Mieszkanka Wisły słysząc w nocy odgłosy przypominające płacz dziecka niezwłocznie zawiadomiła Policję. Kobieta wraz z funkcjonariuszami byli zaskoczeni gdy na miejscu okazało się, że żadnemu człowiekowi nie dzieje się krzywda, a smutny nastrój udzielił się małemu borsukowi, który najprawdopodobniej stracił matkę. Zwierzę znajduje się w Bielsku-Białej, gdzie przebywa pod specjalistyczną opieką.
Policjanci udali do Wisły Łabajowa. Służby mundurowe zostały wezwane przez tamtejszą mieszkankę, która usłyszała niepokojące dźwięki z okolicy potoku. Po przybyciu na miejsce policjanci odkryli, że alarmujące brzmienie wywołuje mały borsuk. Relacjonuje rzecznik cieszyńskich policjantów asp. Krzysztof Pawlik:
„W nocy policjanci zostali wezwani do Wisły Łabajowa, gdzie jedna z mieszkanek usłyszała niepokojące odgłosy dobiegające z okolicy potoku. Według kobiety podobne one były do rozpaczliwego płaczu dziecka. Po sprawdzeniu okazało się, że to mały borsuk. Zwierzę najprawdopodobniej straciło matkę”.
W akcji wzięli też udział przedstawiciele Ochotniczej Straży Pożarnej. Ci złapali borsuka i przekazali sierotę w ręce policji. Następnie dyżurny skontaktował się z Ośrodkiem Rehabilitacji „Mysikrólik” – Na Pomoc Dzikim Zwierzętom w Bielsku Białej.
Borsuk znajduje się pod opieką specjalistów
Przedstawiciele „Mysikrólika” stwierdzili, że słyszalne skomlenie zwierzęcia było spowodowane utratą rodzicielki. Asp. Pawlik apeluje abyśmy nie byli obojętni na los również dzikich zwierząt:
„To zdarzenie pokazuje, jak ważne jest, byśmy nie pozostawali obojętni na los dzikich zwierząt. Wszystko dobrze się skończyło dzięki szybkiej reakcji zgłaszającej i sprawnej interwencji mundurowych. Mały borsuk trafił pod opiekę specjalistów”.
W Polsce coraz częściej słyszymy o problemach ludzi z dzikami. Wiele razy pojawiały się już informacje o tych zwierzętach w dużych miastach, w tym w Warszawie. Według ostatnich doniesień dziki nie dają spokoju mieszkańcom Białołęki, którzy coraz bardziej obawiają się wychodzić z domów.
Stado dzików na Białołęce
Jak już informowaliśmy na naszym portalu, problemów z dzikami jest tego roku zdecydowanie więcej. Dokładnie trzy razy więcej niż rok temu – wynika z danych Lasów Państwowych na temat zgłoszeń za pierwszy kwartał 2021 roku.
Do redakcji „Super Expressu” przesłane zostały zdjęcia, które pokazują istny nalot dzików na Białołękę. Na jednym z osiedli widać ich dziesiątki. Stado zostało zauważone przez jednego z czytelników w drugiej połowie kwietnia.
Jak czytamy, miało to miejsce na Białołęce Dworskiej. Mężczyzna jechał samochodem, gdy nagle spostrzegł ogromne stado dzików. Miało ich być aż 35. Czytelnik, który nadesłał zdjęcia, przyznał że na osiedlu niektórzy mieszkańcy obawiają się wychodzić z domów.
Dlaczego dziki chętniej wychodzą z lasów?
W ubiegłym miesiącu Karolina Gałecka ze stołecznego ratusza wyjaśniała, że dziki bardzo chętnie wychodzą poza las z kilku powodów. Chodzi między innymi o łatwą dostępność jedzenia na osiedlach, niezabezpieczanie pojemników ze śmieciami czy brak ogrodzeń na niektórych działkach.
Na zwiększenie ilości dzików w pobliżu ludzkich osiedli wpływać też mają dobre warunki klimatyczne oraz cisza, która wynika z obostrzeń. Po prostu większa niż zwykle liczba osób spędza czas w domu.
W Warszawie doszło do niezwykle nietypowej kradzieży. Nieznany sprawca porwał… świnię imieniem „Pupcia”. Siedmiomiesięczne zwierzę odjechało wraz ze złodziejem tramwajem.
W Warszawie zawisły plakaty ze zdjęciem złodzieja świni
Jak informuje stołeczna „Gazeta Wyborcza” w swoim serwisie internetowym, do kradzieży doszło 1 maja o godzinie 19. W Warszawie pojawiły się ogłoszenia dotyczące kradzieży, na których znalazły się także zdjęcia.
Na fotografii widnieje niewielka świnia, która pije wodę z kałuży. Autorka ogłoszenia oraz właścicielka świnki, pani Alicja, mieszkała ze swoim zwierzęciem w mieszkaniu z ogrodem na Mokotowie.
Na drugim zdjęciu, jakie widnieje na wspomnianym ogłoszeniu, widać mężczyznę prowadzącego na smyczy uprowadzone zwierzę. Zrobiono je na skrzyżowaniu przy Kinie Femina. Pani Alicja informuje, że fotografię przesłano jej w odpowiedzi na prośbę o pomoc w poszukiwaniach, którą zamieściła ona na Facebooku.
Do kradzieży doszło na schodach przy przystanku tramwajowym na Starym Mieście – informuje właścicielka świni. Mężczyzna zapytał, czy może potrzymać smycz, podczas gdy ona może pójść do sklepu po jedzenie dla zwierzęcia. Złodziej miał podać kobiecie także swój numer telefonu, a więc ta się zgodziła. Okazało się, że nie należał on do właściciela, a po powrocie pani Alicji ze sklepu, nie zastała ona ani świni, ani mężczyzny. Pewna kobieta powiedziała jej tylko, że zwierzę odjechało z nim tramwajem.
Kobieta źle zajmowała się zwierzęciem?
Sprawa ma też drugie dno. Internauci pod ogłoszeniem wytykali kobiecie, że ta źle opiekowała się zwierzęciem. Miała je szarpać na smyczy, raz nawet świnia uciekła jej i łapać musieli ją policjanci. „Wyborcza” podaje nawet, że wcześniej inną świnię przywiązała do drzewa, bo właściciel nie pozwolił kobiecie trzymać jej w wynajmowanym mieszkaniu. Pod opiekę trafiło też zwierzę, które trzymała ona w niewielkim mieszkaniu w Londynie.
Policja z hrabstwa Wilconshire (Wielka Brytania) poszukuje osoby, która nałożyła na szyję łabędzia długą skarpetę. Umęczone zwierzę odnaleziono 2 maja, w miejscowości Lincoln. Łabędź został uratowany dzięki pomocy przedstawicieli organizacji charytatywnej Yorkshire Swan & Wildlife Rescue Hospital.
Zwierzę dało się złapać i uwolnić ze skarpety. Sprawa trafiła na policję, która udostępniła stosowny post na Facebooku z prośbą o pomoc w schwytaniu sprawcy. Funkcjonariusze nie mają wątpliwości, że przedmiot został nałożony z premedytacją.
„Uważamy, że przedmiot został celowo umieszczony na głowie łabędzia ze względu na dobre dopasowanie. Umarłby z głodu lub potencjalnie się udusił”.
Ten nieprzyjemny incydent skomentowała również Inspektor organizacji chroniącej zwierzęta (RSPCA) na Wyspach Brytyjskich Kate Burris:
„Konsekwencje tego bezmyślnego żartu mogły zakończyć się cierpieniem łabędzia, a ostatecznie nawet śmiercią”.
Burris zaznaczyła, że do sytuacji doszło w okresie lęgowym ptaków, co w przypadku śmierci łabędzia przełożyłoby się też na dramat jego ewentualnego potomstwa.
Łabędź przeżył, choć konieczna była operacja
Ranne zwierzę zostało poddane operacji, gdyż stan jego szyi był bardzo poważny. Zabieg wykonał weterynarz Alistair Brown. Podkreślono, że powrót do pełni zdrowia potrwa.
Brytyjskie prawo kwalifikuje powyższy czyn do miana przestępstwa, za które grozi do pół roku pozbawienia wolności lub nieograniczona grzywna finansowa.
Barack i Michelle Obama za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformowali, że ich pies Bo zmarł po walce z rakiem. „Nie mieliśmy pojęcia, ile będzie dla nas znaczył” – tak napisała odejście swojego pupila była pierwsza dama Stanów Zjednoczonych, Michelle Obama.
Był prezentem z okazji zwycięstwa w wyborach
Bo pojawił się w Białym Domu wraz z początkiem pierwszej kadencji Obamy w 2009 roku. Portugalski pies dowodny był prezentem od senatora Teda Kennedy’ego z Massachusetts i jego żony Victorii. Po kilku latach do Bo dołączyła towarzyszka tej samy rasy, która wabi się Sunny.
B. Obama: „Głośno szczekał, ale nie gryzł”
Były prezydent Stanów Zjednoczonych wspominając czworonożnego przyjaciela napisał:
„Głośno szczekał, ale nie gryzł, kochał latem wskakiwać do basenu i był spokojny w kontaktach z dziećmi. Żył dla resztek ze stołu i miał świetne włosy”.
Jego małżonka natomiast podkreśliła, że Bo wypełnił pustkę, gdy córki wyjechały na studia, a ich życie zwolniło. Jak czytamy w magazynie „People”:
„Michelle Obama była wdzięczna za to, że przez te 12 lat spędzonych razem Bo zawsze witał wracające ze szkoły dziewczęta (Malię i Sashę), im zaś pomógł odnaleźć się w pustym domu, gdy córki wyprowadziły się z niego, aby studiować. Barack Obama był pod wrażeniem stoickiego spokoju psa wobec dzieci i jego pocieszającej obecności, gdy oni – dorośli – mieli kłopoty lub byli zdenerwowani”.
Today our family lost a true friend and loyal companion. For more than a decade, Bo was a constant, gentle presence in our lives—happy to see us on our good days, our bad days, and everyday in between. pic.twitter.com/qKMNojiu9V
Imię Bo zostało psu na cześć piosenkarza, Bo Diddleya. Portugalski pies dowodny to rasa należąca w Polsce do rzadkości. Szacuje się, że w naszym kraju może znajdować się obecnie maksymalnie kilkadziesiąt jej przedstawicieli.
Szukasz oryginalnej pracy, w której będziesz mieć kontakt ze zwierzętami? Zajęcie oferowane przez warszawski ogród zoologiczny może się okazać niezwykle interesujące. ZOO poszukuje opiekuna między innymi dla… słoni!
Jak czytamy, chodzi o opiekuna słoni, nosorożców, góralków i golców.
Odporność, odporność i jeszcze raz odporność
Podkreślono, że jedną z wymaganych od kandydata cech jest odporność na każdy stres, a także warunki atmosferyczne. Dodano:
„[…] słonie i nosorożce uwielbiają deszcze i wichury, więc wtedy zabawa na świeżym powietrzu jest najprzyjemniejsza”.
