metaanalizy przeprowadzonej przez naukowców jest jednoznaczny. Osy są niezwykle istotnym elementem ekosystemu. Dowiedziono tego po analizie ponad 500 artykułów na temat tych owadów. Zbadano w nich łącznie około 33 tysiące gatunków os. Sprawdzano przede wszystkim właśnie ich rolę w ekosystemie.

Mimo iż ludzie nie pałają sympatią do tych zwierząt, to właśnie osy poza żądleniem także zapylają kwiaty oraz walczą ze szkodliwymi dla plonów owadami.

„Dopiero zaczynamy właściwie rozumieć wartość ich działań na rzecz ekosystemu”

– stwierdza badaczka Seirian Sumner z University College London.

Praca os warta setki miliardów dolarów

Wskazuje, że sama tylko praca os polegająca na walce ze szkodnikami warta jest w skali świata aż 416 miliardów dolarów! Na tym oczywiście nie koniec jeśli chodzi o przydatność tych owadów. 250 mld dolarów warta jest ich praca przy zapylaniu.

Okazuje się, że owady te zapylają 960 różnych gatunków kwiatów, ale aż 164 z nich są całkowicie zależne od zapylania właśnie przez osy. Co więcej, są w stanie zastąpić innego owada, gdyby ten zniknął z danego ekosystemu.

Czasem brakuje nam świadomości, jak bardzo istotne dla całego środowiska są niektóre ze zwierząt. Wiedząc, jak istotne są pod tym względem osy, warto walczyć z krzywdzącym stereotypem na temat tych owadów. Zbyt często, w przeciwieństwie do pszczół, są one zabijane przez ludzi obawiających się ukąszenia.

źródło: PAP

Książę Liechtensteinu przez pomyłkę zastrzelił największego niedźwiedzia w UE

niedźwiedź

Książę Liechtensteinu Emanuel von und zu Liechtenstein pozbawił życia niedźwiedzia o imieniu Artur. Jak się później okazało, książę zastrzelił osobnika omyłkowo. Artur należał do gatunku niedźwiedzi brunatnych, a te zgodnie z normami Unii Europejskiej znajdują się na jej terenie pod ochroną. Do zdarzenia doszło w marcu w rejonie rumuńskich Karpat.

Sprawca miał posiadać uprawnienia łowieckie oraz specjalne przyzwolenie rządu Rumunii na odstrzał chronionego przedstawiciela. Wynikało to z faktu, iż niedźwiedź stwarzał zagrożenie dla tamtejszych mieszkańców. Rząd zezwolił na zabicie jednego, konkretnego osobnika. Ostatecznie książę pozbył się samca, lecz jak się później okazało ofiarą stało się inne, niż wyznaczone przez rząd zwierzę. Artur był największym obserwowanym niedźwiedziem tego gatunku w całej Rumunii a możliwe, że nawet w całej Unii Europejskiej.

Paun: „Przybył, aby zabić i zabrać do domu największe trofeum”

Prezes rumuńskiej organizacji „Green” Gabriel Paun nie dowierza jak książę mógł dokonać takiej pomyłki:

„Zastanawiam się, jak książę mógł pomylić niedźwiedzicę przybywającą do wioski z największym samcem, który żył w głębi lasu”

Po czym krytycznie dodał:

„nie przybył, aby rozwiązać problem mieszkańców, ale zabić niedźwiedzia i zabrać do domu największe trofeum, aby powiesić je na ścinanie”.

Niedźwiedzie brunatne są gatunkiem chronionym w UE, aczkolwiek Rumunia zezwala na zastrzelenie osobnika w przypadkach, kiedy dopuszcza się on poważnych szkód lub stwarza zagrożenie dla ludzi.

„Zabrali mi futerko, bo nie jestem modelką”. Rysunki nastolatka w kampanii Stowarzyszenia Otwarte Klatki

norka

Chyba nikt nie jest tak wrażliwy na cierpienie zwierząt, jak dzieci. Fakt ten został wykorzystany przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki. To właśnie rysunki pewnego czternastoletniego chłopca stały się częścią kampanii pokazującej cierpienie zwierząt w hodowli na futra oraz w przemyśle spożywczym.

„Gazem zadusili, będą mnie nosili”

Billboardy Stowarzyszenia Otwarte Klatki znalazły się w ośmiu miastach w Polsce. Motyw na wszystkich jest podobny. Mamy do czynienia z dziecięcym rysunkiem zwierzęcia oraz hasłem, które ono „wypowiada”.

Na jednym z billboardów znalazła się norka z hasłem: „Gazem zadusili, będą mnie nosili”.

Na innym z kolei widzimy lisa oraz hasło: „Zabrali mi futerko, bo nie jestem modelką”.

