Jeże stanowczo zbyt często giną na warszawskich drogach. Jak informuje stołeczny serwis internetowy „Gazety Wyborczej”, jedna z czytelniczek znalazła na ulicy aż sześć jeży, które przegrały wpadły pod koła aut. Sytuacja miała miejsce na wysokości mokotowskich ogródków działkowych na ulicy Sobieskiego.
Ile jeży ginie każdej nocy?
Jak podkreśliła w liście do redakcji, jeże straciły życie na samej jezdni i być może tak tragiczny bilans ma miejsce każdej nocy. Wtedy to właśnie zwierzęta próbują przejść na wschodnią stronę jezdni i z powrotem w poszukiwaniu pokarmu.
Teren, po którym porusza się jeden jeż, to mniej więcej 5 hektarów, gdzie szuka pożywienia
– wyjaśnił w rozmowie z „Wyborczą” Oktawian Szwed z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Jeżurkowo.
Ponadto, jeże poszukują też partnerów do rozrodu i dlatego tak dużo spacerują.
Dziennikarze rozmawiali o problemie z Urzędem Dzielnicy Mokotów. Rzeczniczka zapewniła, że zainteresuje tym problemem Wydział Ochrony Środowiska. Dowie się o nim również Zarząd Dróg Miejskich i Zarząd Zieleni Miasta stołecznego Warszawy. Sprawa dotyczy wszystkich głównych arterii w stolicy.
Jak rozwiązać problem?
Zdaniem Szweda, rozwiązaniem może być wprowadzenie ograniczeń prędkości lub progów zwalniających. Ekspert uważa, że przy prędkości 30-50 km/h każdy potrafiłby dostrzec zwierzę i pozwolić mu przejść na drugą stronę jezdni. Obecnie na trzypasmowej ulicy Sobieskiego można jeździć z prędkością nawet 70 km/h.
Na pewno nie należy jeży przenosić w inne miejsce. W ten sposób można oddzielić matkę od młodych, poza tym jest to nielegalne – to zwierzęta pod ochroną.
Za: Warszawa.wyborcza.pl