Jak czytamy, konieczne jest też ogromne zaangażowanie w rozwijanie wiedzy z zakresu utrzymania hodowli oraz ochrony wspomnianych podopiecznych.
To nie jest praca dla każdego
W rozmowie z serwisem Interia.pl kierownik Działu Hodowlanego warszawskiego ZOO Bartosz Nadolski podkreślił:
„Nosorożce i słonie są uważane za zwierzęta niebezpieczne. Dlatego w naszym ogłoszeniu napisaliśmy, że poszukujemy osoby opanowanej, która będzie sobie zdawała sprawę, że pracuje z dużymi zwierzętami. One nawet nie chcąc, mogą nas skrzywdzić”.
ZOO wymaga od kandydatów na to stanowisko również kreatywności oraz odporności fizycznej i psychicznej. W zamian na przyszłego pracownika ogrodu czekają z pewnością niezwykle wyzwania i bardzo ciekawa praca ze zwierzętami, które wszyscy przychodzą do ZOO oglądać.
Wrocławskie zoo przeżywa istny cud narodzin. Narodziło się tam ponad 100 zwierząt. To między innymi kozy, owce, ale i dzikie oraz zagrożone gatunki.
Jak informuje wrocławskie wydanie „Gazety Wyborczej”, aż 40 nowych osobników znajduje się na tzw. dziedzińcu. Mamy to do czynienia z małymi kozami karpackimi, karłowatymi czy owcami świniarkami.
Maluchy aż 30 gatunków
Joanna Kij z wrocławskiego ogrodu zoologicznego poinformowała, że łącznie na świat przyszli przedstawiciele aż 30 gatunków zwierząt.
Jednym z niezwykle ciekawych przypadków narodzin jest pingwin przylądkowy. Prezes ZOO Wrocław Radosław Ratajszczyk podkreśla, że wrocławska kolonia jest jedną z największych w całej Europie, a także najbardziej efektywną hodowlą zachowawczą. Zwierzęta mają tam idealne warunki do rozwoju. Co ciekawe, u pingwinów tych panuje równouprawnienie i ptaki dzielą się obowiązkami. W pary łączą się na całe życie.
Pierwsze narodziny leniwca we Wrocławiu
We wrocławskim na zoo przyszedł też na świat w ciągu ostatniego roku leniwiec. Podkreślono, że był on pierwszym w historii ogrodu, który przyszedł tam właśnie na świat. Jako ciekawostkę „Wyborcza” podaje, że zwierzę to oddycha zaledwie 6 do 8 razy na minutę – połowę tego, co człowiek!
W zoo zobaczymy również niezwykle ciekawe helodermy meksykańskie. Są bardzo rzadki jeśli chodzi o ogrody zoologiczne. Spotkać je można w zaledwie 76 spośród nich na całym świecie. W naturze są z kolei zagrożone, ponieważ masowo tępią je ludzie. Wszystko między innymi przez przesądy na temat tych zwierząt. Eksperci uważają, że należy objąć je jeszcze bardziej ścisłą ochroną. Ratajczak zaznaczył, że dzięki Europejskiemu Programowi Hodowlanemu w ogrodach zoologicznych uda się go zachować.
Kolejne niepokojące wieści na temat rozprzestrzeniania się wścieklizny na Mazowszu. Łącznie potwierdzono zachorowanie siedemnastu lisów na terenie województwa. Jeszcze w tym miesiącu zwierzęta mają zostać zaszczepione.
Już siedemnaście przypadków zakażenia
Zakażone wirusem wścieklizny zwierzęta odnalezione zostały w miejscowości Mlądz w powiecie otwockim. To już piętnasty przypadek infekcji u lisów w tym roku. Poinformował o tym we wtorek Mazowiecki Wojewódzki Lekarz Weterynarii. Kolejne dwa chore lisy znaleziono w Woli Rębkowskiej (powiat Garwoliński).
Będą szczepienia
Zwiększająca się liczba zakażeń wścieklizną wśród zwierząt zmusza władze do podjęcia działań. Wścieklizna jest niezwykle groźną chorobą, także dla ludzi. Dlatego od 14 do 21 maja na Mazowszu przeprowadzona ma zostać akcja szczepienia lisów.
Akcja obejmie powiaty:
białobrzeski,
grójecki,
garwoliński
miński,
kozienicki,
nowodrowski,
otwocki,
legionowski
piaseczyński,
grodziski,
pułtuski,
pruszkowski,
wołomiński
warszawski zachodni,
wyszkowski
Warszawę.
Zespół prasowy wojewody mazowieckiego przypomniał, że lis nie podejmie szczepionki, której dotknął człowiek. Zaapelował, aby po wyłożeniu preparatów przez 2 tygodnie psy wyprowadzać tylko na smyczy. Koty powinny z kolei zostać zamknięte w pomieszczeniach.
Przypomniano też o akcji obowiązkowych szczepień dla psów. Ich brak może oznaczać mandat w wysokości 500 złotych dla właściciela psa.
Wojewoda przypomniał, że wścieklizna to choroba śmiertelna. Apelował, aby w żadnym wypadków nie dotykać dzikich zwierząt.
W poniedziałek 3 maja w magazynie w mieście Chengdu (Chiny) dokonano zaskakującego odkrycia. W paczkach znaleziono ponad 160 szczeniąt i kociąt, które miały być częścią procederu o nazwie „blind boxes”. Niemal wszystkie zwierzęta zostały uratowane przez chińskich obrońców praw zwierząt.
Żywa loteria
„Blind boxes” to swego rodzaju loteria popularna w Chinach. Klienci dokonują zakupu nie wiedząc co otrzymają. Czasem ryzyko się opłaca, lecz bywa i tak, że ludzie są stratni, gdyż w paczce mogą być zawarte również bezwartościowe rzeczy.
Tym razem poszkodowane zostały zwierzęta, które były uczestnikami żywej paczki niespodzianki. Paczki były oznaczone jako zwykłe przesyłki i miały trafić do adresatów zlokalizowanych po całym kraju. Jedna z nich miała trafić do Shenzhen oddalonego aż o 1700 km od Chengdu. Większość zwierząt jest chora, natomiast czworo nie udało się uratować.
ZTO Express publicznie przeprasza i zawiesza niektóre usługi
Firma kurierska ZTO Express, która wmieszana jest w całe zajście publicznie przeprasza i jasno deklaruje, że dołoży wszelkich starań aby podobne zdarzenie nie miało już więcej miejsca. Sprawą zajęły się już odpowiednie służby.
Według chińskich przepisów wysyłanie pocztą jakichkolwiek żywych zwierząt jest zabronione i stanowi poważne naruszenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa zwierząt i kontroli chorób.
40-letni mieszkaniec gminy Biała Podlaska (lubelskie) został zatrzymany przez policję. Mężczyzna jest właścicielem dwóch psów, które we wtorek pogryzły 10-letniego chłopca. Dziecko trafiło do szpitala, jednak jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Chłopiec spacerował sobie nieopodal niezabezpieczonej posesji, z której wybiegły dwa agresywne psy. Zwierzęta zaatakowały i pogryzły dziecko. Rzeczniczka policji w Białej Podlaskiej komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla poinformowała o stanie zdrowia poszkodowanego dziecka:
„Chłopiec odwieziony został do szpitala. – Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo”.
Właściciel psów twierdzi, że psy były zamknięte
40-latkek powiedział, że psy były zamknięte w kojcu na terenie posesji, ale zdołały uciec. Dodał również, że gdy usłyszał hałas zareagował natychmiast odciągając agresywne psy od chłopca.
Wstępny raport policji mocno obciążają zatrzymanego. Według zeznań świadków, psy były bardzo agresywne i często przebywały poza kojcem. Ponadto w momencie zatrzymania mężczyzna znajdował się w stanie nietrzeźwym mając w organizmie 0,8 promila alkoholu.
Prokurator postawił zarzuty
Zatrzymanemu postawiono zarzut narażenia chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i zastosował wobec mężczyzny dozór policji.
Okoliczności incydentu są nadal badane wliczając w to warunki życia psów. O całym zajściu zawiadomiono również inspektorat weterynarii oraz Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
Potwierdzono, że psy były szczepione przeciwko wściekliźnie.
Osy mało komu wydają się sympatycznymi czy pracowitymi zwierzętami. Jak się jednak okazuje, ich rola dla środowiska oraz samych ludzi jest ogromna. Pomagają między innymi poprzez walkę ze szkodliwymi dla plonów owadami.
Naukowcy są zgodni: osy są niezwykle ważnym elementem ekosystemu
Wynik metaanalizy przeprowadzonej przez naukowców jest jednoznaczny. Osy są niezwykle istotnym elementem ekosystemu. Dowiedziono tego po analizie ponad 500 artykułów na temat tych owadów. Zbadano w nich łącznie około 33 tysiące gatunków os. Sprawdzano przede wszystkim właśnie ich rolę w ekosystemie.
Mimo iż ludzie nie pałają sympatią do tych zwierząt, to właśnie osy poza żądleniem także zapylają kwiaty oraz walczą ze szkodliwymi dla plonów owadami.
„Dopiero zaczynamy właściwie rozumieć wartość ich działań na rzecz ekosystemu”
– stwierdza badaczka Seirian Sumner z University College London.
Praca os warta setki miliardów dolarów
Wskazuje, że sama tylko praca os polegająca na walce ze szkodnikami warta jest w skali świata aż 416 miliardów dolarów! Na tym oczywiście nie koniec jeśli chodzi o przydatność tych owadów. 250 mld dolarów warta jest ich praca przy zapylaniu.
Okazuje się, że owady te zapylają 960 różnych gatunków kwiatów, ale aż 164 z nich są całkowicie zależne od zapylania właśnie przez osy. Co więcej, są w stanie zastąpić innego owada, gdyby ten zniknął z danego ekosystemu.
Czasem brakuje nam świadomości, jak bardzo istotne dla całego środowiska są niektóre ze zwierząt. Wiedząc, jak istotne są pod tym względem osy, warto walczyć z krzywdzącym stereotypem na temat tych owadów. Zbyt często, w przeciwieństwie do pszczół, są one zabijane przez ludzi obawiających się ukąszenia.
Książę Liechtensteinu Emanuel von und zu Liechtenstein pozbawił życia niedźwiedzia o imieniu Artur. Jak się później okazało, książę zastrzelił osobnika omyłkowo. Artur należał do gatunku niedźwiedzi brunatnych, a te zgodnie z normami Unii Europejskiej znajdują się na jej terenie pod ochroną. Do zdarzenia doszło w marcu w rejonie rumuńskich Karpat.
Sprawca miał posiadać uprawnienia łowieckie oraz specjalne przyzwolenie rządu Rumunii na odstrzał chronionego przedstawiciela. Wynikało to z faktu, iż niedźwiedź stwarzał zagrożenie dla tamtejszych mieszkańców. Rząd zezwolił na zabicie jednego, konkretnego osobnika. Ostatecznie książę pozbył się samca, lecz jak się później okazało ofiarą stało się inne, niż wyznaczone przez rząd zwierzę. Artur był największym obserwowanym niedźwiedziem tego gatunku w całej Rumunii a możliwe, że nawet w całej Unii Europejskiej.