Rysunki nastolatka poruszyły aktywistów

Rysunki wraz z hasłem oraz fakt, że wykonał je nastolatek, naprawdę robią wrażenie. Trudno pozostawać wobec nich obojętnym. Tak też było z samym Stowarzyszeniem, które poruszone wysłanymi przez Bartka Hellera rysunkami zdecydowało się wykorzystać je w kampanii.

Łącznie w całym kraju kampania outdoorowa to aż 59 billboardów. Jak informuje serwis wirtualnemedia.pl, stanęły one między innymi w Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Białymstoku, Warszawie, Szczecinie oraz Katowicach.

Anna Iżyńska ze Stowarzyszenia podkreśla, że politycy nadal nie pamiętają o cierpieniu zwierząt. Dodała:

„Mamy nadzieję, że billboardy z rysunkami Bartka dobitnie im o nich przypomną”.

za: wirtualnemedia.pl

Niezwykłe! Pies stracił łapę i nauczył się… chodzić jak człowiek! [FILM]

pies

Historia psa wabiącego się Dexter może wlać otuchę w serce każdego miłośnika zwierząt. Pokazuje, że nawet po wypadku życie psiaka może być szczęśliwe. Dexterowi nie przeszkodziła w tym nawet utrata łapy po zderzeniu z samochodem.

Pies, który chodzi jak człowiek

„Ten uroczy pies z trzema łapami woli chodzić na dwóch, wyprostowany jak ludzie”

– mówi lektor w filmie opublikowanym na kanale serwisu BuzzFeed News w serwisie Youtube.

Choć niektóre z psów potrafią chodzić na tylnych łapach, przeważnie jest to zwykła sztuczka, która trwa kilka sekund. W przypadku Dextera jednak, jak podkreśla lektor, jest zupełnie inaczej. Pies chodzi wyprostowany jak człowiek i widać, że mu się to podoba!

Wypadek zmienił życie psa i jego właścicieli

Jego właścicielka opowiada, jak pies trafił do jej rodziny. Był szczęśliwym, zdrowym psem i ulubieńcem wszystkich. W 2015 roku zdarzył się jednak wypadek.

Na wycieczce do jednego z górskich miasteczek Dexter uciekł swoim właścicielom, goniąc za kilkoma jeleniami przy autostradzie. W pewnym momencie pies nagle skręcił, wpadając prosto pod koła nadjeżdżającego auta.

Na szczęście wypadek nie skończył się dla psiaka śmiercią. Nie było krwawienia wewnętrznego, ucierpiały jedynie jego przednie łapy. Prawa musiała zostać amputowana, lewą udało się uratować.

Jak się okazało, pies zamiast chodzić na trzech łapach, jak można by się tego spodziewać, wybrał chodzenie na dwóch. W ten sposób porusza się zdecydowanie szybciej i jest bardziej zadowolony. Przednia łapa pomaga mu, kiedy musi się na przykład dostać na górę domu po schodach. Zdecydowanie częściej jednak wybiera chodzenie na dwóch.

Nagranie z Dexterem, który na dwóch łapach idzie na spacer, robi furorę w sieci. To po prostu trzeba zobaczyć:

za: Youtube (https://www.youtube.com/channel/UCf4FYTsGFFcdc68AUPIU3RA)

„Aspirant bocian” uratowany przez policjanta

Ostrów Wielkopolski: Bocian z uszkodzonym skrzydłem uratowany

Policjanci codziennie w trakcie swojej służby pomagają wielu osobom. Czasem są to jednak nie tylko ludzie, ale i zwierzęta. Przed dwoma dniami jeden z opoczyńskich funkcjonariuszy uratował życie pewnemu bocianowi.

Bocian złamał obie nogi

Sytuacja miała miejsce 2 maja. Policja została wezwana do miejscowości Feliksów, gdzie mieszkańcy zauważyli na drodze rannego bociana. Ptak miał wypaść z gniazda przy silnym podmuchu wiatru i uderzyć w ogrodzenie, przez co złamał obie nogi.

Do wspomnianej miejscowości wysłano asp. Piotra Laskowskiego. Jak czytamy na stronie łódzkiej policji, policjant ten uratował już wcześniej niejednokrotnie ludzkie życie. Co więcej, zdarzyło mu się pomagać żółwiowi.

Jak ptak został „aspirantem”

Tym razem interwencja była dosyć trudna. Zwierzę było mocno zdenerwowane i mogło poranić zarówno siebie, jak i samych policjantów, którzy usiłowali mu pomóc. Przez cały czas funkcjonariusze byli w kontakcie telefonicznym ze specjalistycznym ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt w Łodzi. Udzielano im wskazówek, jak postępować z bocianem.

