Mieszkańcy wschodniej Australii mają do czynienia z niebywałą plagą myszy. Z tego powodu zamknięte są hotele, a z więzień zostali ewakuowani skazańcy. Co prawda takie plagi są w tamtejszych rejonach normą, lecz tegoroczna skala zaskakuje samych Australijczyków. Wysyp nieproszonych gości może być spowodowany zmienionym sposobem uprawy.
Wschodnia Australia zmaga się z olbrzymią plagą myszy, które przyczyniają się do wielkich szkód. W samej tylko Nowej Południowej Walii straty są szacowane się na poziomie 775 mln USD. Gryzonie osiedliły się dosłownie wszędzie. Hotele na tym terytorium są zamknięte, zaś z więzienia w Wellington wyprowadzono 420 osadzonych i 200 osób z personelu. Do szpitali zgłaszają się również osoby pogryzione przez myszy. Problem pogłębia odór odchodów i martwych zwierząt.
Co jest przyczyną plagi
Co wpłynęło na taką skalę plagi? Przyczyna leży w sposobie upraw. Po okresie suchych lat rolnicy zmienili formę rezygnując z praktykowanego dotychczas palenia ściernisk, tak aby resztki roślinne hamowały odparowywanie wody z gleby. Takie warunki są doskonałe dla myszy, które w resztkach pożniwnych znalazły schronienie i żywność. Przykry obraz dopełnia fakt, że gryzonie te mają bardzo krótki cykl reprodukcyjny, a para myszy może wygenerować rocznie nawet 500 szt. kolejnych.
Mieszkańcy szukają różnych rozwiązań, które pomogą zlikwidować myszy. Wyjściem z tej sytuacji mogą być trutki, aczkolwiek z drugiej strony stwarzają zagrożenie dla zwierząt polujących na te gryzonie. Rolnicy liczą na zimną i mokrą zimę, która zredukowałaby ich populację.
Co ciekawe istnieją stworzenia zadowolone z panujących okoliczności. Mowa tu oczywiście o wężach, które w tym sezonie mają pożywienia pod dostatkiem.