Paun: „Przybył, aby zabić i zabrać do domu największe trofeum”
Prezes rumuńskiej organizacji „Green” Gabriel Paun nie dowierza jak książę mógł dokonać takiej pomyłki:
„Zastanawiam się, jak książę mógł pomylić niedźwiedzicę przybywającą do wioski z największym samcem, który żył w głębi lasu”
Po czym krytycznie dodał:
„nie przybył, aby rozwiązać problem mieszkańców, ale zabić niedźwiedzia i zabrać do domu największe trofeum, aby powiesić je na ścinanie”.
Niedźwiedzie brunatne są gatunkiem chronionym w UE, aczkolwiek Rumunia zezwala na zastrzelenie osobnika w przypadkach, kiedy dopuszcza się on poważnych szkód lub stwarza zagrożenie dla ludzi.
Chyba nikt nie jest tak wrażliwy na cierpienie zwierząt, jak dzieci. Fakt ten został wykorzystany przez Stowarzyszenie Otwarte Klatki. To właśnie rysunki pewnego czternastoletniego chłopca stały się częścią kampanii pokazującej cierpienie zwierząt w hodowli na futra oraz w przemyśle spożywczym.
„Gazem zadusili, będą mnie nosili”
Billboardy Stowarzyszenia Otwarte Klatki znalazły się w ośmiu miastach w Polsce. Motyw na wszystkich jest podobny. Mamy do czynienia z dziecięcym rysunkiem zwierzęcia oraz hasłem, które ono „wypowiada”.
Na jednym z billboardów znalazła się norka z hasłem: „Gazem zadusili, będą mnie nosili”.
Na innym z kolei widzimy lisa oraz hasło: „Zabrali mi futerko, bo nie jestem modelką”.
Rysunki nastolatka poruszyły aktywistów
Rysunki wraz z hasłem oraz fakt, że wykonał je nastolatek, naprawdę robią wrażenie. Trudno pozostawać wobec nich obojętnym. Tak też było z samym Stowarzyszeniem, które poruszone wysłanymi przez Bartka Hellera rysunkami zdecydowało się wykorzystać je w kampanii.
Łącznie w całym kraju kampania outdoorowa to aż 59 billboardów. Jak informuje serwis wirtualnemedia.pl, stanęły one między innymi w Łodzi, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Białymstoku, Warszawie, Szczecinie oraz Katowicach.
Anna Iżyńska ze Stowarzyszenia podkreśla, że politycy nadal nie pamiętają o cierpieniu zwierząt. Dodała:
„Mamy nadzieję, że billboardy z rysunkami Bartka dobitnie im o nich przypomną”.
W wielu miejscach w miastach pojawiają się te billboardy – przypominają nam o złamanych obietnicach i niezmiennej obojętności dla tych zwierząt. Piątki dla zwierząt nie ma, jest za to ich ciągłe cierpienie. ❌ pic.twitter.com/n9Cxmi3ZMo
Historia psa wabiącego się Dexter może wlać otuchę w serce każdego miłośnika zwierząt. Pokazuje, że nawet po wypadku życie psiaka może być szczęśliwe. Dexterowi nie przeszkodziła w tym nawet utrata łapy po zderzeniu z samochodem.
Pies, który chodzi jak człowiek
„Ten uroczy pies z trzema łapami woli chodzić na dwóch, wyprostowany jak ludzie”
– mówi lektor w filmie opublikowanym na kanale serwisu BuzzFeed News w serwisie Youtube.
Choć niektóre z psów potrafią chodzić na tylnych łapach, przeważnie jest to zwykła sztuczka, która trwa kilka sekund. W przypadku Dextera jednak, jak podkreśla lektor, jest zupełnie inaczej. Pies chodzi wyprostowany jak człowiek i widać, że mu się to podoba!
Wypadek zmienił życie psa i jego właścicieli
Jego właścicielka opowiada, jak pies trafił do jej rodziny. Był szczęśliwym, zdrowym psem i ulubieńcem wszystkich. W 2015 roku zdarzył się jednak wypadek.
Na wycieczce do jednego z górskich miasteczek Dexter uciekł swoim właścicielom, goniąc za kilkoma jeleniami przy autostradzie. W pewnym momencie pies nagle skręcił, wpadając prosto pod koła nadjeżdżającego auta.
Na szczęście wypadek nie skończył się dla psiaka śmiercią. Nie było krwawienia wewnętrznego, ucierpiały jedynie jego przednie łapy. Prawa musiała zostać amputowana, lewą udało się uratować.
Jak się okazało, pies zamiast chodzić na trzech łapach, jak można by się tego spodziewać, wybrał chodzenie na dwóch. W ten sposób porusza się zdecydowanie szybciej i jest bardziej zadowolony. Przednia łapa pomaga mu, kiedy musi się na przykład dostać na górę domu po schodach. Zdecydowanie częściej jednak wybiera chodzenie na dwóch.
Nagranie z Dexterem, który na dwóch łapach idzie na spacer, robi furorę w sieci. To po prostu trzeba zobaczyć:
Policjanci codziennie w trakcie swojej służby pomagają wielu osobom. Czasem są to jednak nie tylko ludzie, ale i zwierzęta. Przed dwoma dniami jeden z opoczyńskich funkcjonariuszy uratował życie pewnemu bocianowi.
Bocian złamał obie nogi
Sytuacja miała miejsce 2 maja. Policja została wezwana do miejscowości Feliksów, gdzie mieszkańcy zauważyli na drodze rannego bociana. Ptak miał wypaść z gniazda przy silnym podmuchu wiatru i uderzyć w ogrodzenie, przez co złamał obie nogi.
Do wspomnianej miejscowości wysłano asp. Piotra Laskowskiego. Jak czytamy na stronie łódzkiej policji, policjant ten uratował już wcześniej niejednokrotnie ludzkie życie. Co więcej, zdarzyło mu się pomagać żółwiowi.
Jak ptak został „aspirantem”
Tym razem interwencja była dosyć trudna. Zwierzę było mocno zdenerwowane i mogło poranić zarówno siebie, jak i samych policjantów, którzy usiłowali mu pomóc. Przez cały czas funkcjonariusze byli w kontakcie telefonicznym ze specjalistycznym ośrodkiem rehabilitacji dzikich zwierząt w Łodzi. Udzielano im wskazówek, jak postępować z bocianem.
Jak informuje na stronie łódzkiej policji asp. Szt. Barbara Stępień:
Najważniejsze było uspokojenie go i zabezpieczenie dziobu, tak aby nie poranił siebie i pomagających mu policjantów Mundurowi nie mając innej możliwości wykorzystali do tego ….policyjny pagon.
Dalej dodała, że ptak z tego właśnie powodu został nieformalnie mianowany „aspirantem”. Bociana przykryto też kurtką i przekazano lekarzowi weterynarii, który zapewnił mu fachową pomoc. „Oby przywołało to prawdziwą wiosnę!” – piszą policjanci na stronie internetowej.
W ostatnim czasie w zasadzie nie ma dnia bez informacji w mediach na temat dzików oraz ich pojawiania się w miastach. Tym razem okazuje się, że dziki wyrządziły ogromne szkody na warszawskim Wilanowie. Straty oszacowano na ponad 200 tysięcy złotych.
Wiosną dziki chętnie spacerują po ludzkich osiedlach
Wiosna to okres, kiedy najwięcej dzików wychodzi z lasów. Maciory razem z młodymi zapuszczają się bardzo często na ludzkie osiedla. Szczególnie teraz, kiedy w związku z epidemią koronawirusa na osiedlach jest ciszej niż kiedyś. Lasy Miejskie w Warszawie informują, że liczba zgłoszeń jakie wpłynęły w pierwszym kwartale 2021 roku jest niemal trzykrotnie wyższa od analogicznej przed rokiem.
Szacuje się, że w Warszawie liczebność dzików to około 1000-1500 sztuk. Określa się ją na podstawie obserwacji pracowników terenowych Lasów Miejskich. Przez to, że poza terenami leśnymi łatwo mogą one znaleźć pożywienie, chętnie wybierają się na tereny zamieszkałe przez ludzi.
Dziki w Warszawie i ogromne straty
W ostatnim czasie bardzo łatwo można je spotkać na Białołęce, Wilanowie czy Rembertowie. W tym roku po pierwszych trzech i pół miesiąca zgłoszeń było prawie 200.
Andżelika Gackowska, zastępca dyrektora Lasów Miejskich Warszawy, powiedziała w rozmowie z serwisem warszawa.naszemiasto.pl:
„Dzikie czują się w mieście bezpiecznie, mają bogatą bazę żerową, nie ma tu dla nich zagrożenia”.
Ostatnio dziki wyrządziły ogromne szkody na terenie ogrodów Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie. Oceniono je na 22 tysięcy złotych. Zdewastowane zostały trawniki i elementy infrastruktury ogrodu.
W Polsce mamy do czynienia z coraz większą liczbą różnych rozwiązań, których celem jest ochrona zwierząt przed ruchem drogowym. Tym razem w Łodzi powstał most dla wiewiórek.
Do tej pory jest to pierwsza tego rodzaju konstrukcja w naszym kraju. Co więcej, na terenie Łodzi powstał dopiero jeden most dla tych sympatycznych rudych gryzoni, ale będzie ich więcej.
Most dla wiewiórek nad ulicą Okólną
Nowatorska w skali Polski konstrukcja pojawiła się nad ulicą Okólną w Lesie Łagiewnickim. Ma za zadanie umożliwić wiewiórkom przedostanie się na drugą stronę ulicy ponad nią. Do tej pory zwierzaki niestety często lądowały pod kołami aut.
Dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej w Łodzi Małgorzata Kryzińska zwróciła uwagę, że wokół nas żyje bardzo wiele wiewiórek, które przemieszczają się w poszukiwaniu partnera czy pokarmu. Ma ona nadzieję, że most spełni swoje zadanie i liczba wiewiórek, która w tej okolicy ginie pod kołami aut, zmniejszy się.
Most pojawił się bardzo wysoko nad jezdnią. Wiewiórki mogą się przedostać na drugą stronę ulicy idąc specjalnym tunelem.
Most, karmnik i orzeszki
Prezydent miasta Hanna Zdanowska w swoim wpisie na Facebooku poinformowała dodatkowo, że zainstalowano także karmnik z orzeszkami dla gryzoni.
Władze miasta liczą też na to, że kierowcy widząc tego rodzaju most będą jechać wolniej. Pozostaje mieć nadzieję, że inwestycja sprawdzi się, a za przykładem Łodzi pójdą także inne polskie miasta. Każdy ruch w kierunku poprawienia bezpieczeństwa żyjących w naszych lasach zwierząt warto pochwalić.
Od początku trwania pandemii koronawirusa pojawiały się pytania o to, czy patogen może się przenosić także na zwierzęta domowe. Najnowsze wyniki badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii dowodzą, że wirusem SARS-CoV-2 mogą się zarazić koty.