Jak informuje na stronie łódzkiej policji asp. Szt. Barbara Stępień:

Najważniejsze było uspokojenie go i zabezpieczenie dziobu, tak aby nie poranił siebie i pomagających mu policjantów Mundurowi nie mając innej możliwości wykorzystali do tego ….policyjny pagon.

Dalej dodała, że ptak z tego właśnie powodu został nieformalnie mianowany „aspirantem”. Bociana przykryto też kurtką i przekazano lekarzowi weterynarii, który zapewnił mu fachową pomoc. „Oby przywołało to prawdziwą wiosnę!” – piszą policjanci na stronie internetowej.

za: lodzka.policja.gov.pl

Dziki dewastują Wilanów. Straty sięgają setek tysięcy złotych

dzikwmiescie

W ostatnim czasie w zasadzie nie ma dnia bez informacji w mediach na temat dzików oraz ich pojawiania się w miastach. Tym razem okazuje się, że dziki wyrządziły ogromne szkody na warszawskim Wilanowie. Straty oszacowano na ponad 200 tysięcy złotych.

Wiosną dziki chętnie spacerują po ludzkich osiedlach

Wiosna to okres, kiedy najwięcej dzików wychodzi z lasów. Maciory razem z młodymi zapuszczają się bardzo często na ludzkie osiedla. Szczególnie teraz, kiedy w związku z epidemią koronawirusa na osiedlach jest ciszej niż kiedyś. Lasy Miejskie w Warszawie informują, że liczba zgłoszeń jakie wpłynęły w pierwszym kwartale 2021 roku jest niemal trzykrotnie wyższa od analogicznej przed rokiem.

Szacuje się, że w Warszawie liczebność dzików to około 1000-1500 sztuk. Określa się ją na podstawie obserwacji pracowników terenowych Lasów Miejskich. Przez to, że poza terenami leśnymi łatwo mogą one znaleźć pożywienie, chętnie wybierają się na tereny zamieszkałe przez ludzi.

Dziki w Warszawie i ogromne straty

W ostatnim czasie bardzo łatwo można je spotkać na Białołęce, Wilanowie czy Rembertowie. W tym roku po pierwszych trzech i pół miesiąca zgłoszeń było prawie 200.

Andżelika Gackowska, zastępca dyrektora Lasów Miejskich Warszawy, powiedziała w rozmowie z serwisem warszawa.naszemiasto.pl:

„Dzikie czują się w mieście bezpiecznie, mają bogatą bazę żerową, nie ma tu dla nich zagrożenia”.

Ostatnio dziki wyrządziły ogromne szkody na terenie ogrodów Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Oceniono je na 22 tysięcy złotych. Zdewastowane zostały trawniki i elementy infrastruktury ogrodu.

za: warszawa.naszemiasto.pl

Łódź pionierem ochrony wiewiórek. Powstał tam pierwszy w Polsce most dla rudych gryzoni

co jedzą wiewiórki

W Polsce mamy do czynienia z coraz większą liczbą różnych rozwiązań, których celem jest ochrona zwierząt przed ruchem drogowym. Tym razem w Łodzi powstał most dla wiewiórek.

Do tej pory jest to pierwsza tego rodzaju konstrukcja w naszym kraju. Co więcej, na terenie Łodzi powstał dopiero jeden most dla tych sympatycznych rudych gryzoni, ale będzie ich więcej.

Most dla wiewiórek nad ulicą Okólną

Nowatorska w skali Polski konstrukcja pojawiła się nad ulicą Okólną w Lesie Łagiewnickim. Ma za zadanie umożliwić wiewiórkom przedostanie się na drugą stronę ulicy ponad nią. Do tej pory zwierzaki niestety często lądowały pod kołami aut.

Dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej w Łodzi Małgorzata Kryzińska zwróciła uwagę, że wokół nas żyje bardzo wiele wiewiórek, które przemieszczają się w poszukiwaniu partnera czy pokarmu. Ma ona nadzieję, że most spełni swoje zadanie i liczba wiewiórek, która w tej okolicy ginie pod kołami aut, zmniejszy się.

Most pojawił się bardzo wysoko nad jezdnią. Wiewiórki mogą się przedostać na drugą stronę ulicy idąc specjalnym tunelem.

Most, karmnik i orzeszki

Prezydent miasta Hanna Zdanowska w swoim wpisie na Facebooku poinformowała dodatkowo, że zainstalowano także karmnik z orzeszkami dla gryzoni.

Władze miasta liczą też na to, że kierowcy widząc tego rodzaju most będą jechać wolniej. Pozostaje mieć nadzieję, że inwestycja sprawdzi się, a za przykładem Łodzi pójdą także inne polskie miasta. Każdy ruch w kierunku poprawienia bezpieczeństwa żyjących w naszych lasach zwierząt warto pochwalić.

za: moto.pl