Ostatni przypadek wścieklizny zaobserwowano u chorego jenota, który znajdował się w pobliżu Zalewu Bardowskiego na Targówku, około 7 km od Pałacu Kultury.
Warszawa: epidemia wścieklizny. Zakażone są zwierzęta domowe
Wspomnianego drapieżnika schwytano. Jenot trafił pod opiekę specjalistów i jest poddawany badaniom. Tym samym dołączył do coraz większego grona zwierząt, które w tym roku zachorowały na wściekliznę. Zaczęło się w styczniu od lisa znalezionego w miejscowości Izabela w gminie Wiązowna pod Warszawą. Później przypadłość ta rozszerzyła się na dzielnice: Targówek, Wawer, Rembertów, Wesoła czy Praga-Południe i dotknęła sarny, nietoperze a nawet psy i koty.
Warszawa: epidemia wścieklizny. Ludzie nie mogą bagatelizować problemu
Przez lata wydawało się, że problem wścieklizny nie dotyczy ludzi. W latach 1985-1999 nie zanotowano ani jednego przypadku u człowieka, jednak w 2000 i 2002 roku z powodu tej choroby zmarły dwie osoby. Jeden ze zgonów wynikał z ugryzienia przez chorego kota domowego. Andżelika Gackowska, wicedyrektor Lasów Miejskich przypomina, że o ile szczepienie psów jest obowiązkowe, o tyle kotów jedynie zalecane:
O ile właściciele psów raczej się wywiązują z obowiązku szczepienia, to z kotami bywa różnie. Dlatego tym bardziej nie można ich wypuszczać, a psy trzeba trzymać na smyczy
– apeluje Gackowska
Warszawa: epidemia wścieklizny. Od przyszłego tygodnia rozpoczną się szczepienia lisów
Pilnowanie swoich pupili będzie o tyle istotne, ponieważ od poniedziałku 15 listopada zacznie się kolejna akcja wykładania w lasach szczepionek dla lisów. To brązowe kostki o zapachu ryby, chętnie zjadane także przez psa czy kota, który je znajdzie. Proceder ten odbywa się nieprzerwanie od 25 lat i jak podkreśla dr hab. nauk leśnych Robert Kamieniarz mocno przyczynił się zmian w przyrodzie:
Szczepienia uwolniły od śmiertelnej wścieklizny lisy i populacje innych drapieżników jak jenot czy szop pracz. W ten sposób przyczyniły się do dużego wzrostu liczebności tych gatunków. W przypadku lisów wzrosła czterokrotnie w ciągu 12 lat. To odbiło się na populacji ich ofiar, które nie potrafiły tak szybko zareagować skutecznymi mechanizmami obronnymi
– tłumaczy profesor uczelni Katedry Łowiectwa i Ochrony Lasu Wydziału Leśnego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i kontynuuje:
Jedna decyzja, która miała spowodować ochronę zdrowia człowieka, spowodowała mnóstwo strat w przyrodzie. Tymczasem bezpieczeństwa człowieka nie poprawiła. Przed wprowadzeniem szczepionek notowano około jednego przypadku śmiertelnego na 10 lat, po wprowadzeniu statystyki wyglądają niewiele lepiej. W dużym zagęszczeniu lisów rozwija się inna choroba, bąblowica wielojamowa. Jest dziś powszechnie roznoszona przez te zwierzęta i również jest śmiertelna dla człowieka. Przez lata mylono ją np. z nowotworem wątroby, dziś wiemy, że w Polsce kilkanaście osób zmarło w ostatnich latach z powodu tasiemca bąblowcowego
– zakończył prof. Kamieniarz.
Źródło: Warszawa.wyborcza.pl