Dwa koty zakażone koronawirusem
Wyniki badań przeprowadzonych przez brytyjskich naukowców opublikowano na łamach „Veterinary Record”. Okazało się, że zakażenie koronawirusem potwierdzono w przypadku dwóch kotów, które mieszkały z ludźmi. Co więcej, u zwierząt także możliwy jest ciężki przebieg zakażenia.
O zdolności wirusa do przenoszenia się na niektóre zwierzęta informowano już w ubiegłym roku w piśmie „Scientific Reports”. Wskazywano wówczas na co najmniej 26 gatunków gatunków zwierząt spośród 215, które zostały przebadane. Większość z nich to ssaki. Pisano między innymi o psach, lwach, jeleniach czy właśnie kotach domowych.
Dlaczego wirus przenosi się na niektóre ze zwierząt?
Naukowcy podkreślali wówczas, że wirus może być groźny także dla niektórych zwierząt. Powodem jest białko AcE2, które znajduje się na powierzchni komórek i może doprowadzić do związania go z kolcami wirusa podobnie jak w przypadku ludzi. Bezpieczne są z kolei ptaki, ryby oraz gady.
Po raz pierwszy o zakażeniu zwierzęcia poinformowano w lutym 2020 roku. Koronawirusa potwierdzono u jednego z psów w Hongkongu.
Brytyjscy naukowcy wskazują na konieczność monitorowania tego, jak wirus przenosi się z kota na człowieka i odwrotnie.
Amerykańscy eksperci z Centers for Disease Control and Prevention podkreślali, aby unikać kontaktu ze zwierzętami domowymi. Szczególną ostrożność powinny zachowywać te osoby, które wiedzą już, że zaraziły się koronawirusem SARS-CoV-2. Powinny one nosić maseczki przy kontakcie ze swoimi pupilami, a najlepiej aby w tym czasie opieką nad nimi zajął się ktoś inny. W razie podejrzenia zakażenia u kota czy psa należy się skontaktować z weterynarzem.
Kolejna przystań dla zwierząt znajduje się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Naszej pomocy potrzebuje fundacja RUNA w Magnuszewie, która opiekuje się ponad 80 zwierzętami.
Mnie pewnie tylko pęknie serce, ale dla zwierząt to koniec szczęśliwego życia
– powiedziała Sylwia, założycielka fundacji.
Pomoc zwierzętom to jej życiowa misja
Jej miłość do zwierząt nie ma granic. W domu, który Sylwia stworzyła dla zwierzaków, mieszka aż 60 kotów, 8 psów oraz 17 kóz. Jej działalność w ramach stworzonej przez siebie fundacji rozpoczęła się trzynaście lat temu. Impulsem okazała się wizyta w kocim hospicjum w Toruniu. Po pewnym czasie sama postanowiła w całości poświęcić się pomocy zwierzętom.
Dom, w którym mogła się opiekować zwierzętami, Sylwia kupiła za pieniądze z kredytu. Wzięła go, kiedy jej sytuacja była stabilna – pracowała jako informatyk w jednym z warszawskich banków.
W rozmowie z Wirtualną Polską powiedziała, że problemy zaczęły się w momencie, gdy straciła pracę. Zmaga się również z poważnymi problemami zdrowotnymi, zmianami zwyrodnieniowo-przeciążeniowymi. Wynikły one w pewnej mierze przez ogromną ilość pracy, jaką właścicielka RUNY wkładała w swoje dzieło. Przyznaje, że pracowała więcej niż 11 godzin dziennie.
Wspólnie możemy ocalić przystań dla zwierząt
Po stracie pracy jej dom przejął syndyk, gdy nie miała pieniędzy na spłatę kolejnych rat. Licytacja ma się odbyć już w maju. Bez naszego wsparcia dzieło wielkiej pomocy zwierzętom po prostu przepadnie. Nadal jest jednak nadzieja. Potrzeba zebrać aż 200 tysięcy złotych, które pozwolą zwierzętom pozostać w domu, który stworzyła dla nich Sylwia.
W tej chwili na zbiórkę wpłacono nieco ponad 47 tysięcy złotych. Potrzebna jest więc ogromna mobilizacja. Pomóc możesz także i ty. https://www.ratujemyzwierzaki.pl/domruny
Kanadyjscy internauci z miejscowości Tumbler Ridge z pewnością nie będą fanami bobrów. Gryzonie w trakcie budowy tamy pozbawiły ich dostępu do sieci. Internet straciła aż połowa z niemal 2000 mieszkańców.
Mało co denerwuje tak mocno jak problem z dostępem do internetu, kiedy chcesz akurat obejrzeć serial, pracujesz lub masz ochotę pogadać ze znajomymi. Wiedzą o tym mieszkańcy Tumbler Ridge w Kolumbii Brytyjskiej. Choć początkowo z pewnością winę za przerwę w dostępie do internetu zrzucili odruchowo na dostawców, okazało się, że problem leży zupełnie gdzie indziej.
Grupa bobrów nie miała problemu z grubym kablem zakopanym na głębokości metra
Za problemami z siecią nie stała szajka hakerów. Nie był to również zwyczajny problem techniczny. Ot grupka bobrów w trakcie budowy swojej tamy nie tylko dokopała się do kabla ze światłowodem, który leżał na głębokości niemal metra. Postanowiły też go przegryźć, choć ma prawie 12 cm grubości. Zrobiły też z niego użytek.
Pracownicy, którzy zabrali się za naprawdę uszkodzonego światłowodu, dostrzegli coś jeszcze. Okazało się, że materiały pozyskane ze światłowodu posłużyły pracowitym zwierzętom do budowy żeremi.
Internet w końcu wrócił
W tej chwili połączenie internetowe zostało już przywrócone. Nadal jednak nie ma pełnej łączności komórkowej. Kanadyjczycy mieszkający w Tumbler Ridge muszą mieć teraz bardzo mieszane uczucia. Co prawda stracili na pewien czas internet, ale jak tu być złym na tak pracowite zwierzęta? Szczególnie, że bobry są jednymi z symbolicznych w historii Kanady zwierząt.
Miejmy nadzieję, że firma odpowiedzialna za zabezpieczenie światłowodu w tym miejscu tym razem nieco lepiej zabezpieczy sieć. Jak się okazuje, zakopanie go na głębokości metra i zabezpieczenie samym tylko kablem nie stanowi dla bobrów żadnej przeszkody.
Internet, cell and TV service are out in the entire community of Tumbler Ridge, B.C. because beavers dug underground and chewed through a Telus line.
Polowanie na wilki już niedługo będzie zakazane na Słowacji. Ogłoszono, że zmiana prawa będzie w tym kraju obowiązywać od początku czerwca.
Już niedługo ma zostać podpisane rozporządzenie wykonawcze do ustawy o ochronie przyrody i krajobrazu w tym kraju. Do tej pory wilki nie były na Słowacji objęte ochroną, jednak zmieni się to z dniem 1 czerwca. Od tej pory polowanie na wilki będzie całkowicie zakazane w tym kraju.
Do tej pory wilki odstrzeliwano często za granicą Polski
Dotychczasowe prawo stanowiło jedynie, że wilków nie można było odstrzelić w pasie przygranicznym z Polską o szerokości 23 kilometrów. Ekolodzy z Polski oraz Słowacji od lat apelowali o to, aby wilki objąć ścisłą ochroną i nareszcie się tego doczekamy.
Dotychczas wilki często ginęły od kul myśliwych po przekroczeniu granicy ze Słowacją. Rzecznik resortu rolnictwa Daniel Hrežík powiedział jednak w rozmowie z portalem Pravda, że decyzja ta zapadła wbrew opiniom hodowców czy leśników. Twierdzi, że wpływ zmiany prawa będzie negatywny między innymi dla rolnictwa na Słowacji.
Odstrzał wilków powodujących znaczne szkody?
Odnosząc się do problemów podnoszonych przez hodowców, wiceminister środowiska Michał Kiča zapowiedział możliwość przeniesienia na grunt słowacki rozwiązania prawnego ze Szwajcarii. Tam istnieje przepis, który pozwala odstrzelić wilka, jeśli ten zabije ponad 25 owiec.
Pewien gołąb, który przyleciał do Indii z terenów Pakistanu, może mieć poważne kłopoty. Został on oskarżony o… szpiegostwo. Wszystko przez pewną kartkę, którą miał przyczepioną do nogi.
Problemy gołębia, który wleciał na terytorium Indii
Sytuacja miała miejsce 17 kwietnia. Ptak miał przylecieć z Pakistanu i usiąść obok strażnika, który znajdował się na posterunku Rorawala w Pendżabie.
Problemem okazał się nie tyle sam ptak, co fakt posiadania przez niego tajemniczej kartki, która była przyczepiona do nogi. Strażnicy pochwycili go i sprawdzili, jakiego rodzaju wiadomość „przemycił” przez granicę ptak.
Okazuje się, że na kartce, którą znaleziono u gołębia, znajdował się po prostu ciąg cyfr. Sprawą mają się zająć służby. Chodzi między innymi o sprawdzenie, czy tajemnicze cyfry są zaszyfrowaną wiadomością, czy może jedynie numerem właściciela ptaków.
Ptaka czeka… sprawa sądowa? Policja nie wie, co robić
Sprawa wydaje się zupełnie absurdalna, bo straż graniczna nakazała policji, aby sprawę dotyczącą gołębia od razu zarejestrować jako… kryminalną. Do pisma przeznaczonego dla policjantów dołączono chociażby rysopis (tak!) „białego gołębia o czarnej głowie”. Sprecyzowano, że wleciał na 500 metrów w głąb kraju.
Sprawa dla policji jest, co tu dużo mówić, niezwykle skomplikowana. Nie wiadomo, czy w świetle prawa możliwe będzie zarejestrowanie sprawy przeciwko ptakowi. Policjanci mają tej sprawie kontaktować się z ekspertami w dziedzinie prawa. Gołąb tymczasem pozostaje w areszcie.
Natura kota nakazuje mu polować na mniejsze zwierzęta. To w końcu drapieżnik. Koty domowe nie są jednak w Polsce naturalnym elementem ekosystemu i potrafią wyrządzić ogromne szkody. Marta Węgrzyn, która założyła azyl dla dzikich zwierząt w Łubnianach informuje, że aż 90 proc. zaatakowanych przez koty ptaków nie przeżywa.
Ślina kota jest dla innych zwierząt zabójcza
Powodem są bakterie zawarte w ślinie kota, które są dla ptaków zabójcze nawet w przypadku niewielkiej rany. Ostatecznie przeważnie doprowadzają one do sepsy, co zabija ptaka.
Założycielka wspomnianego azylu podała przykład czyżyka, który zmarł po czterech dniach leczenia. Jego opiekunowie byli przekonani, że tym razem walka o życie ptaka zakończy się sukcesem. Niestety, także w tym przypadku atak kota okazał się być śmiertelny.
Kot domowy nie jest naturalnym elementem naszego ekosystemu
Nie jest to jedyny przypadek ingerowania kota domowego w nasz ekosystem, w którym jedynie rysie i żbiki są naturalnie występującymi kotowatymi. Z roku na rok spada populacja zajęcy. Marta Węgrzyn opowiedziała o historii dwóch zajączków, które również nie przeżyły spotkania z kotem.
Jak przypomniała ona dalej, człowiek jest odpowiedzialny za udomowionego kota. Dzikie koty oraz te, które wychodzą na dwór, zabijają zarówno ssaki i ptaki, jak i płazy oraz gady. Wskazała, że kot zabija nawet wtedy, kiedy ma pełną miskę i nie prowadzi selekcji naturalnej.
Trzymajmy koty w naszych domach
Co ciekawe, rozmówczyni serwisu opowiecie.info podkreśla, że wypuszczane przez ludzi na zewnątrz koty nie mają najmniejszego wpływ na populację gryzoni.
Koty nie są jednak jedynie zagrożeniem dla innych zwierząt. Na nie same czyha mnóstwo niebezpieczeństw. Spotykają je wypadki, bywają pogryzione przez kuny czy inne koty. Zdarza się również, że ulegają poważnym zakażeniom.
Na koniec założycielka azylu zaapelowała, abyśmy dla dobra tak kotów, jak i innych zwierząt, trzymali je w domu. Ich wycieczki są ogromnym zagrożeniem tak dla ptaków czy ssaków, jak i samych kotów.
W Polsce doszło do kolejnego ataku watahy wilków. Tym razem zdarzenie udało się uchwycić kamerom. Mieszkanka Chośnicy, gdzie wilki rozszarpały całe stado danieli, przyznaje, że obawia się wychodzić przed dom.
Atak wilków miał miejsce przed kilkoma dniami. Właścicielka gospodarstwa agroturystycznego przyznaje, że widok był wprost przerażający. Zwierzęta przegryzły część ogrodzenia i przeszły pod nim, dobierając się do zagrody danieli.
Wilki zagryzły dwadzieścia zwierząt
Ze stada liczącego 50 sztuk zwierząt zostało 30. Właściciele gospodarstwa są przerażeni. Pani Lucyna Kraft poinformowała, że z niektórych zwierząt zostały tylko kości.
„To była jakaś rzeź”
– stwierdziła kobieta.
Okazuje się, że przerażone atakiem watahy daniele uciekły do lasu. Dziewięć łań udało się jednak złapać.
Właścicielka gospodarstwa powiedziała, że oboje z mężem są przerażeni zachowaniem wilków. Planują kolejne zabezpieczenia, w tym zamontowanie pastucha. Jej mąż w nocy pilnuje stada zwierząt, a sama pani Lucyna przekonuje, że obawia się wychodzić na własne podwórko.
Pomoc państwa tylko w teorii?
Za zagryzione przez wilki zwierzęta zapłacić będzie musiał Skarb Państwa po oględzinach regionalnego dyrektora ochrony środowiska. Właścicielka gospodarstwa przyznaje jednak, że jego podejście pozostawia wiele do życzenia. Nie przywiózł gospodarzom fladr (to sznury z materiałem w jaskrawych barwach). Państwo Kraft muszą je zakupić we własnym zakresie.
Powstaje niezwykła aplikacja, która może pozwolić na ułatwienie poszukiwań zaginionych psów. Okazuje się bowiem, że nos każdego z nich jest odpowiednikiem ludzkiego odcisku palca. Unikatową cechę może badać aplikacja NOSEiD.
Każdy psi nos jest inny
Wspomniany program tworzony jest przez markę IAMS. Aplikacja ma wykorzystywać fakt, że psi nos i układ krzywizn, zmarszczek czy plamek na nim, są zupełnie unikalne. Nie ma dwóch takich samych psich nosów i jest to fantastyczna wiadomość dla miłośników tych czworonogów.
Twórcy aplikacji chcą, aby jej użytkownicy zadbali o swoje psy poprzez zrobienie zdjęcia ich nosom. Do tego można dołączyć opis wyglądu zwierzaka, a szczególnie jego nietypowych cech. W ten sposób powstaje swego rodzaju dokument potwierdzający tożsamość każdego poszczególnego zwierzęcia.
Po co to wszystko?
Aplikacja może się okazać ogromną pomocą w przyszłości. Jeśli twój pies będzie miał wspomnianą wizytówkę, jego odnalezienie może się okazać zdecydowanie prostsze.
Pies zawsze może się zagubić. Wystarczy, że w trakcie leśnego spaceru ucieknie nam i nie będzie potrafił znaleźć drogi powrotnej do nas ani do domu. Jeśli stworzymy mu swego rodzaju „paszport” w aplikacji NOSEiD, po zeskanowaniu jego nosa przez innego użytkownika, w łatwy sposób będzie mógł nas on poinformować, gdzie nasz psiak się znajduje.
Nie tylko dla właścicieli psów
Co istotne, z aplikacji korzystać mogą też osoby, które psów nie mają, ale mogą w przyszłości pomóc znalezionemu przez siebie psu, który uciekł właścicielowi. Będą w niej też dostępne funkcje społecznościowe.
Niestety, obecnie aplikacja działa jeszcze w trybie testowym, jedynie na terenie stanu Tennessee w USA. Można jednak spodziewać się, że za pewien czas stanie się aplikacją globalną.
Kwintesencją psiego piękna jest cieszący się niesłabnącą od dziesięcioleci wśród Polaków sympatią jest owczarek niemiecki. Nie bez powodu uchodzi on za najładniejszego psa świata. Na pewno nie jest psem dla każdego. Popularność zyskał dzięki swojej wszechstronności i eleganckiemu wyglądowi. Bynajmniej nie wywodzi się od wilka – o co jest często posądzany. Jednak przypomina go z racji wyglądu i niezwykłej sprawności.
Owczarek niemiecki niegdyś strzegł domostw swoich opiekunów oraz pilnował stad owiec. Odznacza się harmonijną budową, płynnym sposobem poruszania się, piękną kufą. Do dziś owczarki te pełnią służbę w policji, straży granicznej, wojsku.
należy kupić go w sprawdzonej hodowli, gdyż rasa ta obciążona jest wieloma schorzeniami,
zaniedbany wychowawczo może stać się psem niebezpiecznym.
Najpiękniejsze rasy psów – dog niemiecki
Dog niemiecki jest jedną z najpiękniejszych ras. To prawdziwy pełen majestatu olbrzym. Jego wzrost to minimum 80 cm w kłębie. Jest jednym z najładniejszych psów. Płaskorzeźba ze świątyni babilońskiej z około 2000 roku p.n.e. przedstawia trzymanego na smyczy psa zbliżonego wyglądem do doga. Dog niemiecki ma mocny kościec, wyrazistą głowę, majestatyczny, elegancki ruch oraz zrównoważoną psychikę. Na wystawach psich piękności oceniane są w trzech grupach ze względu na umaszczenie:
żółte i pręgowane,
czarne i arlekiny (białe w czarne, nierozlewające się plamy),
jest dobrym, niekonfliktowym towarzyszem rodzin z dziećmi.
Minusy rasy:
z powodu dużych rozmiarów nie nadaje się do małych mieszkań,
żyje krótko,
jest drogi w utrzymaniu,
ma skłonność do dysplazji i skrętu żołądka.
Nowofundland
Za najpiękniejszego psa na świecie uchodzi również nowofundland. To pies duży, jego waga często przekracza 68 kg. Ma wydłużoną sylwetkę, szeroki grzbiet, masywną głowę. Najbardziej przykuwa uwagę piękna, gęsta szata tego łagodnego olbrzyma. Składa się w błyszczącego włosa okrywowego i obfitego podszerstka. Umaszczenie psa może być czarne, brązowe lub łaciate.
Plusy rasy:
łagodne, niekonfliktowe usposobienie,
dobry stróż posesji,
może mieszkać z rodziną z dziećmi.
Minusy rasy:
wysoki koszt utrzymania,
ze względu na duże rozmiary nie nadaje się do mieszkania,
może mieć skłonność do dysplazji i skrętu żołądka.
Sznaucer olbrzym
Sznaucer olbrzym jest dość dużym psem. Osiąga w kłębie około 70 cm. Jego sylwetka zamyka się w kwadracie. Pies ten ma długą i wąską głowę. Jego szata składa się z miękkiego podszerstka i twardego i grubego włosa okrywowego. Umaszczenie jest jednolicie czarne lub, znacznie rzadziej, tzw. pieprz i sól. Ten najładniejszy pies zwraca uwagę nie tylko pięknym wyglądem, ale i wspaniałym charakterem.
Plusy rasy:
niezwykłe opanowanie,
łatwość szkolenia,
bardzo przywiązany do opiekuna,
dobre zdrowie,
elegancki i bardzo reprezentacyjny wygląd.
Minusy rasy:
wymaga konsekwentnego szkolenia,
należy go trymować,
wymaga dużo ruchu i zajęcia.
Border collie
Za najładniejszego psa na świecie można uznać również border collie. Rasa ta uznawana jest powszechnie za najlepszego na świecie psa pasterskiego. Pierwsze wzmianki o tej sympatycznej rasie sięgają XI w. Obecnie jest to jedna z najpopularniejszych ras w Polsce. To pies średniej wielkości. Jego wysokość to około 55 cm w kłębie, a masa około 23 kg. Border ma prostokątną sylwetkę, mocną budowę. Jego ruchy są płynne. Ma biało-czarne lub czekoladowo-białe umaszczenie. Czasem zdarza się tricolor.
Plusy rasy:
wybitna inteligencja,
łatwe w szkoleniu,
bardzo zdrowe.
Minusy rasy:
rasa polecana jedynie dla osób, które są w stanie zapewnić psu codzienną pracę zgodną z przeznaczeniem,
ma skłonność do ucieczek i pościgu za rowerzystami i samochodami,
wymaga bardzo dużo ruchu,
często nie potrafi się relaksować.
Norwich terrier
Prawdziwym, przypominającym pluszaka, według wielu najładniejszym psem na świecie jest niewielkich rozmiarów norwich terrier. Osiąga około 26 cm w kłębie. Ma krótkie, lecz silne i proste nogi. Jego wygląd jest zawadiacki i sugeruje bystry charakter. Włos norwich terriera jest twardy, druciany. Podszerstek gęsty. Ozdobą głowy pieska są wąsy, brwi i broda.
Pulsy rasy:
niekonfliktowy,
pełen temperamentu,
nadaje się do małego mieszkania,
zdrowy,
doskonały kompan starszych dzieci i nastolatków.
Minusy rasy:
może nie tolerować innych psów,
lubi kopać w ogrodzie,
wysoka cena szczenięcia.
Piękny piesek – yorkshire terrier
Yorki uchodzą za najpiękniejsze i najsłodsze psy z grupy terierów. Nic więc dziwnego, że były ulubieńcami monarchów i arystokracji. Początki rasy jasno wskazują na jej plebejskie pochodzenie. Były to niegdyś psy szkockich robotników, którzy wykorzystywali je do polowań na króliki. Te niewielkie psiaki tępiły gryzonie i pomagały strzec domostw. To, czym york zaskarbił sobie wielką sympatię i podziw, jest jego wspaniała szata. Włos pieska jest jedwabisty, prosty, bez podszycia, obfity i jak najdłuższy, wyraźnie oddzielony na oba boki.
Plusy rasy:
żywy, wesoły, skłonny do zabaw,
towarzyski,
polecany dla alergików,
niezaczepny,
czujny, może pełnić rolę stróża mieszkania,
może mieszkać w małym mieszkaniu.
Minusy rasy:
jego szata wymaga starannej pielęgnacji,
bywa hałaśliwy.
Samoyed
Piękny samojed pochodzi z Azji. Te ładne psy początkowo pilnowały stad i dobytku. Są wyjątkowo eleganckimi psami. Ich sylwetka zbliżona jest do kwadratu. Średni wzrost i muskularna sylwetka wskazują na wytrzymałość i dobre zdrowie zwierzęcia. Niezwykłej urody szata jest główną ozdobą psa tej rasy. Maść jest czysto biała, kremowa lub biała z biskwitem. Włos bujny, gruby, miękki i elastyczny.
Plusy rasy:
inteligencja,
pies jest towarzyski i przyjacielski,
mało wymagający,
jeśli zapewni mu się odpowiednią dawkę ruchu, może mieszkać w mieszkaniu,
zdrowy,
nie szczeka.
Minusy rasy:
źle znosi samotność, dlatego nie nadaje się dla osób spędzających długie godziny poza domem,
wyje,
wysoka cena szczenięcia.
Mops
Mops nie jest psem urodziwym, jednak uchodzi, nie bez powodu, za jedną z najsłodszych ras psów. Ojczyzną mopsa są Chiny, gdzie występował już w starożytności. Na początku XVI wieku marynarze portugalscy i hiszpańscy przywieźli go do Europy, gdzie od razu podbił serca królów i możnowładców. Ciekawostką jest to, że w swojej ojczyźnie mopsa mogli posiadać tylko przedstawiciele rodów cesarskich, kradzież i hodowlę psa poza cesarskim dworem karano śmiercią. Podarowanie mopsa innej osobie uważane było za znak wielkiej przyjaźni i oddania. Do dziś posiadanie mopsa w Chinach jest wyznacznikiem statusu społecznego.
Mops to pies nieduży – osiąga około 8 kilogramów. Ma dużą, masywną głowę, krótki, mocny tułów i podwójnie zakręcony wysoko na grzbiecie ogonek, a także błyszczącą, miękką, bardzo gęstą i krótką szatę. Występuje w kilku odmianach kolorystycznych: czarnej, płowej, beżowej.
Plusy rasy:
wyjątkowo wierny,
niekłopotliwy,
nie jest wybredny,
bardzo przyjacielski, pozbawiony agresji,
cierpliwy towarzysz starszych dzieci,
nadaje się nawet do małego mieszkania,
długowieczny,
bardzo cichy,
doskonały kompan dla ludzi starszych,
dość zdrowy (szczenię należy nabyć w sprawdzonej hodowli).
Minusy rasy:
głośno chrapie,
ma tendencję do nadwagi,
nie nadaje się dla ludzi lubiących spędzać aktywnie czas na świeżym powietrzu,
mocno gubi sierść,
źle znosi upały.
Wśród wielu ras na pewno każdy znajdzie tę, która skradnie jego serce. Nie zapominajmy również o tym, że i wśród popularnych kundelków mogą znaleźć się prawdziwe psie piękności. Niezależnie od urody każdy pies wymaga należytej opieki i zapewnienia odpowiednich warunków.
Nosówka u psa jest ciężką, mocno zaraźliwą chorobą. Wywołuje ją wirus z rodziny Paramyxoviridae, podobny do wirusa wywołującego odrę wśród ludzi. Według niektórych badaczy zaszczepienie psa wirusem odry skutkuje uzyskaniem odporności na nosówkę.
Nosówka u psa – historia
Nosówka nie przenosi się na ludzi. Po raz pierwszy w Europie pojawiła się w 1761 roku w Hiszpanii, została przywieziona prawdopodobnie z Azji lub Peru. Wirus nosówki nie utrzymuje się długo w środowisku, jednak bardzo łatwo przenosi się między psami na skutek kontaktu z wydzielinami zakażonego zwierzęcia. Atakuje komórki nabłonkowe spojówek oka, błon śluzowych układu pokarmowego oraz układ nerwowy.
Przebieg choroby
Kiedy wirus dostanie się do organizmu, bardzo szybko zaczyna namnażać się w migdałkach oraz w śródpiersiowych węzłach chłonnych. W ciągu kilku dni dociera do wszystkich narządów limfatycznych, uszkadzając je i w znaczący sposób zaburzając pracę układu immunologicznego. Następnie atakuje komórki innych układów: pokarmowego, oddechowego, moczowego, nerwowego i skóry.
Wyróżniamy kilka szczepów tego niezwykle groźnego wirusa. Wirus nosówki jest szczególnie niebezpieczny dla szczeniąt, przede wszystkim do 7. tygodnia życia. Szczególna podatność młodych psów na zarażenie nosówką wynika z kilku czynników. Są to:
intensywny wzrost i rozwój,
wymiana zębów,
osłabienie spowodowane zarobaczeniem,
nieprawidłowe utrzymanie maluchów.
Znaczna część dorosłych psów ma wykształconą odporność i nosówka przebiega u nich łagodnie lub całkiem bezobjawowo.
Na nosówkę zapadają psy wszystkich ras oraz mieszańce. Choroba ta występuje najczęściej jesienią i wczesną wiosną, nieco rzadziej latem. Co prawda szczepienia znacznie ograniczyły liczbę psów, które chorują na nosówkę, jednak zdarzają się wypadki, kiedy chorują również psy zaszczepione.
Jak pies może zarazić się nosówką?
Do zakażenia dochodzi drogą kropelkową, najczęściej przy bezpośrednim kontakcie psów zdrowych z chorymi przy obwąchiwaniu się, lizaniu. Zakażenie może nastąpić również za pośrednictwem jedzenia, wody lub poprzez kontakt z innymi przedmiotami, do których miały dostęp psy chore.
Objawy nosówki u psa
U szczeniąt przed odsadzeniem od matki nosówka przybiera postać krwotocznego zapalenia jelit. Jej obawy są wtedy następujące:
gorączka;
osowiałość;
brak łaknienia.
Szczenięta w tym okresie nie reagują w większości przypadków na leczenie. Najczęściej po 1–2 tygodniach od wystąpienia wyżej opisanych objawów następuje zgon chorego pieska. Bardzo często umiera cały miot. Nosówka w tej formie występuje w dużych zagęszczeniach w hodowlach prowadzonych w niehigienicznych warunkach.
Szczenięta starsze i dojrzewające psy przechodzą chorobę w dwóch etapach. Pierwszy etap nosówki obserwuje się po 3–15 dniach od kontaktu z wirusem. Charakterystycznymi objawami są wówczas:
podwyższona temperatura (39,4–40,6 stopni C);
zmniejszony apetyt;
osowiałość, apatia;
wypływ z jamy nosowej i worków spojówkowych. W ciągu kilku dni wypływ ten staje się ropny, a pies sporadycznie kaszle.
Jeśli pies ma silny układ immunologiczny, na tym etapie może dojść do powolnego zdrowienia. Proces ten trwa zazwyczaj kilka tygodni. U osobników słabszych rozwija się natomiast drugi etap choroby. Dochodzi wówczas do:
zakażenia wielu tkanek organizmu;
zapalenia płuc;
biegunek i odwodnienia spowodowanego zakażeniem jelita cienkiego;
powstawania wysypek i nadmiernego rogowacenia naskórka.
Obserwujemy tzw. „chorobę twardej łapy”, która obejmuje podeszwową powierzchnię kończyn.
Nosówka u psa – rodzaje
Wyróżniamy różne postacie nosówki. Atakują one różne narządy i części ciała, w związku z czym ta jedna choroba może mieć bardzo dużo bardzo różnych objawów. Poznaj przebiegi różnych rodzajów nosówki u szczeniąt i dorosłych psów.
Postać płucna nosówki u psa – objawy
Postać płucna nosówki rozpoczyna się nieżytem górnych dróg oddechowych. Początkowo wodnisty wypływ z nosa i z oczu staje się żółty i ropny. Powieki psa sklejają się, przewody nosowe zatykają. Obrzęk błony śluzowej nosa utrudnia oddychanie. Chory pies sapie, ma trudności z przełykaniem, co jest wynikiem zapalenia migdałków. Pojawia się kaszel i biegunka. Dalszy wzrost temperatury ciała wskazuje na zapalenie płuc.
Postać jelitowa
Postać jelitowa objawia się wymiotami, brakiem apetytu, pragnieniem i silną biegunką. Kał zarażonego zwierzęcia może zawierać śluz i krew. Obserwuje się silne odwodnienie organizmu. Może wystąpić również zapalenie rogówki. Jeśli zakażenie nastąpi w okresie wymiany zębów, tj. w 5–6. miesiącu życia psa, na szkliwie pojawiają się brązowe przebarwienia i rowki oraz zagłębienia na powierzchni zębów stałych. Zmiany te są nieodwracalne.
Postać skórna
Postać skórna ma najczęściej lekki przebieg. Na słabo owłosionych częściach ciała psa – podbrzuszu, wewnętrznej części ud – pojawiają się małe, wypełnione płynem pęcherzyki. Rzadko dochodzi do podwyższenia temperatury ciała czworonoga.
Postać nerwowa
Postać nerwowa przebiega pod koniec drugiego stadium choroby, czyli na początku czwartego tygodnia od wystąpienia pierwszych objawów. Następuje wtedy wzrost temperatury ciała i pozorna poprawa apetytu. Nosówce nerwowej towarzyszą:
agresja;
skłonność do kąsania;
silne ślinienie się (ślina spływa z pyska w postaci długich nici).
Wyżej opisane objawy przypominają wściekliznę i wywołane są podrażnieniem przez wirus ośrodkowego układu nerwowego. Typowym objawem nerwowej postaci nosówki są:
skurcze mięśni;
padaczka;
podrażnienie poszczególnych części ciała.
Te objawy neurologiczne ustępują po wielu tygodniach, czasem miesiącach. Czasem w osłabionej postaci zostają na zawsze. Między napadami skurczy mięśni pies jest zazwyczaj żywy i wykazuje duży apetyt.
Nerwowa postać nosówki może skutkować:
ślepotą;
głuchotą;
zanikiem powonienia;
niedowładem tylnych kończyn.
Postępujące stopniowo porażenie może objąć mięśnie oddechowe psa, powodując jego śmierć.
Postać choroby oczna
Najczęstszym objawem postaci ocznej nosówki jest zapalenie spojówek z silną wodnistą lub ropną wydzieliną. Występuje wówczas łzawienie, światłowstręt, zapalenie tęczówki lub nerwu wzrokowego, ślepota, owrzodzenie na rogówce. Obserwuje się również zmiany na siatkówce.
Bardzo rzadko występującą formą nosówki, dotyczącą psów starszych, jest zapalenie mózgu. Prowadzi ono do zapalenia przodomózgowia. Objawia się otępieniem, drgawkami, drżeniem mięśni, porażeniem kończyn, niezbornością ruchów.
Jak dbać o chorego na nosówkę psa?
Opiekun psa chorego na nosówkę powinien zadbać przede wszystkim o:
odpowiednie żywienie pupila. Ważne w diecie chorego psa są wywar mięsny z dodatkiem żółtka, chude mięso;
odizolowanie psa od zdrowych psów. Należy tu pamiętać, że wirusa nosówki może przenosić również człowiek. Osoba opiekująca się chorym psem powinna po każdym kontakcie z nim myć ręce odpowiednim środkiem wirusobójczym;
odkażenie miejsca bytowania psa. Gorąca woda to dobry i bezpieczny środek odkażający, który można z powodzeniem zastosować, by zwalczać wirus nosówki.
Jak zapobiegać nosówce? Profilaktyka
Zastanawiasz się, jak uchronić psa przed nosówką? Przede wszystkim pamiętaj o zaszczepieniu swojego psa. Kalendarz szczepień wygląda następująco: wieku 6–7 tygodni wykonuje się szczepienia podstawowe, obejmujące również nosówkę. Powtarzamy je w następujących odstępach:
9–11 tygodni,
12–15 tygodni.
W przypadku psów dorosłych szczepienie powtarza się po roku od zakończenia pierwszej serii szczepień. Następnie nie częściej niż co 3 lata. W czasie corocznych kontroli u lekarza weterynarii określa on ryzyko zakażenia dla poszczególnych zwierząt.
Jak chronić psa przed nosówką? Szczepionki
Psi opiekunowie często zastanawiają się, ile kosztuje szczepienie psa na nosówkę. Ceny szczepień zależą od rodzaju zastosowanego preparatu. Wieloskładnikowe szczepionki to wydatek około 100 złotych.
Całkowite zlikwidowanie nosówki jest nierealne. Konsekwentne przestrzeganie kalendarza szczepień młodego psa przeciwko tej groźnej w skutkach chorobie jest podstawowym sposobem jej zapobiegania i w znacznym stopniu może się przyczynić do ograniczenia zasięgu choroby.
Leczenie nosówki u psa
Leczenie nosówki u psa jest bardzo trudne.Wysoka, bo sięgająca niemal 80% śmiertelność zainfekowanych psów spowodowana jest tym, że nie ma jednego skutecznego lekarstwa przeciw tej chorobie. Terapia polega więc złagodzeniu objawów i wzmocnieniu układu immunologicznego psa. Dodatkowo lekarz weterynarii zaleci antybiotyki, preparaty witaminowe, kroplówki z glukozą, leki przeciwdrgawkowe, przeciwwymiotne, krople do oczu.
Leczenie nosówki jest leczeniem objawowym. W przypadku postaci płucnej i jelitowej lekarz weterynarii zaleci kroplówkę w celu zachowania równowagi kwasowo-zasadowej organizmu, żywienie pozajelitowe, poda leki przeciwwstrząsowe, przeciwdrgawkowe i przeciwgorączkowe, antybiotyki o szerokim spektrum działania oraz witaminy z grupy B.
Nie istnieje skuteczny schemat leczenia postaci nerwowej nosówki. Przy ciężkich objawach, niestety, najbardziej humanitarną formą postępowania z chorym psem będzie poddanie go eutanazji. Szczenięta, które przechorowały nosówkę, nabierają odporności do końca życia. Należy pamiętać, że trzeba izolować od innych psów zwierzę, które miało tę chorobę, gdyż może ono zarażać jeszcze przez kilka miesięcy.
Chociaż istnieją liczne czynniki zakaźne, które mogą wywołać choroby u naszych psów, większość z nich można kontrolować, przestrzegając programów szczepień oraz utrzymując psy w higienicznych warunkach. Warto również nie dopuszczać do kontaktów psa ze zwierzętami bezpańskimi.
Robaki u psa to dość częsty problem, który może, szczególnie u szczeniąt, prowadzić do poważnych powikłań. Sprawdź, jak pies może się nimi zarazić i jak rozpoznawać pierwsze objawy. Zobacz, jakie rodzaje psich pasożytów wyróżniamy i jak z nimi walczyć.
Endopasożyty, czyli pasożyty zewnętrzne, mogą się znajdować w organizmie psa w różnych narządach wewnętrznych. Nie przynoszą organizmowi gospodarza żadnych korzyści, a przyczyniają się do niedożywienia lub choroby. Zasiedlają głównie przewód pokarmowy, serce, wątrobę, płuca. Są szczególnie groźne, gdy występują w znacznej liczbie lub zainfekowany nimi pies jest chory, niedożywiony lub jego układ odpornościowy uległ osłabieniu.
Robaki u psa – jak pies może zarazić się pasożytami?
Do zakażenia pasożytami dochodzi najczęściej drogą pokarmową. Kiedy spacerujemy z psem w miejscach często uczęszczanych przez inne zwierzęta, narażamy naszego pupila na kontakt z jajami pasożytów, które mogą się znajdować w ziemi lub w wodzie. Oprócz tego pies może się zarazić, zjadając zakażone ptaki, myszy lub inne małe gryzonie. Jeśli nasz podopieczny nie jest w wystarczający sposób zabezpieczony przed pchłami, właśnie za ich pośrednictwem może stać się ofiarą tasiemca.
Szczenięta narażone są w sposób szczególny. Już w trakcie życia płodowego mogą się zarazić od matki glistą, która przedostaje się przez łożysko do płodów.
Jakie są rodzaje pasożytów u psów? Glista psia
Glista psia zaliczana jest do pasożytów wewnętrznych zwanych nicieniami. Bardzo łatwo ją odróżnić od innych pasożytów układu pokarmowego: ma długość 5–10 cm, jej ciało jest szare, szaro-białe lub żółtawe, podzielone na 3 odcinki, przy czym ostatni jest najczęściej spiralnie zwinięty. Ciało glisty przypomina makaron. Pasożyt ten nie ma żywicieli pośrednich.
Nicienie są bardzo niebezpieczne dla młodych zwierząt i głównie u nich występują. Dorosłe psy są bardziej odporne na ich inwazję. U dorosłych psów larwy nicieni usadawiają się w narządach wewnętrznych lub mięśniach i najczęściej nie dają żadnych objawów chorobowych. Mogą się natomiast uaktywnić w trakcie ciąży suki. Od 42. dnia ciąży przenoszone są wraz z krwią do płodów.
Nawet zadbana, systematycznie odrobaczana suka może urodzić zarobaczone szczenięta, gdyż larwy glisty psiej mogą bardzo długo żyć w mięśniach matki. Suka, zjadając odchody maluchów, może się wtórnie zarazić jajami lub larwami, które w jej jelitach osiągają dojrzałość płciową i zaczynają produkować jaja.
Przy silnej inwazji nicienie mogą wywołać zapalenie błony śluzowej swojego żywiciela, jej przekrwienie i owrzodzenie jelit. Samica glisty psiej w ciągu całego życia może wyprodukować kilka milionów jaj. W przypadku podejrzenia o zarobaczenie badamy kał zwierzęcia. Ważne, by próbki były pobierane partiami, gdyż jaja glisty w taki sposób są wydalane wraz z kałem z organizmu żywiciela. Kał należy badać kilkukrotnie.
Dla młodych psów skutki zarażenia glistą psią stanowią szczególne zagrożenie dla zdrowia. Są dużo słabsze, apatyczne, wolniej rosną. Ich sierść jest nastroszona i matowa. Mają wymioty i biegunki. W ich wymiotach nierzadko można zauważyć dorosłe pasożyty. Charakterystycznym objawem silnego zarobaczenia, które może zagrozić życiu zwierzęcia, jest wzdęty brzuszek i zapach czosnku, który wydzielają.
Ludzie, zwłaszcza bawiące się często z psami dzieci, mogą się zarazić nicieniami. Wówczas rozwijające się w naszym układzie pokarmowym larwy mogą wywołać zaburzenia w jego funkcjonowaniu. Po każdym kontakcie z psem należy więc dokładnie myć ręce.
Psie pasożyty – włosogłówka
Włosogłówka to rodzaj nicieni, które odżywiają się krwią, zasiedlają jelito cienkie i okrężnicę gospodarza. Jaja wydalane są z kałem. Objawami klinicznymi są biegunka, wymioty i utrata masy ciała. Poważnej infekcji towarzyszy najczęściej krwawa biegunka, odwodnienie i niedokrwistość. Ponieważ larwy włosogłówki mogą przetrwać bardzo długo w środowisku, często dochodzi do reinfekcji po leczeniu
Tęgoryjec
W porównaniu z nicieniami sercowymi i glistami jelitowymi tęgoryjce są stosunkowo małe. Osiągają długość 2-5 cm. Haczyk z płytkami tnącymi umożliwia przyczepienie się pasożyta do jelita i odżywiania się krwią. Tęgoryjce przebywają głównie w jelicie cienkim, ale jeśli ich inwazja jest duża, mogą znajdować się również w okrężnicy i jelicie ślepym.
Psy zarażają się tym pasożytem głównie przez gruczoł sutkowy oraz w wyniku wniknięcia trzeciego stadium larwalnego ze środowiska. Larwy spożyte przez psa przemieszczają się do jelit. Natomiast te, które przedostały się przez skórę, wnikają do krwioobiegu i trafiają do płuc. Tęgoryjce wywołują przeważnie przewlekłą biegunkę u psa zawierającą krew i śluz. Intensywna inwazja może doprowadzić noworodka psa do śmierci.
Tasiemiec
Tasiemce występują głównie u psów dorosłych, dość rzadko natomiast u szczeniąt czy psów młodych. Bytują w jelicie cienkim swojego żywiciela. Przypominają cienką tasiemkę, w budowie ich ciał można dostrzec wyraźny podział na człony. Dorosłe osobniki mogą osiągnąć do 100 cm długości. Składają się z przyczepionej do jelita główki i wielu członów. Przenoszone są głównie przez pchły będące ich żywicielem pośrednim. Pies jest natomiast żywicielem ostatecznym tego pasożyta.
Larwy tasiemca w jelitach psa przekształcają się w dorosłego osobnika. Dojrzałe płciowo odrzucają końcowe człony, które wraz z kałem wydalane są na zewnątrz. Człony te przypominają ziarna ogórka lub ryżu. Znajdują się z nich liczne jaja. Człony te zjadane są następnie przez larwy pcheł, dorosłe psy lub wszoły, czyli żywicieli pośrednich.
Częstym objawem zakażenia tasiemcem jest tzw. saneczkowanie, czyli pocieranie odbytem o podłoże. Wywołuje je silny świąd odbytu. Pies zarażony tasiemcem chudnie mimo dużego apetytu, a jego sierść jest matowa. Może pojawić się biegunka. Pozbycie się tasiemca nie jest proste, gdyż trzeba zniszczyć całego osobnika wraz z główką. Trzeba też pamiętać, by całe środowisko psa i jego posłanie zostały odpowiednio zdezynfekowane, tak by pozbyć się pcheł.
Dla człowieka szczególnie niebezpieczny jest tasiemiec zwany bąblowcem. Jego ostatecznym żywicielem jest pies, natomiast żywicielem pośrednim może być człowiek lub zwierzęta dzikie i domowe takie jak: było, owce, świnie. Larwy bąblowca dostają się mózgu, rdzenia kręgowego, płuc, nerek i wątroby, gdzie powoli rosną. Po kilku latach mogą stworzyć duży pęcherz wielkości dziecięcej główki. Pęcherze te mogą zagrażać ludzkiemu życiu.
W przewodzie pokarmowym psa mogą bytować również tasiemce uzbrojone i nieuzbrojone. Do zakażenia dochodzi głównie wtedy, gdy pies karmiony jest surowym mięsem niewiadomego pochodzenia. Pies nie może jednak zarazić nimi człowieka.
Inwazje pasożytów obłych i płaskich przebiegają najczęściej bezobjawowo, jednak nie pozostają bez wpływu na zdrowie i kondycję psa. Rzadziej dają objawy ze strony układu pokarmowego takie jak wymioty, biegunki, zaparcia lub układu nerwowego. Należy pamiętać, że zarażone pasożytami psy wydalają na przykład z kałem liczne jaja pasożytów, zakażając środowisko.Odrobaczanie psów jest więc konieczne ze względu na:
ochronę ludzi przed zarażeniem,
prawidłowy rozwój naszych zwierząt,
dobrą kondycję psów.
Robaki u psa – objawy, leczenie
Kokcydioza to choroba pasożytnicza wywołana przez pierwotniaki, czyli mikroskopijne jednokomórkowe organizmy. Istnieje wiele pierwotniaków z grupy kokcydiów, najpowszechniejszym z nich jest Isospora canis. U młodych szczeniąt jest wysoce zaraźliwa i często prowadzi do śmierci z odwodnienia i niedożywienia. Dorosłe psy stają się nosicielami i wydalają oocyty wraz z kałem. Do zakażenia dochodzi głównie poprzez kontakt ze skażoną ziemią lub wodą oraz kałem zainfekowanego zwierzęcia. Objawami tej choroby jest łagodne zakażenie górnych dróg oddechowych (kaszel, wypływ z nosa i worków spojówkowych).
Giardia to pierwotniak z grupy wiciowców. Ma wielu żywicieli. U psów najczęściej dochodzi do zarażenia się pierwotniakami z grupy Giardia lamblia. Zakażenie może przebiegać bezobjawowo, ale częściej przyjmuje formę łagodnego zapalenia jelit i przewlekłej ostrej biegunki.
Kiedy należy odrobaczać psy?
W celu najskuteczniejszej profilaktyki mającej na celu zwalczanie i przeciwdziałanie chorobom spowodowanym przez pasożyty wewnętrzne przyjmuje się następujący terminarz stosowania preparatów:
pierwsze odrobaczenie powinno mieć miejsce około 14. dnia życia szczeniąt,
drugie odrobaczenie to 21.-2.8 dzień życia,
trzecie odrobaczenie należy zastosować na 10 dni przed pierwszym szczepieniem szczeniąt,
czwarte odrobaczenie przypada między 12. a 16. tygodniem życia.
W przypadku psów dorosłych odrobaczenie powtarzamy 3–4 razy w roku w zależności od wyniku badań koproskopowych. Dobór odpowiedniego preparatu należy do lekarza weterynarii.
Pasożyty zewnętrzne
Ektopasożyty, czyli pasożyty zewnętrzne, występują na skórze lub wewnątrz skóry żywiciela. Mogą wywoływać intensywny świąd oraz zmiany skórne, niektóre o charakterze przewlekłym. Najczęstszymi pasożytami zewnętrznymi są należące do stawonogów pchły oraz należące do pajęczaków kleszcze i roztocza.
Pchły
Pchły to najczęstsze pasożyty zewnętrzne psów domowych. Rozpoznano ich ponad 2000 gatunków i podgatunków. Nie potrafią latać, ale doskonale skaczą. Aparat gębowy przypominający syfon umożliwia im żywienie się krwią żywiciela. Dorosłe pchły bytują najczęściej na brzuchu psa, wokół podstawy ogona i na głowie. W przypadku silnej inwazji można je znaleźć na innych częściach ciała zwierzęcia. Znaczna część cyklu życiowego pcheł odbywa się poza ciałem żywiciela, w obrębie jego bytowania. Pchły dorosłe stale przebywają na gospodarzu i posilają się raz na 1-2 dni. Larwy i poczwarki wgryzają się w dywany i posłania psów i tam przechodzą wylinki.
Głównym objawem klinicznym zapchlenia jest świąd towarzyszący silnej reakcji alergicznej. Duża liczba pasożytów może prowadzić do niedokrwistości. Pchły wywołują alergiczne pchle zapalenie skóry oraz przenoszą tasiemce.
Roztocza
Roztocza spędzają większą część cyklu życiowego wewnątrz skóry psa. Nużeniec psi to roztocze wywołujące nużycę psów. Nużeńce w prawidłowych warunkach bytują w mieszkach włosowych wielu gatunków zwierząt. Są mikroskopijnej wielkości, mają wydłużone ciało przypominające cygaro. Cały cykl życiowy odbywa się w mieszku włosowym.
W przypadku zdrowych psów występują w małej populacji i nie wywołują żadnych objawów choroby. Inaczej jest, gdy układ immunologiczny psa jest osłabiony. Dochodzi wówczas do namnażania się pasożyta i rozwinięcia nużycy. Nużyca występuje w formie ogniskowej i uogólnionej. Pierwsza postać występuje bardzo często i przebiega łagodnie. Obserwuje się ją u psów w wieku od 3. do 12. miesięcy. Pierwszymi objawami są przerzedzenia wokół oczu, w kącikach warg lub na kończynach piersiowych.
Nużyca uogólniona to choroba poważna, ostatecznie obejmuje większość ciała psa. Rozpoznaje się ją na podstawie zeskrobiny. To choroba bardzo trudna w leczeniu, a u niektórych psów jest nieuleczalna.
Kleszcze
Kleszcze zaliczamy do pajęczaków. Są odpowiedzialne za przenoszenie wielu chorób zakaźnych, na przykład boreliozy. Psy zostają najczęściej zaatakowane przez kleszcze, gdy ocierają się o trawy lub chodzą przy niskich krzewach. Wbitego kleszcza należy wyjąć w całości. Bardzo ważna jest profilaktyka. Obecnie istnieje wiele preparatów zwalczających lub odstraszających te pajęczaki.
Skuteczne preparaty przeciw pchłom i kleszczom
Leczenie pasożytów u psa nie jest trudne. Istnieje wiele skutecznych preparatów zwalczających lub odstraszających pchły i kleszcze. Występują one w formie kropel, sprayu, obroży bądź tabletek. Składniki tych preparatów skutecznie zwalczają te pasożyty od środka, jednocześnie mają działanie odstraszające. Ich wybór zawsze należy skonsultować z lekarzem weterynarii.
Dzięki odpowiedniej opiece właściciele psów mogą zapobiegać inwazji pasożytów wewnętrznych i zewnętrznych u swoich podopiecznych. Właściwy program odrobaczania oraz stosowanie preparatów przeciw pasożytom zewnętrznym pozwoli zapobiec licznym chorobom wywoływanym przez te organizmy.
Pewna mieszkanka Legnicy z pewnością do końca życia zapamięta wczorajszy dzień. Chyba niewielu z nas wchodząc do łazienki jest przygotowanych na spotkanie z dzikim zwierzęciem. Wspomniana kobieta tymczasem natknęła się tam na… węża.
Mierzący aż półtora metra gad wił się między kosmetykami kobiety mieszkającej przy ulicy Gwiezdnej w Legnicy (województwo dolnośląskie). Okazało się, że to wąż zbożowy. Jego właściciel w końcu się jednak odnalazł.
Wąż w łazience. Kobieta była przerażona
Kobieta po zobaczeniu węża w swojej łazience była przerażona. Nic więc dziwnego, że od razu zgłosiła sprawę odpowiednim służbom. Straż pożarna nie mogła jednak jej pomóc, ponieważ nie posiadała potrzebnego wyposażenia. Sprawą zbiega zajęła się Straż Miejska.
Funkcjonariuszom udało się węża odłowić. Nie bardzo jednak wiedzieli potem, co zrobić ze samym zwierzęciem. Na szczęście dla niego okazało się, że jeden z nich zajmuje się takimi gadami i może się zaopiekować zgubą do czas, aż nie znajdzie się jej prawowity właściciel.
Znalazł się właściciel węża
Na to, jak się okazało, nie trzeba było długo czekać. Wąż uciekł z terrarium jednego z sąsiadów kobiety. Wszystko wskazuje na to, że do jej mieszkania dostał się przez przewody wentylacyjne. Za nieuwagę mężczyzna będzie teraz musiał słono zapłacić, ponieważ został ukarany mandatem.
Wąż zbożowy jest gatunkiem z rodziny połozowatych. Występuje głównie na terytorium południowo-wschodnim Stanów Zjednoczonych. Można je spotkać na przykład w Luizjanie. Jest bardzo lubiany przez hodowców węży. Jego pokarm stanowią głównie gryzonie, ale także ptaki.
Pomoc zwierzętom już niedługo będzie znacznie prostsza. Niedługo dostaniemy do ręki narzędzie, które przy pomocy smartfona pomoże zgłosić problem do odpowiednich organów, które mogą się zająć pomocą. Chodzi o aplikację ANIMAL HELPER. Ma być ona całkowicie darmowa.
Nie zawsze wiadomo, kogo powiadomić
Wiele osób widząc złe traktowanie zwierząt czy wypadek z ich udziałem nie wie, do kogo zgłosić się w tej sprawie. Dlatego właśnie powstaje specjalna aplikacja, która podejmie za nas decyzję, gdzie należy się z głosić z konkretnym problemem.
Darmowa aplikacja powstaje dzięki Fundacji Psia Krew. Wezwanie pomocy do potrąconego kota czy psa, którego właściciel ewidentnie go zaniedbuje, ma być dzięki niej po prostu banalne.
Problem jest jak najbardziej realny. O ile w przypadku ludzi wystarczy zadzwonić pod numer 112, w przypadku zwierząt nie jest to takie proste. Wiele osób miało do czynienia ze swego rodzaju „spychologią”, przerzucaniem odpowiedzialności jednych organów na drugie, gdy dzieje się coś złego ze zwierzęciem.
Adam Van Bendler, który założył fundację Psia Krew, powiedział:
[…] doszliśmy do wniosku, że potrzebna jest ogólnodostępna aplikacja na smartfona, która z pomocą centrali zgłoszeń przyjmuje owe zawiadomienia i rozdzieli je do odpowiednich podmiotów reakcyjnych.
Wciąż potrzeba pieniędzy
Problemem jednak wciąż są pieniądze – łącznie potrzeba aż 105 tys. złotych, aby cały projekt mógł zostać ukończony. Twórcy programu mają nadzieję, że kwotę uda się uzbierać i pomoc zwierzętom stanie się znacznie prostsza.
W tym celu uruchomiona została zrzutka, które jest dostępna pod tym adresem. Nie zostało już wiele do uzbierania. Im szybciej kwota zostanie uzbierana, tym prędzej będzie można korzystać z aplikacji.